Śniadanie wielkanocne udało nam się zjeść wspólnie między Mszą na 8.00 a Mszą o 9.30 w Montagnanie. Obiadu nie przygotowywałam, bo byliśmy zaproszeni do Marzenki i Tomka z Giaccherino i tam w pięknym otoczeniu przyszło nam zjeść pyszny polski obiad.
Potem jeszcze Krzysztof miał drugą Mszę z sakramentem chrztu, więc nawet nie pokazałam moim gościom cudnego klasztoru. Nadrobiłam to dzisiaj.
Krzysztof, o dziwo, był w doskonałej formie i późnym popołudniem wyciągnął nas na spacer, by pokazać okolice swojej drugiej parafii, położonej w pobliskich górach.
Ech, Giaccherino...Tęskno mi,Boże...ale też i radośnie widząc Wasze zadowolone twarze...
OdpowiedzUsuńMarianka szczęściara wie za czym tęskni a my możemy jej zazdrościć tylko ...ja bardzo :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękujeę za szczegóły obyczajowe:) z zapartym tchem przeczytawszy , nadziwiłam się i zamyśliłam ...
OdpowiedzUsuń