Faktycznie sprawa dla mnie na miarę odkrywcy, muszę tylko rozczarować, że rzecz dotyczy ... kuchni. Dzisiaj pierwszy raz w swoim życiu z sukcesem mierzącym się smacznością przygotowałam dwa sosy oparte o frutti di mare. Jeden to były omułki z małżami a drugi krewetki z cukinią. Do obydwóch obowiązkowo lekko podsmażony czosnek i potem zielona pietruszka. Małże i omułki kupiliśmy w siateczkach, więc trzeba było powalczyć, zwłaszcza z oczyszczeniem małży. Natomiast krewetkami trochę sobie drogę kulinarną ułatwiłam, bo nabyliśmy już wydłubane ze skorupki. Sos z krewetkami (nobel za zestaw cukinia+robactwo)cudownie łaczy się smakowo z makaronem spaghetti i koniecznie z białym winem, którego to należy też dolać do samego sosu.
Do skorupek dałam jeszcze podsmażone pomidory - no i .. wino! Chyba nie ma sensu pisać szczegółowego przepisu, ale przyznam, że to rewolucja w moim gotowaniu. W końcu się odważyłam nie tylko je spożywać, ale i samej przyrządzić. "Szef" obiecał premię za takie gotowanie hi hi hi
Witaj!
OdpowiedzUsuńPodczytuję sobie Twojego bloga od pewnego czasu, z ogromną przyjemnością:-)
A dzisiejszego baaardzo deszczowego w moim Wrocławiu popołudnia zafundowałam sobie systematyczną czytanie, od początku (arcyciekawe).
Czytam, popijam kawkę, deszczowe popołudnie płynie leniwie...
A ja nabieram coraz większego apetytu zarówno na Toskanię, jak i na jej przepyszne smaki.
Piszesz pięknie i apetycznie, jak dla mnie o jedzeniu może być dużo i bardzo dużo.
Dziękuję za wspaniałą lekturę.
Pozdrawiam serdecznie.