Nie pamiętam, żeby mnie aż tak zapraszano w San Pantaleo, ale to nie znaczy, by tego nie było. Na początku pewnie mocno się migałam, bo nie znałam języka, a potem ludzie się przyzwyczaili, że nie wpadam na kawę.
Tu od razu jest inaczej, więc gdy jedna pani skonkretyzowała zaproszenie, z chęcią zajrzałam do jej domu.
Dzięki temu odkryłam, że widziane z okien plebanii (czyli od dołu) budynki, to tylko przykrywka, tam jest ich o wiele więcej, tworzą tak zwane borgo. Zwarta zabudowa pokazuje, jak trzeba sobie radzić w górzystym terenie - wykorzystać każdy skrawek powierzchni, dlatego powstają te charakterystyczne skupiska.
Podczas wizyty poprosiłam o pozwolenie na zrobienie zdjęcia, ale nie domu z otoczeniem, tylko całego kompleksu parafialnego, widocznego z balkonu. Przyznacie sami, że z takim światłem zachodzącego słońca nie można było się opanować?
Borgo to nie miejsce. Borgo to stan umysłu. Ludzie najczęściej są tam bardziej otwarci i bardziej zżyci. Gotowi do pomocy.
OdpowiedzUsuńZaczynam to odczuwać. Fantastyczne miejsca!
UsuńDla takich zdjęć,watro było pójść na tę proszoną kaweczkę{wypiłabym nie jedną}Magiczne miejsce.Pozdrawiam Roksana
OdpowiedzUsuńNa kaweczkę w ogóle było warto pójść. Dobrze, że już w ogóle piję kawę :)
UsuńA mi się podoba!
OdpowiedzUsuńInaczej być nie może!
UsuńJeśli popatrzymy z innej perspektywy,widzimy inaczej.Rzeczywiście,trudno się oprzeć takiemu widokowi.Piękny kadr,cudowna gra świateł.A.P
OdpowiedzUsuńPrecyzyjnie określone - takie miejsce to samograj fotograficzny :)
Usuńto taka sąsiadka dokładnie zerkająca w Wasze okna :)
OdpowiedzUsuńTak, możemy sobie machać. Ona głównie może mnie widzieć z sypialni i pracowni. Mówi, że widzi Madonnę stojącą w kościele, gdy drzwi są otwarte na oścież. To bardzo miła i kochana starsza pani.
Usuń