Dzisiaj już znacznie lepiej - zabrałam się więc za obiecane gołąbki. A trzej panowie, nie licząc psów, walczyli dalej dzielnie na strychu. Zapowiadało się, że będzie lżej, bo dzień wstał pochmurny. Ale to tylko zmyłka, rozpogodziło się i ciągle grzało powyżej 30 stopni. Znowu więc zlani potem, ale z sukcesem zakończyli urządzanie pierwszego pomieszczenia na magazyn.
oto stan przed:
i po:
Madonna w końcu wróciła do swojego domku. Znaczy się umieścili ją w feretronie i ustawili w sieni. Szkoda, że taka zniszczona, ale i tak wzruszająca. Ma nawet wiązane pantofelki pod sukienką.
Czas pomidorów w pełni, co parę dni dostajemy od okolicznych sąsiadów porcyjki z ich ogrodu. Bywa, że zdarzą się bakłażany, fasolka, ogórki, cukinie, no i przebój, także dla siostrzeńców, kwiaty cukinii. (Oj! Posmakowały im smażone w rzadkim cieście naleśnikowym). A to ktoś zawiesi reklamówkę pełną warzyw na klamce. Zdarza się koszyk rano czekający pod drzwiami.
To takie bardzo miłe i pachnie dobrymi czasami. Wiejska parafia, wiejski proboszcz i wiejska gosposia; no i pomidory :)
Kwiaty cukinii :)
OdpowiedzUsuńA ja się tyle zastanawiałam co też się z tymi - jakże cudnie wyglądającymi - kwiatami robi, a tu proszę :) smażone w cieście naleśnikowym - pycha, pewnie?! bo u nas nad Wisłą to chyba nie kupię takiego specjału :)
Pozdrawiam
Beata Z.
Prześliczna ta Madonna, nigdy bym nie zgadła, że ubrano ją nawet w buciki...
OdpowiedzUsuńNiestety, pewnie nikt jej nie naprawi.
Usuń