środa, 15 kwietnia 2009

WIELKANOC

Niedziela bardzo pracowita dla księdza proboszcza. Ja już trochę wyhamowałam, jedyne obowiązki to przygotowanie świec do dwóch następnych Mszy. Nie tylko świec, ale i niewielkiego wystroju świadczącego o sakramencie chrztu, a więc na jedną Mszę niebieskie ozdoby chrzcielnicy i pierwszych ławek, na drugą (popołudniową) – różowe. Potem jeszcze zebranie ogarków świec, lekkie ogarnięcie kościoła.

Śniadanie wielkanocne udało nam się zjeść wspólnie między Mszą na 8.00 a Mszą o 9.30 w Montagnanie. Obiadu nie przygotowywałam, bo byliśmy zaproszeni do Marzenki i Tomka z Giaccherino i tam w pięknym otoczeniu przyszło nam zjeść pyszny polski obiad.

Potem jeszcze Krzysztof miał drugą Mszę z sakramentem chrztu, więc nawet nie pokazałam moim gościom cudnego klasztoru. Nadrobiłam to dzisiaj.

Krzysztof, o dziwo, był w doskonałej formie i późnym popołudniem wyciągnął nas na spacer, by pokazać okolice swojej drugiej parafii, położonej w pobliskich górach.

3 komentarze:

  1. Ech, Giaccherino...Tęskno mi,Boże...ale też i radośnie widząc Wasze zadowolone twarze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Marianka szczęściara wie za czym tęskni a my możemy jej zazdrościć tylko ...ja bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie dziękujeę za szczegóły obyczajowe:) z zapartym tchem przeczytawszy , nadziwiłam się i zamyśliłam ...

    OdpowiedzUsuń