Za wcześnie ogłosiłam zwycięstwo nad grypą, a ta paskuda usiłowała mi (i ciągle jeszcze usiłuje) przeszkadzać w realizacji zamierzeń. Z pewnym wysiłkiem, ale ogarnęłam dom i przygotowałam obiad. Tak, tak, w tym roku w końcu odpuściliśmy śniadanie, bo siedziałabym zupełnie sama. Krzysztof zawsze wszak ma Msze św., a Tata został w Polsce. Zainspirowana tutejszym zwyczajem skupiłam się na obiedzie, który był mieszanką polsko-włoską. Oczywiście, bardziej dumna jestem z polskich potraw, bo o te nie jest tak łatwo, a jednak był żur na własnym zakwasie, czy pascha z twarogu zrobionego z jedynego kefiru, jaki tu mogę znaleźć. Ciast aż za dużo, mimo, że upiekłam tylko sernik, ale dobre dusze podrzucają proboszczowi różne smakołyki, z colombą własnego wypieku na czele. Pogoda była tak piękna, że pryncypał postanowił odsłonić cytryny z zimowej otuliny (oby nie za wcześnie!). Okazało się, że w donicy leżało kilka cytryn. Co by tu zrobić? Akurat miałam trochę białka, więc sorbet cytrynowy aż się (w)prosił.
Wystrój opierał się o stare elementy plus wysiana rzeżucha, wycięte z gazety podczas grypy motyle oraz nowe filcowe dekoracje od niezawodnej Pani Marzenki (której dziękuję za pamięć).
Tak było w domu, a co poza nim? O tym wkrótce :)
Jestem oczarowana Twoimi świątecznymi dekoracjami. Są po prostu wspaniałe i śliczne. Piękne pisanki z kaligrafiami, motyle - nadzwyczajne. Czy one są na cienkim drucie? Też chciałabym takie zrobić. Mogłabyś podać "przepis" na nie? Życzę Ci powrotu do zdrowia i dużo ciepła. Całuski
OdpowiedzUsuńOh! Cieszę się, że Ci się spodobały. Tak motyle są przyklejone do cieniutkiego drucika, który wesoło sprężynuje, bo go delikatnie odwijałam z kłębka. Przyklejałam w ten sposób, że brałam dwa motylki, kładłam trochę kleju i sklejałam ze sobą, ale tak, żeby pomiędzy nimi przechodził drucik. Motyle są wycięte z gazety, jakoś nie umiałabym z książki, choć mam pełno byle jakich, Podbarwiłam je farbkami, wysuszyłam, "wyprasowałam" między kartkami książki.
UsuńWarto fekorowac, warto celebrować. Podpatrzyłam i zapamiętam te kosze z wydmuszkami i ptaszkami marzenie.Wszystkie dekoracje bardzo świateczne!
OdpowiedzUsuńTy na pewno byś umiała sama wykonać :)
UsuńJak zwykle wszystko pięknie, aż trudno wybrać faworyta - czy motyle czy kaligraficzne, cudne pisanki ?
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo zdrowia. Marzena
To może lepiej nie wybierać faworyta? Kaligraficzne pisanki mam już chyba z dwa lata. Tylko motyle, wbrew wyglądowi, tchną nowością.
UsuńCudnie! Moimi faworytami są baranki z drutu :).
OdpowiedzUsuńNo i cała reszta, jak wiosennie, zielono, rześko!
Kinga
Baranki wcisnęłam w drzwiczki od okienka, przez które zagląda się do kościoła. Nie chciałam za bardzo ich pokazywać, bo to jedno z miejsc, które woła o remot do nieba. Zresztą, jak cały dom.
Usuńjak zawsze dekoracje piękne, Pani nawet z gazety potrafi wyczarować cuda. Że też ja nie mam takiej wyobraźni i zdolności.
