To akurat nic dziwnego, wszak pranie to ulubiona dyscyplina domowa włoskich gospodyń, ale w Catselnuvo di Berardenga rozpanoszyło się ono niezwykle.
To był 1 maja 2017 roku. Rzutem na taśmę zdążyliśmy przed zapowiadanymi ulewami, czego nie zapowiadało zwodnicze niebo. Pamiętam, że miałam tego dnia jeszcze kilka innych punktów na mapie, do dwóch miejsc zajrzeliśmy już w deszczu i niewiele zobaczyliśmy. Warto jednak wrócić do wycieczki, warto wrócić też na południe Chianti, by pomyszkować po okolicach Castelnuovo Berardenga.
Każde takie wspominki to radość! Teraz, gdy czekają mnie długie miesiące z dala od Italii - bezcenne.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia , do nienapatrzenia się .. Marta
OdpowiedzUsuńJest mi niezmiernie miło.
Usuń