Pojechałam pomóc Marzence w Giaccherino (czyt. dżiakkerino). Zakres pomocy nieistotny, ale te widoki po drodze i u celu! Żałowałam, że nie wzięłam aparatu, ale że musiałam wrócić na chwilę do domu, to:
A w domu cieszy zestaw dwóch barw o różnych odcieniach. Jakże piękny i smaczny, w dodatku własny, nie ze sklepu. Choć z tym cieszeniem to przesadzam. bo właśnie tej nocy szpaki zjadły nam wszystkie (!) czereśnie. Jak można tak dokładnie opędzlować wielkie drzewo? Koszyczek na zdjęciu, to ostatni zbiór w tym roku. Pocieszam się garstkami truskawek oraz sałatami. Inne cudności już żwawo przytupują.
Jak pięknie i jakie owoce wspaniałe!:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Malgosiu:)
Prawdziwie toskańskie widoki ech, jak cudnie!
OdpowiedzUsuńChociaż ostał się koszyczek :-)
Gosiu, a czy te piękne owoce są aby na pewno prawdziwe? Są tak idealne, że aż nieprawdziwe;)
OdpowiedzUsuńCałuski z szarej i zapłakanej deszczem Norrland
Twoja kolezanka
Joanna z kaffe/latte
No u Ciebie lato już pełną gębą:) pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńE polakierowane tam u Ciebie rosną te owocki. Świetne są pieski spacerujące po krużgankach.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem na co patrzeć- jedne zdjęcia kuszą widokami inne kolorami i w dodatku prawie pachną. Mniam.
OdpowiedzUsuńDorota
Mmmniaaaam...
OdpowiedzUsuńUwielbiam czereśnie, zazdroszczę bo w Polsce się jeszcze w sklepach nie pokazały a własnego drzewka nie posiadam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.:) Zapraszam do mnie.^^
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńAż ślinka cieknie (chociaż "pestkowych" teraz jeść nie mogę) ;)
Pozdrawiam