Chyba umysłu. Żeby choć jedna chmurka zaćmiła słońce, już nie proszę o księżyc. I to piszę ja, która jestem jak najbardziej ciepłolubną gadziną. Coś mnie jednak dzisiaj ten upał wytrącił z równowagi. Snuję sie pomiędzy kuchnią, sklepem, kuchnią, ogrodem, kuchnią i początkiem porządków na strychu. Chłopcy dzielnie zabrali się do pracy wczesnym rankiem, by choć trochę oszukać gorejące słońce, ale na nic się to zdało. Zwłaszcza Paweł pływał we własnym pocie. A potem ku mojemu szczeremu zadziwieniu pojechał rowerem wraz Bojanglesem na smyczy. Pies po powrocie wydawał się być bardziej wykończony od rowerzysty.
Co jest! Czyżbym jednak robiła się "wiekowa pani"? Skąd w nich tyle energii? Ja z ledwością piszę te słowa, a i tak za plecami szumi chłodny nawiew. A siotrzeńcy wybyli sobie na wieczorny spacer po Pistoi. Coś mam narzekaczy wieczór. Chyba jednak lepiej skończę pisać. W dodatku ciągle usiłuję rozmawiać przez Skype z moją siostrą, ona słyszy mnie dobrze, a do mnie dolatują jakieś nieartykułowane dźwięki. Czy ktoś wie w czym problem? Zaznaczam, że siostra nie ma problemów z wymową i poprawnie wymawia głoski :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz