Podobało mi się w urzędzie, zero nerwów, bierzesz numerek kolejki, siadasz wygodnie i czekasz, nawet niezbyt długo, i masz to, co chciałeś załatwić. Na razie dostałam oficjalne potwierdzenie przyznania tego numeru a pocztą, za około miesiąc, przyjdzie karta z kodem.
Do tego czasu mogę operować pisemnym zaświadczeniem, a jest ono potrzebne do zwarcia umowy o pracę, do residency czyli meldunku itp.
Zakupy w sklepie kurialnym - hostie, świece wotywne i ubranka do chrztu. Okazuje się, że we Włoszech to nie chrzestny kupuje ubranko, tylko parafia, w której jest chrzczone dziecko. W sprzedaży też, o zgrozo! elektroniczny różaniec. Świat się kończy, ale moze to zachęta dla młodych, bo nie widzę żądnej babci, która zechciałaby zrozumieć tę okropną formę.
Potem szybki obiad dla mnie samej, bo Krzysztof był u Fiorelli, starszej pani, która wstydziła się mnie zaprosić. Wzruszające, gdy usłyszała, że piekę sama chleb, dała mi kilogram mąki. Po obiedzie pojechaliśmy do Montecatini. Pogadaliśmy ze sprzedawcą aut. Corsę trzeba jednak będzie zawieźć do Polski, a tu na miejscu spokojnie poszukamy czegoś innego.
Następnie zakupy spożywcze i takie różne. W sieci "coop" opłaca się kupić kartę klienta, mają duże zniżki promocyjne. Znowu więc było potrzebne codice fiscale. Trudność pojawiła się oprzy określaniu zawodu Krzyśka. Okazało się, że ich lista nie przewidywała zawodu księdza, został więc nauczycielem, jak by nie było, coś w tym jest...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz