Nie dało się go nie zauważyć, stał cały pożółkły na strychu. Czasami jakieś panie przecierały go z kurzu, lecz nikt już nie widział szans na poprawę.
Mogłam zostawić go dla towarzystwa, warto mieć pokorny przykład u boku, gdy człowiekowi roją się w głowie różne pomysły, a stał wszak w mojej przyszłej pracowni. Jednak Alojzy marzył, by wrócić do kościoła.
Myśleliśmy, że ustąpił miejsca innej figurze, która ewidentnie na siłę została wepchnięta do niszy.
Proboszcz zarządził, żeby Chrystus wraz z Maryją flankował prezbiterium, a Alojzy miał zająć miejsce w niszy.
A że żółtaczka jest chorobą zakaźną, postanowiłam zająć się uleczeniem figury, a przy okazji powiedzieć "dzień dobry" parafii.
Na powrót Luigiego wykorzystałam dzień, gdy nie było mnie w Tobbianie. Nie chciałam zabierać św. Alojzemu należnej mu uwagi. I tak oto, niespodziewanie dla nikogo, figura wróciła do świątyni.
Wtedy okazało się, że to nie jest ta nisza, statua została kiedyś "wypchnięta" przez św. Józefa, za którego też się w przyszłości zabiorę. Na razie dam mu spokój, a Gonzaga zadowolony stoi w niszy tuż przy wejściu, zawsze to już nisza kościelna, a nie poddasze plebanii. Nie zdążyłam już go sfotografować z bliska, w tym samym oświetleniu, więc zdaje się być dużo łagodniejszy. Ścigałam się z czasem, bo miałam jeszcze inną pracę do wykonania, o czym już w następnym wpisie.
Gdyby ktoś z parafian nie wiedział, w jakim stanie był Alojzy, pod spodem chwilowo zawisła jego fotografia z okresu żółtego.
PS. Sprostowanie z 21 czerwca, dnia święta Alojzego: Okazało się, że Ludwik, jak go wcześniej nazywałam, wcale nie jest Ludwikiem. Pomyłka wyniknęła z tego, że po włosku mówi się na niego Luigi i ma te same atrybuty, co św. Ludwik z Tuluzy. Proboszcz w końcu przyjrzał się mało czytelnym literom na bocznym ołtarzu, który kiedyś należał i znowu od dzisiaj należy do Alojzego. Okazało się, że chodzi o św. Alojzego Gonzagę.
Kochana! Ty to potrafisz nawet świętych wskrzeszać!Jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńZ tym to bym była ostrożna :) Po prostu żal mi było, tym bardziej, że kościół w Tobbianie strasznie chłodny w wystroju, wyrzucono z niego wiele starych elementów. Trezba go "ocieplić".
UsuńNo, no, ale przemiana! A koronka to jest 'prawdziwa' pasmanteria????
OdpowiedzUsuńGratuluje 'startu' ;-)
Pozdrawiam
A
I sprowadzać na właściwe miejsce...:) Piękny jest!
OdpowiedzUsuńDobrze to nazwałaś Mażenko - Luigi wrócił na właściwie miejsce - do świątyni.
Usuńjestem pod wrażeniem ! a Chrystus faktycznie wyglądał jakby się zmieścił na "wpych"
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mu szyi nie złamali wpychając do niszy.
UsuńOj, pięknie spełniłaś marzenie Ludwika o powrocie do kościoła.Dobra robota!Zdecydowanie z żółtaczką nie było mu do twarzy!No i okres jego powrotu,nie bez znaczenia....Pozdrawiam Roksana
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję :) Także w imieniu Ludwika :)
UsuńMalgosiu, obojetnie za co sie wezmiesz, zamieniasz to w "zloto":)Oczywiscie nie za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki a talentem, praca i poswieconym czasem.
OdpowiedzUsuńJednym slowem, przywitalas sie z parafia z przytupem i mam nadzieje ze parafianie docenia jaki maja "skarb" w Twojej osobie.
Jak zrobilas te koronki u sw. Ludwika? Czy to jest material koronkowy, usztywniony?
Pozdrawiam Malgosia
Dziękuję bardzo :) Odnowienie było przemyślaną decyzją, już wiem, jak bardzo Włosi cenią artystów i jak lubią się chwalić. A że jakoś trudno mi chodzić po ludziach i mówić, że coś tam umiem, więc w ten sposób się przedstawiłam :) Koronki są stare, prawdziwe. Lekko usztywnione.
UsuńSw.Ludwik,nieprzecięta postać.Lączył wolę i łaskę,logikę i porządek.Warto go było"wskrzeszyć".Dobra robota Małgosiu.A.P.
OdpowiedzUsuńDziękuję z całego serca :)
UsuńPięknie się prezentuje i ma swoje właściwe miejsce. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńŚwięty dżentelmen cudownie ocalony i jednocześnie przypomniany.A.P.
OdpowiedzUsuńWszystko prawda, tylko ten cud to chyba mało cudowny :)
UsuńJakąż piękną szatę otrzymał święty,iście świąteczną.Właściwy święty,na właściwym sobie miejscu.Czarodziejko,och czarodziejko Roksana
OdpowiedzUsuńGdzieżbym śmiała czarować na katolickiej plebanii, hi hi hi :)
UsuńA który to św. Ludwik?
OdpowiedzUsuńFrancuski, z Tuluzy, tyko o tym wiem, że się przedstawia go z koroną pod nogą. Najmłodszy biskup w Kościele.
UsuńOkazało się, że to wcale nie Ludwik. Wyjaśnienie dopisałam w artykule.
UsuńWspaniały... łagodnie smutny jak Pierrot.
OdpowiedzUsuńWydawał się nawet ciut obrażony, gdy go zobaczyłam na strychu :)
Usuń