Czas wrócił do w miarę normalnego rytmu, jeśli nie liczyć kolędy w parafii, więc można było pomyśleć o skorzystaniu z posiadania karty Przyjaciół Uffizi. Wybór padł na Bargello. We wtorek chciałam tylko jeszcze upewnić się, że Bargello jest na liście muzeów objętych członkowstwem stowarzyszenia. Sprawdziłam na stronie www - tak, jest. Godziny sprzyjające. No to jedziemy.
Jeszcze tylko zajrzę do wydania internetowego gazety stowarzyszenia, bo ostatni numer w wydaniu „analogowym” do nas nie doszedł. I co widzę? W piątek zaplanowano dla „Przyjaciół” zwiedzanie Korytarza Vasariego. Krzysztof dzwoni, załapujemy się na dwa ostatnie miejsca! Zawsze twierdziłam że nie mam jednego Anioła Stróża, to musi być niezłe stadko, żeby tak dopilnować różnych detali mojego życia.
O 10.45 zbiórka przy wejściu nr 3.
Chwilę potem zaczynam rozumieć wielką ostrożność naszej przewodniczki, bo przecież nie o elitarność chodziło. Zwiedzanie zaczynamy od obrazów zniszczonych w wyniku zamachu bombowego 27 maja 1993 roku. Najpierw widzimy to, co pozostało po „Adoracji Dzieciątka” Gerarda Honthorsta. Porażające zniszczenie. Potem widzimy „Grających w karty” Bartolomeo Manfredi. Obok świetna kopia z epoki pokazuje straty. Obydwa zniszczone dzieła namalowane w głębokich światłocieniach pod wpływem sztuki Caravaggio. Treści możemy się tylko domyślać albo zawierzyć oprowadzającej. Na płótnach pozostały losowo wybrane przez bombę fragmenty malowideł. Trzeciego obrazu (również Manfrediego) nie mogliśmy zobaczyć, gdyż tak został uszkodzony, że zsypano go do woreczka. Tak nieodwracalne zmiany powstały na skutek ich położenia naprzeciw okien, które tysiącami drobinek szkła zaatakowały to, co miały chronić.
Z takim mocnym akcentem zanurzyliśmy się w przejście do Pałacu Pitti. Nie napisałam jeszcze o początkach Korytarza. Otóż zamówił go Cosimo Medici. Powstanie tej niezwykłej budowli miało uświetnić zaślubiny Francesco Medici z Joanną Austriacką. Z listów między architektem a księciem wynika, że Korytarz zbudowano w 5 miesięcy! Na początku nie był on galerią dzieł sztuki. Dla ozdoby ścian przygotowano jedynie monochromatyczne kompozycje. Gdy w XIX wieku Florencja przez 5 lat była stolicą Italii, w Korytarzu pojawiły się kolekcje znalezisk archeologicznych, arrasów, portretów itp. Obecnie jest on miejscem wystawienia najsłynniejszej kolekcji autoportretów.
Zanim do nich doszliśmy minęliśmy po drodze sporą kolekcję dzieł głównie z XVII wieku. Niestety pani przewodnik nie dawała wiele czasu na spokojne przyjrzenie się obrazom. Wybierała dzieła z kręgu własnych zainteresowań, w których wyraźnie można było odczuć przychylność wobec malujących kobiet, a tych wszak niewiele wśród artystów z tamtych czasów. Starałam się ociągać, na tyle, na ile pozwalała mi strażniczka. Wypatrzyłam sobie „Pokutującą Magdalenę” oraz obraz „Trzy Magdaleny”. Ciągle pozostaje we mnie żywe wspomnienie poszukiwania ikonografii do mojej pracy magisterskiej poświęconej właśnie Marii Magdalenie. Zdążyłam też zachwycić się „Madonną Bolejącą” Sassoferrato. Odcinek z tą kolekcją to część Korytarza wiodąca wzdłuż Arno.
Wraz ze skrętem na Ponte Vecchio zaczyna się galeria autoportretów. Obecnie katalog zawiera 1650 pozycji, z czego około 400 ujrzało światło dzienne, reszta zalega w magazynach. Tematykę zbioru wiąże się bezpośrednio z tym, że to Florencja była kolebką renesansu. Mocno uogólniając można powiedzieć, że człowiek znalazł się w kręgu zainteresowań, a artysta wyszedł z anonimowego cienia. Już nie wtłaczał swojej twarzy w tłum postaci na obrazie jeśli w ogóle wtłaczał. Stał się jedynym bohaterem dzieła. Z tych najstarszych moją uwagę zwrócił autoportret Agnolo Gaddiego wraz z Taddeo (ojcem) i Gaddo (dziadkiem). Ich nazwisko łatwo można ustawić w historii sztuki, jeśli się wie, że Taddeo był uczniem Giotto. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć autora projektu korytarza, Rafaela, Rubensa, Van Dyck’a czy też Rembrandta. Niestety jak i wcześniej tak i tutaj tempo oprowadzania nie pozwoliło mi na delektowanie się pociągnięciami pędzla mistrzów. Jakoś przy Rembrandcie udało mi się trochę nabajdurzyć. A wyobraźcie sobie, ze przecież nie sposób nie rozglądać się po samym Korytarzu oraz widokach przez okna, co chwilę dostarczających miłych wrażeń estetycznych. Co do wnętrza, to rozczarowanie budzi zakrycie typowo toskańskiego sufitu z odkrytą więźbą dachową, powałę spłaszczono i dano brzydkawe lampy.
No i wychodzimy. Niepozorne z zewnątrz drzwi po lewej stronie groty w Ogrodach Boboli to właśnie zakończenie naszej wycieczki.
A jak by kto zechciał obejrzeć sobie część kolekcji to znalazłam taką oto stronę
W zakładkach 4,5,6 znajdziecie mnóstwo autoportretów z Korytarza Vasariego.
Chodzę po starych wpisach szukajac wszystkiego o Florencji, boję się, ze jak tam pojade to nie udźwignę ilości dzieł, nie zapamiętam szczegółu, zostanie mi tylko oszalamiajacy obraz całosci. Dobrze, ze madrzy ludzie wymyślili internet, zrobili takie strony i dzięki, ze je tutaj zamieszczasz. Będę może w kilku procentach wiedziała, na co patrzę .
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam "Inferno" Dana Browna - prezent gwiazdkowy od córki, która doskonale wie, czym sprawić mi przyjemność. Poprzednie powieści tegoż autora już pochłonęłam, też były prezentami, ale w wersji ilustrowanej. Teraz, dzięki internetowi mogę zatrzymać się w dowolnym momencie akcji, aby zobaczyć choćby poglądowo to, co widzą jej bohaterowie. Internet i takie wpisy, to naprawdę skarb!
OdpowiedzUsuń