poniedziałek, 30 lipca 2007

ZWYKŁY DZIEŃ

Usiłowaliśmy dalej malować łazienkę, ale bez czegoś w rodzaju unigruntu się nie da. Więc mały przestój do środy, gdyż jutro jedziemy z wizytą do jednych ludzi, co to w pobliskich górach wypoczywają. Może ładne zdjątka będą? Poejchaliśmy rozejrzeć się za odpowiednim na moje nogi obuwiem domowym, wcale to nie jest takie łatwe. Wybór i owszem szalony, ale albo strasznie drogo, albo za twarda podeszwa a mi się odbijają kości od takiej, albo zwykłe ciapy, co się nie da ich na nogę w te upały założyć. Pojedziemy jutro do wielkiej hali zwanej szumnie "La Casa della scarpa". Dziś mieli nieczynne. Przy okazji popatrzyłam sobie na inne butki - ach!! ech!! och!!
Gdzieś przy okazji zakupiliśmy trochę owoców. Zawsze mnie rozczula, gdy kupuje się na straganie, że sprzedawca cosik od siebie dorzuci, a to jakąś marcheweczkę, a to coś innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz