Taka nazwa chyba jest dość adekwatna ze wzgledu na to, co zrobiliśmy wczoraj z Tatą w ogrodzie. Przeryliśmy jego znaczną część w poszukiwaniu wszystkiego zielonego godnego ocalenia przed wjechaniem koparki.
Potem jeszcze popikowałam ogórki, co to mi już wzeszły do trzeciego listka.
A wczesnym wieczorem pojechaliśmy z Krzysztofem na Mszę Św. do Pistoi do kościoła San Paulo. Tam co tydzień odprawia msze w zastępstwie za proboszcza.
Krzysztof pokazał nam ciekawą zakrystię tej olbrzymiej świątyni, poprowadził pięknym przedsionkiem.
Resztki fresków dają wyobrażenie o jej świetności w dawnych czasach.
Sam kościół ma parę drobiazgów, ale nie za bardzo było kiedy i jak zrobić zdjęcia, więc ich tu niewiele.
Bardzo lubię fasadę San Paulo, a dwa anioły w tympanonie należą do moich faworytów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz