poniedziałek, 16 lipca 2007

DALEJ GOŚCINNIE

Sobota ciąg dalszy. Dosyć leniwe popołudnie, zaczynają się upały. Krzysztof pojechał odprawiać msze i na jakąś kolację, na której było około 100 ludzi. Włosi mają taki zwyczaj zbierania pieniędzy - szykują w miarę tanim sumptem posiłek i zapraszają nań ze wstępem np. 15 euro, co jest mniej więcej porównywalne do naszych 15 zł, a nawet ma większą moc nabywczą.
Ja znowu szykowałam kwiaty na chrzest. Kupiłam więc u obwoźnego kwiaciarza pełno białych różności, czym załamałam Dorotkę, że za tak niską kwotę można było nabyć takie ilości piekności. Przy okazji do domu kupiłam prześliczne słoneczniki. No i okazało się po mszy pogrzebowej, że zostawiono dla parafii dwie olbrzymie wiązanki pełne kwiatów. Miałam więc nadmiar tworzywa, który z radością zaanektowałam do domu.

    
   
Ostatnie zdjęcie to kącik jadalny w kuchni.
A oto i trochę kuchni. Jeszcze będę ją pieścić, ale w końcu są wakacje, nieprawdaż? I nie można cały czas tylko w kuchni siedzieć 
  
   

Niedziela mszalny ranek, a potem oczekiwanie na Izę z Mrzeżyna, którą wraz z rodziną ulokowaliśmy za niewielkie pieniądze w budynkach seminaryjnych w "La Foresteria" - czyli czymś jakby schronisku. Iza jest osobą, która poprzez tę stronkę znalazła mnie i poprosiła o pomoc w znalezieniu jakiegoś taniego noclegu, by spełnić toskańskie marzenie. Oczywiście bez Krzysztofa i jego znajomości środowiska byłoby to niemożliwe. Popołudnie spędziliśmy razem z nimi, najpierw spacerując po Pistoi a potem zaprosiliśmy ich do Nievole na kolację z toskańskimi potrawami. Po odwiezieniu ich do Pistoi poszliśmy z psami na spacer, żeby Bojangles się wybiegał. Jest to niezywkły i przepiękny widok.  Za to małego cykora, mopsa, trzeba było wziąć na ręce, bo nie wolno mu tyle chodzić, okazało się, poczytałam w necie o tej rasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz