Zainspirował mnie pierścionek barwnej właścicielki.
To współcześnie, ale jest wstępem do następnych wykopalisk fotograficznych. Półtora roku temu szalałyśmy z Kingą po muzeach w Prato. Z racji zainteresowań własnych i jej siostry oraz, oczywiście, moich, z wielką uwagą zwiedziłyśmy Muzeum Tkaniny. Trudno w nim zrobić dobre zdjęcia, bo najcenniejsze tkaniny są w szklanych gablotach. Na szczęście, nie tylko stare ubiory są eksponatami. Znajdziecie tam wiele interesujących informacji o wszelkich włóknach, naturalnych i syntetycznych. Przyjrzycie się starym maszynom tkackim, zobaczycie reklamy z tkaniną jako bohaterem na równi z modelką. Zagłębicie się w świat vintage.
Ależ piękności! Moją uwagę od razu przyciągnął kawałek tkaniny projektu Williama Morrisa, bo Morris to jeden z moich mistrzów, jeśli chodzi o podejście do sztuki użytkowej. A gdybym miała trzy życia, to jedno mogłabym poświęcić na haftowanie takich pięknych guzików i fraków (surdutów? - nie wiem jak się nazywa ten element męskiej garderoby).
OdpowiedzUsuńOstatnio w oczy wpadło mi jeszcze inne muzeum - wełny. Ale że dalej ode mnie, to wymaga specjalnej wyprawy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tkaniny, to moje 112:) hobby. Mam na mysli naturalne tkaniny: welna, bawelna, jedwab i len. Ten ostatni dominuje od kilku lat w wystroju mojego domu i w szafie:)
OdpowiedzUsuńMalgosia Neuss
Ależ Cię bardzo rozumiem z liczbą hobby :) I z lnem też, oczywiście!
Usuń