Dopisane dzięki wspaniałym Czytelnikom: W Polsce znane jako Dni Krzyżowe, ale chyba nie w każdym regionie. No i w Niemczech też są. Mogłam tak przypuszczać, że to ogólnokościelne zwyczaje, gdyż wyjaśnienia zawsze mówiły o tradycji w Kościele Katolickim, a nie we Włoszech.
Rogazioni (dni przebłagalne) to były dni z różnymi nabożeństwami, ale wyróżniała je forma procesji
z suplikacjami. Prosiło się w nich o dobre życie, plony, ustrzeżenie przed kataklizmami.
Krzysztof słyszał o nich od wielu lat, nie wiedział jednak, jak "ugryźć" temat. No i wystarczyło przeprowadzić się do Tobbiany, a tu każdy wie, czym są rogazioni, obecnie ograniczone do jednego dnia - Wniebowstąpienia Pańskiego.
Przyznam się, że miałam lekkiego stracha, czy dam radę, bo nie dość że procesja zaczynała się o 6:30 i miała trwać do 9:30 (plus potem Msza św.), to jeszcze moja kondycja jest w stanie szczątkowym.
Najtrudniejsze były strome podejścia w samej Tobbianie. Teraz już się nie dziwię starszym paniom rześko idącym uliczkami, skoro każdego dnia muszą pieszo pokonywać wielkie różnice wzniesień.
Mnie dopomógł zachwyt. Było pięknie, ze słońcem powoli rozlewającym się zza wzgórza.
Nadrabiałam ciągle drogi, bo musiałam się zatrzymywać, nie mogłam odpuścić widokom.
Przyznacie sami, że nie mogłam?
Ważne, że ludzie dopisali. Tradycja już powoli zamierała, poprzednicy Krzysztofa chyba nie garnęli się do takiego wysiłku, ludzie sami odprawiali procesję, dzięki czemu nie zapomnieli tradycji. Nikt nie liczył aż na taką grupkę chętnych. Liczono, że będzie około 5 pątników. Ha! Poszło 30! Najstarsza uczestniczka procesji ma 87 lat, Liliana - zawsze pełna humoru i wigoru. Bravissima!
Procesja zatrzymywała się przed niektórymi kapliczkami (a jest ich tu bardzo dużo).
Doszliśmy do miejsca zwanego San Poteto z krzyżem upamiętniającym ten punkt pielgrzymiego postoju w średniowieczu. W tamtych czasach stał tu erem z kościołem, ale śladów po nim nie uświadczycie, ponoć jest jakaś kupka kamieni, która ma być pozostałością po świątyni. Nie rozglądałam się, bo wszyscy rozsiedli się, jedli śniadanie i ... rozmawiali, oczywiście.
Byłam na to przygotowana, miałam nawet kanapki na zbyciu, sama z kolei dostałam słodkie co nieco. Kiedyś podczas postoju dzieci łapały tu świerszcze.
Mijający nas liczni kolarze robili znak krzyża i jechali dalej.
Jednemu, który poprosił o modlitwę za niego, dałam garść poziomek, sama obdarowana przez inne kobiety tak pięknym bukiecikiem:
W Tobbianie mieliśmy dobrze, wyruszywszy wczesnym rankiem. W drugiej parafii Krzysztofa, w Fognano Rogazioni zaczęły się o 15.00, więc proboszcz z lekkim niepokojem patrzył, czy niektórzy starsi uczestniczy przeżyją marsz w upale. Dali radę, ilu wyruszyło, tylu wróciło :)
Mi piaceva tanto di andare da edicola a edicola.
Ammetto che ero preoccupata se potessi andare perché non avrei la forza, la mia condizione era in uno stato rudimentale. Le salite erano la parte più difficile della processione. Ora non mi stupisce la salute delle vecchie signore che raggiungono le case superando le grandi differenze di altitudine.
Tutto profumava di primavera, si respirava della gioia.
Dovevo avere forza di più, perché mi sono dovuta fermarsi lungo la strada, non potendo non fare le foto.
E 'importante che le persone sono venute. Abbiamo sperato che sia stato almeno di circa cinque pellegrini. Ha! Erano in trenta!
Il più vecchio partecipante della processione è di ottantasette anni, Liliana - sempre piena di umorismo e vigore. Bravissima!
Davanti ogni tabernacolo Don Cristoforo diceva una breve supplica, benedicendo con l’acqua e la croce sui quattro angoli del mondo.Dicevamo anche Rosario.
Tobbiana è partita la mattina presto, ma Fognano le Rogazioni hanno iniziato alle 15.00. Il Parroco vigilava per vedere come alcuni dei più anziani sopportavano il caldo. Sono riusciti!
Bella tradizione!
OdpowiedzUsuńNawet ja, dla której szósta rano to środek nocy, chętnie zerwałabym się i poszła :).
Kinga
Zwłaszcza przez Tobbianę, co?
UsuńPiękna tradycja! W Polsce też są takie procesje ale 15 sierpnia!
OdpowiedzUsuńTo coś chyba innego, bo te dotyczyły dnia św. Marka, czyli 25 kwietnia i dni przed Wniebowstąpieniem, co obecnie zredukowało się do jednego dnia w sam dzień Wniebowstąpienia, przeniesiony tu na niedzielę.
UsuńW Malopolsce sa to tzw Dni Krzyzowe: przez trzy (!) dni procesje do trzech roznych miejsc ba terenie parafii. Oprócz Krzyza niesiona jest figura Zmartwychwstalego.
OdpowiedzUsuńPiekna tradycja.
O, to, to! Właśnie nie mogłam dojść do tego tłumaczenia, w żadnym słowniku. Dziękuję :)
UsuńPięknie kadrujesz.Zawsze fascynuje mnie światło.Słońce nad wzgórzami-superrrrrrrrrrrrrrrrrA.P.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie. Gdy ktoś mnie pyta o to, co mnie tutaj najbardziej fascynuje, to światło jest w czołówce. Ale ono jako takie zawsze mnie się trzymało :)
UsuńZnam z Polski jako Dni Krzyzowe. Tutaj gdzie teraz mieszkam(Niemcy) sa rowniez znane. Przez trzy dni,(od poniedzialku do srody) przed Swietem Wniebowstapienia, odbywaja sie procesje do trzech miejscowosci.Wniebowstapienie jest tutaj dniem wolnym od pracy i obchodzone zawsze w czwartek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJola
Świetnie! Jest pełne potwierdzenie. Nie umiałam znaleźć żadnych informacji o Dniach Krzyżowych, bo słowniki inaczej tłumaczyły, niemieckiego z kolei nie znam. A tam, gdzie mieszkałam w Polsce, ten zwyczaj już zamarł. Ślicznie dziękuję i pozdrawiam.
UsuńJa mieszkam na Śląsku i co roku w naszej parafii odprawiane są Dni Krzyżowe."Z Wniebowstąpieniem Pańskim łączą się tzw. Dni Krzyżowe obchodzone w poniedziałek, wtorek i środę przed tą uroczystością. Są to dni błagalnej modlitwy o urodzaj i zachowanie od klęsk żywiołowych. Obchód Dni Krzyżowych zapoczątkował w Galii ok. roku 470 biskup diecezji Vienne - Mamert, w związku z klęskami nieurodzaju, trzęsienia ziemi i wojny (...)" http://niedziela.pl/artykul/59511/nd/Dni-Krzyzowe
OdpowiedzUsuń