poniedziałek, 12 października 2015

FESTA

Lubię poczucie wrośnięcia w miejsce, a tak się dzieje już od kilku lat podczas parafialnego święta ku czci Matki Bożej Różańcowej. Gdzie ta Małgorzata, która na początku unikała ludzi, bo nie umiała wydukać z siebie składnego zdania po włosku? Nie umiałam wtedy nadać imion wielu twarzom.
Wczoraj było wiele rozmów, pytań o dzieci, wnuków, zdrowie, ciążę, pracę. Mnóstwo całusów, uśmiechów i wspólnego zachwytu nad pogodą, bo wszak w sobotę było sino i lało.
W nocy wiatr przegonił, co trzeba i mogliśmy cieszyć się miłym ciepłem jesiennego słońca.

Wszystko wypełniały smaczki i drobne radości.
Nigdy nie mogę wyjść z zadziwienia, że w takiej małej parafii można naliczyć co najmniej 6 narodowości uczestników: Włochów, Polaków, Hindusów, Albańczyków, Rumunów i Japończyków. Wydawało mi się, że jeszcze widziałam jakąś Latynoskę, ale nie znam jej, więc nie wiem, z jakiego kraju pochodzi.
Na Mszę przyszli rodzice naszej ogranistki Michiko, przyjechali odwiedzić córkę. Siedli akurat przede mną, więc Michiko przedstawiła nas sobie nawzajem. Nauczyła ich chyba kilku zwrotów grzecznościowych, bo wiedzieli nawet, że po poznaniu kogoś mówi się "piacere". Jej Tata chciał być bardzo uprzejmy i jeszcze coś powiedzieć, więc usłyszałam po włosku "Jestem Japończykiem".
Lubię słuchać naszego chórku. Dyrygująca Lisa stawiła się już z pokaźnym brzuszkiem. Wszyscy cieszymy się, że w końcu doczekali się potomstwa.

Za każdym razem zachwycam się tym, że Krzysztof nie musi martwić się, kto poniesie figurę Madonny, a wcale nie jest tak w każdej parafii, nawet w tej drugiej było cienko. U nas mężczyźni sami się garną, widziałam już nawet zmianę pokoleniową. Wnuk byłego zakrystiana dołączył do ekipy.


Tym razem poradziliśmy sobie bez policji municypalnej. Większość samochodów grzecznie czekała na boku, chociaż na jednym zdjęciu wygląda to tak, jak by zaraz miało dojść do pojedynku dętej orkiestry i pojazdów.



Tylko jedna kobieta kierowca próbowała się przepchnąć przez procesję, co ludzie kwitowali pod nosem stwierdzeniem, że przydałby się jej mandat.
W tym roku procesja przechodziła odcinkiem nad autostradą i nie zawiodłam się na kierowcach pozdrawiających nas klaksonami.





Sandro, mimo poważnych problemów ze stopą, kilka dni temu przysłał SMS Krzysztofowi, że choćby miał przyjść na kolanach, to, jak co roku, poniesie megafon.
I jeszcze trochę migawek. Zwróćcie uwagę na makatki w oknach. Dodajcie do tego jeszcze widoczne dopiero wieczorem zapalone lampki choinkowe.

Najbliższa pizzeria powinna odkupić ode mnie zdjęcie z hasłem reklamowym: "do nas zachodzi nawet Madonna".





Czy coś się zmieniło?
Madonna po przemalowaniu lepiej prezentowała się w swoim odświętnym płaszczu. Teraz kolor organzowych róż  miał coś wspólnego z barwą sukienki.

Dużo więcej ludzi robiło zdjęcia - znak czasów - zaskoczył mnie widok smartfonów wycelowanych w figurę, jak w celebrytkę.





Oczywiście były ciepłe pączki i kasztanowe naleśniki z ricottą albo nutellą i była loteria.

Tradycją jest już kalendarz, ten na 2016 bardzo parafialny, wręcz familiarny. Jego tematem przewodnim jest "chorych nawiedziać". Krzysztof sfotografował 12 naszych parafian, do których jeździ z Komunią. Przy okazji trafiła mu się sympatyczna sytuacja. Pewna pani, przywyczajona, że modli się razem z księdzem, usiadła wygodnie na fotelu, gdy ten przymierzył się z aparatem ona automatycznie przeżegnała się.
Najstarsza sfotografowana osoba w kwietniu tego roku skończyła 100 lat.
Dzięki uprzejmości Ani z Pescii mam zdjęcie sprzedającej kalendarze. Mam nadzieję, że nikt nie wczytał się w w błędnie napisany przez Krzysztofa rok. To tylko na kartce informującej o cenie (ile, kto chce, choć szczodrość mile widziana). Na okładce jest przyszły rok.


