wtorek, 9 marca 2021

PSIA WIERNOŚĆ

Pamiętacie książkę "O psie, który jeździł koleją"? Śladami tej książki zaprowadziłam Was kiedyś do Campiglia Marittima (tutaj artykuł). Jest jeszcze inne miejsce w Toskanii, gdzie uhonorowano pomnikiem psa. Od lat słyszałam i czytałam o psie Fido, ale ciągle nie po drodze było mi do Borgo San Lorenzo. Jakoś wschodnia Toskania jest przeze mnie traktowana po macoszemu, a samo Mugello odwiedziłam dotąd turystycznie tylko dwa razy. Jest nad czym popracować w przyszłości. Zamknięcie w domu sprzyja wycieczkom po albumach fotograficznych, na szczęście zgromadzonych w komputerze i opisanych. Ileż ja podróży Wam nie przedstawiłam! Dzisiaj więc zapraszam na Plac Dantego w Borgo San Lorenzo.

To bardzo duża przestrzeń miejska, właściwie park, wypełniony drzewami, śpiewem ptaków, ludźmi. 



Otoczony jest ze wszystkich stron pierzejami. Znałam tylko tę nazwę placu, dokładniejszych namiarów nijak nie mogłam wyszukać. Obeszłam cały plac, traciłam już nadzieję, że nie znajdę pamiątki po najwierniejszym z wiernych, ale moje serce psiary nie umiało odpuścić. Znalazłam! Jeśli kiedyś traficie na Piazza Dante w Borgo San Lorenzo, kierujcie się na ten narożnik, gdzie na plac wpadają Via Giotto i Via Roma. 





Zacznijmy jednak od historii. W 1941 roku Carlo Soriani, mieszkaniec osady Luco di Mugello, zimowym popołudniem wraca z pracy w Borgo San Lorenzo i słyszy skomlenie, znajduje w rowie zranionego szczeniaka. Przygarnia go, a pies odwdzięcza mu się swoim przywiązaniem. 

https://www.ilfilo.net/fido0110.htm

Do polowania się nie nadaje, nie z bardzo nawet pilnuje obejścia, ale za to każdego dnia o 5:30 budzi pana i odprowadza go na przystanek autobusowy, czeka tam do 19. Pan czasami robi sobie żarty, nie wysiada z autobusu, wtedy pies wskakuje do środka i odszukuje go schowanego za siedzeniami. Jest nieodłącznym cieniem swojego pana. I tak przez dwa lata. Niestety, 30 grudnia 1943 roku, wynikiem bombardowania fabryki, Carlo ginie (wśród 103 innych ofiar). Pies mija pobladłych wysiadających, szuka pana. Nie znajduje go i wraca sam do domu. Rodzina Soriani od razu wie, co to oznacza. 

Jak wytłumaczyć psu, że pan już nie wróci? Nie da się. Więc pies przez czternaście lat czekał zawsze na przystanku autobusowym, kiedy to jego znalazca miał wracać z pracy. Ludzie to widzieli i wszystkich poruszała jego postawa. Burmistrz zwalnia rodzinę z opłaty za psa, pozwala na jego swobodne poruszanie się bez kagańca.  Trzynaście lat od śmierci Carlo wręcza mu złoty medal. Niebawem zostaje też odsłonięty pomnik psa. Pomnik wykonany w majolice, odsłonięty w obecności bohatera nie przetrwał pewnej nocy. Rankiem znaleziono kawałki rozrzucone na ziemi. Przeprowadzono śledztwo, ale nie znaleziono winnego. Po 50 latach w trakcie pewnego wywiadu, stary komunista wyznał, kto zniszczył pomnik i dlaczego. Otóż niedaleko tego miejsca odbywało się jakieś burzliwe spotkanie Włoskiej Partii Komunistycznej i "współplemieńcy" burmistrza swoją furię wyrazili zniszczeniem rzeźby. Burmistrz nie podejrzewał, że to jego kolesie i zarządził, by pomnik stanął na nowo, tym razem odlany z brązu. 

1957 r. Odsłonięcie pomnika. Wdowa po Carlo głaszcze psa. https://it.wikipedia.org/wiki/Fido_(cane)

Fido żył potem jeszcze rok, zakończył żywot 8 czerwca 1958 roku, o czym wielkim tytułem donosiła gazeta "La Nazione",  został pochowany tuż przy cmentarzu w Luco, na którym pochowano jego pana. 

https://www.ilfilo.net/fido0110.htm

Możecie zobaczyć stareńkiego Fido na filmie bardzo ciekawego archiwum (Archiwum Światło). Przyznam się bez bicia, że gdy zobaczyłam ciężko już poruszającego się Fido, nie dałam rady zapanować nad łzami. Jeśli dobrze wpatrzycie się w stare kadry, nad Fido płakało i niebo i ludzie. 

KLIKNIJ, ŻEBY ZOBACZYĆ FILM

W 2009 roku na nowo odżyły wspomnienia o Fido, gdy na ekrany wszedł film o japońskim psie Hachiko, amerykański remake japońskiego odpowiednika z 1987 roku, z Richardem Gere w roli głównej. I tam psina latami wyczekiwał swojego pana na stacji tokijskiego metra. A mnie się przypomina jeszcze inna historia, znana mi z bezpośredniego przekazu Krzysztofa, która onegdaj dotarła też i do Polski, i wcale nie przez mojego bloga (patrz chociażby artykuł na onecie) . Otóż w Montagnanie, wtedy drugiej parafii pryncypała, zmarł właściciel kota Toldo i mruczek ruszył za konduktem na cmentarz, po czym każdego dnia zaczął odwiedzać grób swojego pana, znosząc mu swoje kocie "prezenciki". 

Fido - przykładowi wierności


4 komentarze:

  1. Piękna historia, piękna wierność psia i kocia. Koty tylko pozornie nie tęsknią, nie przejmują się nieobecnością domowników. Ludzie mogliby się wiele nauczyć od zwierząt, gdyby tylko chcieli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wielu się uczy, stąd tak wielu miłośników zwierząt :) Oczywiście, są wyjątki, ale jak to zawsze :)

      Usuń
  2. A więc nie zamieścił się mój poprzedni komentarz... ok... musze ze starego bloga wchodzic, ok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że gdzieś nie jesteś zalogowana i wtedy trudniej umieszczać komentarz. Przypomnę też, że wszystkie komentarze są moderowane, dlatego czasami następuje opóźnienie w ich publikacji. Przy okazji powiem, że moderowanie jest najlepszym środkiem na "hejciarzy", okazało się, że żywią się publiką i gdy nie mogą kogoś źle potraktować w obecności co najmniej oczu innych, odpuszczają.

      Usuń