OdpowiedzUsuńDziękuję za świąteczną kartkę !!! dotarła !!! :)
Kwestia wprawy. Gdy byłam poczatkująca nauczycielką plastyki, podobnie myślałam o moich uczniach. Okazało się, że to nieprawda. Każdy ma jakąś wyobraźnię i zdolności - kwestia praktyki i odpowiedniego poprowadzenia przez nauczyciela.
UsuńMalgosiu, pieknie, orginalnie i artystycznie. Jestem zachwycona,podziwiam co mozna wyczarowac na wielkanocny stol.Fajnie, ze sie dzielisz z nami. Zdrowka I duzo artystycznych natchnien.
OdpowiedzUsuńZaraz sama rozpłynę się z radości od zachwytów, a ja z ledwością dałam radę to przygotować.
UsuńDołączam się do chóru zachwyconych czytelników bloga. Fantastyczne dekoracje! Chciałabym, jak jedna z czytelniczek zawołać: że też ja nie mam takiej wyobraźni! Szczerze - i naprawdę życzliwie - zazdroszczę :-)!
OdpowiedzUsuńMoim faworytem - bo niespodziewane i nieoczekiwane - są motyle z gazety. Super!
Małgosiu, spóźnione, ale nie mniej serdeczne życzenia z racji trwającej Wielkanocnej Radości, przede wszystkim zdrowia, miłości i życzliwości otoczenia oraz wielu inspirujących pomysłów artystycznych!
Ewa z Legnicy
Do życzeń dołącza się mój małżonek - a jakże - Adam :-)
O wyobraźni już napisałam - każdy ją ma, tylko czasami głęboko ukrytą :) Jakąż trzeba mieć wyobraźnię, by wyjść za mąż za Adama, mając na imię Ewa :)
UsuńDziękuję za zachwyty i za życzenia. Aktualne każdego dnia roku :)
Dołączam się do zachwytów nad dekoracjami. Po prostu rewelacyjne. A te baranki druciane są słodkie. Chciałabym takie umieć zrobić. A paschę ja robię z mleka świeżego (no-ze sklepu) i śmietany. Mogę ci mailem przesłać przepis.
OdpowiedzUsuńA w oktawie Wielkiej Nocy również życzę Wam wszystkiego najlepszego.
Jagoda z Lublina
Oj! Dziękuję bardzo. I za komplementy i za chęć podzielenia się przepisem. Z chęcią skorzystam i w oktawie odwzajemniam życzenia. Wszystkiego naj ...
UsuńAleż ślicznie na tej plebanii. Zielono i wiosennie. Aż chciałoby się siąść do wielkanocnego stołu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aldona
Lubię stroić stoły, pokoje, miejsca, podkreślając w ten sposób uroczysty charakter danego święta.
UsuńWitam serdecznie:) Złamałam swoje postanowienie, bo miałam napisać dopiero po przeczytaniu całego bloga, co - jak widać - nastąpi już niedługo:)(dobrze mi idzie, już m.in. dwa urlopiki małe tu spędziłam i co tu dużo gadać... zadomowiłam się:D)Ale do "ad remu": ciekawość mnie zżera, czy to są jeszcze te słynne "puste jaja pewnego ptaka"?:)
OdpowiedzUsuńP.S. Droga Małgosiu, przy okazji dziękuję pięknie za to, że tak ciepło i życzliwie nas tu gościsz - strawą duchową i cielesną, minus tej cielesnej jest taki, że jak oglądam te kulinarne foty, to mam mus natychmiastowego gnania do kuchni...
Z całego serca pozdrawiam - Barbara (ta "mądralińska" od Renesansowego komiksu, ale już Cię na żadne przewodniki nie będę namawiała, TU mam wszystkiego pod dostatkiem:))
Droga Basiu! Tak, na pewno to są te puste jaja :) Cieszę się, że znalazłaś tu tyle dobrego, ile opisałaś. Jest mi niezwykle miło być tak postrzeganą. Nie żałuj cielesnej strawy, tylko tam przy jakim smacznym kąsku miło mnie wspomnij :) Pozdrawiam upalnie.
Usuń