Kto zgadnie, gdzie sfotografowałam scenę z okładki? Za pierwszą prawidłową odpowiedź dam do wyboru: kalendarz albo katalog z moimi pracami do wierszy Moniki. Można jej udzielić w komentarzach, na Facebooku albo w mailu.
I już mamy odpowiedź. To perełka z fresku z warsztatu Ghirlandaio - czyli właśnie jedna ze scen w Oratorium Dobrych Ludzi od św. Marcina. Gratuluję Ani i czekam na decyzję, co do nagrody :)

20 komentarzy:

  1. Znalazłaś swoje miejsce. Piękne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekne swieto Matki Bozej Rozancowej, a figurka poprostu urocza,pozdrawiam, irena z Poznania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Figurka"? Co by na to powiedzieli z trudem dźwigający ją mężczyźni? Hi, hi, hi.

      Usuń
  3. Witaj Małgosiu. Dobrze, że znalazłaś swoje miejsce - piękne miejsce! Obrazek z kalendarza to fresk z Oratorium Dobrych Ludzi od św. Marcina.
    P.S. List się pisze, ale jakoś opornie mi to idzie... może będzie niespodzianka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Gratuluję! To się nazywa oko! Czekam więc na decyzję, co wolisz: kalendarz, czy katalog. Tato wraca do Polski za tydzień, więc wyśle przesyłkę z kraju, co będzie pewniejsze niż miałaby iść zza granicy. Kartki wysłane trzy tygodnie temu dotąd wędrują szukając Polski :)

      Usuń
    2. Skontaktujemy się maiowo, Aniu :) Jeszcze raz gratuluję :)

      Usuń
    3. Jeszcze tylko się odezwij z adresem :) Katalog właśnie zbliża się do Polski :)

      Usuń
  4. Żałuje, że nie dotarłam. Pociesza mnie fakt, że w przyszłym roku też tu będę i w następnym i ... juz na zawsze :) Takie lokalne festy są wyjątkowe. Tym bardziej, że świętowane wsród znajomych twarzy ! Największe wrażenie robi na mnie jak zwykle zgranie wsród mieszkańców.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwyca mnie, ze ludzie uczestniczą spontanicznie i z ochotą w świętach. To buduje. Zdjęcie dłoni kobiety, która trzyma i smartfon i różaniec... bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam ostatnio w szpitalu i śmiałam się sama z siebie, ale dzięki temu, że miałam ze sobą smartfona, mogłam znaleźć modlitwy. I tak odmawiałam do św. Rity (tak) i do św. Judy Tadrusza i do św. Jana Pawła II. Znak czasów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już od dawna do św. Rity tyko z telefonu, hi hi hi :) Mam nadzieję, że wizyta w szpitalu nie oznaczała pogorszenia stanu zdrowia.

      Usuń
  7. Wizyta w szpitalu oznaczała każdego dnia dobrą, a wręcz coraz lepszą nowinę. Niestety znowu sytuacja jest trudna, ale mam nadzieję, że wszystko się ułożyć pomyślnie. Jestem po dwóch poronieniach i obecnie jestem w ciąży. Prawdopodobnie to dwojaczki. I ciąża jest zagrożona. Św. Rita jest mi bardzo bliska. Jako matka i jako kobieta, która kochała prawdziwe.
    No i się chyba wyzaliłam... Ale nie kasuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to najpierw gratuluję, ale przede wszystkim obiecuję modlitwę w tej intencji - każdego dnia rano odmawiam nowennę do św. Rity, w której wymieniam wszystkie poważne potrzeby bliskich i nie bliskich. Dizisiaj od rana była już prośba o utrzymanie ciąży. I bardzo dobrze, że Pani nie skasowała komentarza, proszę tylko czasami dać znać, czy wszystko w porządku.

      Usuń
  8. Nie wiem, czy powinno się dziękować, niemniej ja dziękuję. I ja codziennie rano odmawiałam do Św. Rity nowennę oraz Triduum. Jest mi bliska, nie potrafię tego nazwać, ponieważ to zabrzmi może i głupio, ale po prostu do niej dobrze mi się modli. Dzisiaj jest lepiej niż wczoraj. Wieczorem będę się kontaktować z moją panią doktor, która zdecyduje, czy mam przyjechać jeszcze dziś, czy czekać do umówionej na jutro wizyty. Nie skasowałam sama nie wiem czemu. Jakoś słowa same popłynęły. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że słowa nie zostały skasowane, tylko że teraz niepokoję się milczeniem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze.

      Usuń