Zgodnie z zapowiedzią pojechaliśmy na kolację do Giaccherino.
Na przystawki zaserwowałam chłopakom krużganki, niektóre korytarze i salę balową.
Na przystawki zaserwowałam chłopakom krużganki, niektóre korytarze i salę balową.
Psy spróbowały baletów na śliskiej podłodze.
Marzena w tym czasie uszykowała pyszny poczęstunek,
w końcu panowie nie sprostali zadaniu i na stole zostało jedzenie.
w końcu panowie nie sprostali zadaniu i na stole zostało jedzenie.
A była ich ulubiona (od przyjazdu tutaj) bruschetta i (od dawna) pizza, w pięknych okolicznościach:
Do uczty żołądkowej dołączyła przyjemność snucia się po pustym klasztorze.
Krużganki, zwłaszcza ten z cmentarzem, budziły respekt.
Krużganki, zwłaszcza ten z cmentarzem, budziły respekt.
Cele mnisze wyobraźnia urządzała na własne pokoje. Zegar zdawał się jeszcze odmierzać czas.
Rzut okiem do kruchty i wnętrza przyklasztornego kościoła:
Że było widać Pistoię to oczywiste,
ale widoczność była tak dobra, że u podnóża gór jawiła się widoczna gołym okiem Florencja (pośrodku zdjęcia).