środa, 25 lipca 2007

DOBRY CZAS

Już wczoraj wieczorem zaczęła się festa. Dzisiaj Pistoia i cała prowincja mają wolny dzień od pracy, gdyż jest dzień patrona Św. Jakuba. Około 23 wiwatowali fajerwerkami na cześć opiekuna miasta i prowincji. Pokaz szalony, piękny, ale akurat byliśmy z psami na zewnątrz no i cykor znowu oszalał. Trzymałam go cały czas na kolanach i zatykałam uszy.
Teraz zabieram się za dom. Krzysztof odprawia Mszę w 50 rocznicę ślubu jakiejś pary. Zaczął z 10 minutowym opóźnieniem, bo ludzie nie śpieszą się tu z punktualnością. Przypomina mi się ciekawe spostrzeżenie kolegi Krzysia, gdy był na innej parafii we Włoszech. Zapytał tamtejszego proboszcza, o której będzie wieczorna msza i usłyszał, że po kolacji  No to chyba oczywiste, ludzie zjedzą i przyjdą 
Odkąd tu przyjeżdżam zadziwiona jestem fenomenem czasu. Wydaje się, że tutaj czas nie rządzi ludźmi. Jest potrzebny tylko w przybliżonych wartościach. I po pewnym czasie sama zaczynam sobie zadawać pytania w stylu: A gdzie mi się śpieszy? A stało się coś, że przyszli później? Oczywiście bez wielkiej gloryfikacji. To nie jest tak, że nie przestrzega się w ogóle wyznaczonych godzin. Wielkie lotniska i te mniejsze funkcjonują bezproblemowo. Kiedyś stanęłam na brzegu w Ostii Lido i liczyłam częstotliwość lądujących samolotów na lotnisku Fumicino pod Rzymem. Najdłuższy czas pomiędzy samolotami wynosił 3 minuty!!! Doliczając do tego starujące maszyny, można się złapać za głowę i niedowierzać, że tu w Italii??
A tak zupełnie na marginesie: Patron lotniska Leonardo da Vinci przypomniał mi o książce wartej polecenia i zaskakująco taniej jak na polskie warunki, w merlinie obecnie np. 56 zł. Kupowałam ją jeszcze taniej,ale widać to musiała być promocja.
Pięknie wydana książka z tłumaczeniami notatek i szkicami mistrza. Sztywna okładka. Kremowy papier, mnóstwo reprodukcji rysunków, których wcześniej nie znałam. Poczytuję ją wieczorami, albo w chwili zwolnienia tempa. Na szczęście zabrałam ją ze sobą, uchowała się przed głównym bagażem. Szczerze ją polecam.
Okazuje się, że grono stałych czytelników tego zapiśnika jest dużo większe, niż myślałam. Pozdrawiam słonecznie Gabi i Karolinę. Przyznam, że maile od czytających mój pamiętnik bardzo mnie motywują do pisania, zwłaszcza, że słowo może dźwiękiem nie jest mi trudne do wytworzenia, ale nie czułam się nigdy zbytnio powołana do zapisywania. Chciałam tylko pisać drobne okruszki. A tu wychodzi sporo materiału. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz