Dwa tygodnie? Niemożliwe! Odczułam je dużo krótszymi. Ledwie jechałam autem do Rzymu a już trzeba było pokonać tę trasę na nowo. No, może nie dokońca na nowo, gdyż tym razem pojechaliśmy pociagiem. Pomyślałam, że przynajmniej widoki wspólnie popodziwiamy, nie zestresuję się prowadzeniem auta i poczytam książkę. Wszystko to się zgadza, ale zupełnie zaskoczeniem dla mnie były niemiłe doznania dla uszu podczas przejeżdżania przez tunele, w tym jeden chyba z 10 kilometrowy. Gorzej niż w samolocie!
Tak czy siak wybór tego sposobu podróży był o wiele trafniejszy.
Na Stacji Termini miałam kilkadziesiąt minut oczekiwania na "Czerwoną Strzałę" jadącą do Mediolanu przez Florencję. Nie mogłam się więc oprzeć choć małemu tête à tête z Rzymem. Najbliżej było do fontanny z Najadami oraz ,tuż przy nich, Term Dioklecjana. Przeszłam się więc choć chwilę pooddychać wspomnieniami. Zdjęcia są z telefonu, nie myślałam, że zobaczę coś wiecej poza torami kolejowymi :)
Ach Malgos! Kocham Rzym !:))
OdpowiedzUsuńPani Małgosiu jak to są zdjęcia z telefonu to ja poprosze o namiary na ten modle. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwitam po powrocie z Niemiec:) i od razu wspominki z Rzymu - hurra - chociaż raz mogę napisać, że byłem i widziałem. Choć na pierwszy rzut oka zastanawiałem się cóż to, bo ujęcie z takich ciekawych stron:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń