Pojechałam tam z Kasią i Matteo, moimi przyjaciółmi, których poznałam dzięki swojej wystawie.
O celu wyprawy napiszę w następnym artykule, bo Parma to tylko tak "po drodze".
Zaczęliśmy od dużego Parco Ducale, gdzie wiosna bardzo nieśmiało zapraszała na spacery.
Kot z poprzedniego wpisu siedział przed teatrem, który przylega do parku. Nie był jedynym, nieopodal rozłożyła się cała kocia wioska.
Potem przeszliśmy na drugą stronę rzeczki i zanurzyliśmy się w stare miasto.
Czuć inny charakter, inną architekturę, nastrój miasta pełnego rowerów, innego od tych odwiedzanych w Toskanii.
To, co bardzo weszło mi w oczy, to wiele niezwykle elegancko ubranych kobiet, albo uliczka pełna sklepów z artykułami dla dzieci, dobrymi zabawkami, pięknymi ubraniami. Z tego wniosek, że mieszkańcy muszą się mieć zupełnie dobrze, jeśli takie sklepy utrzymują się, jeden przy drugim.
Najbardziej jednak zachwyciłam się baptysterium z zewnątrz i Duomo, także wewnątrz.
Na baptysterium już ostrzę pazurki. Kiedyś zobaczę i wnętrze.
Katedra zatrzymuje już samym portalem, a potem to sama uczta. Puzdereczko pełne fresków i skarbów.
Niestety, mój towarzysz aparacik jest w naprawie, więc nie mogłam poprzybliżać detali, ale to nic straconego, przecież i tak postanowiłam tam wrócić, zapewne nie jeden raz.
Na razie jeszcze możemy pokręcić się sferycznie po wnętrzu katedry.
Skoro tytuł jest kulinarny, to na koniec nasze rozważania z powrotnej drogi.
Matteo zastanawiał się, która forma nazwania mieszkańca Parmy jest poprawna - Parmense czy Parmigiano. Szybko zaczęłam latać po internetach, ale nie znalazłam jednoznacznego stanowiska.
Po powrocie do domu sięgnęłam do olbrzymiego słownika języka włoskiego (21 opasłych tomów!) i teraz mogę powiedzieć, że Parmigiano, choć użycie Parmense nie jest niepoprawne, lecz może nie tak oficjalne, za to wyraźniej ma bliższe powiązania z językiem łacińskim.
Gdzie tu kulinaria?
No przecież Parma to nie tylko stolica szynki parmeńskiej, ale i parmezanu.
Podczas poszukiwań lingwistycznych dotarłam w końcu do wyjaśnień, czym się różni Parmigiano Reggiano od Grana Padano. Zawsze wydawały mi się bardzo bliskie, a wręcz identyczne smakowo i strukturalnie. Nie licząc różnic w smakach, zależnych od długości dojrzewania.
Pierwsza podstawowa różnica, to miejsce produkcji. Najprościej ujmując, na południe od rzeki Pad powstaje Parmigiano Reggiano, a na północ Grana Padano. Wśród niezwykle finezyjnych różnic znalazłam informacje o odmiennym sposobie karmienia krów, użyciu mleka z udoju porannego i wieczornego, czy o czasie robienia ekspertyz i nadawania serom oficjalnych oznaczeń długości dojrzewania. Dla parmezanu może to być ponad 30 miesięcy (i taki właśnie kupiłam - pycha!), dla Grana Padano może to być maksymalnie ponad 20 miesięcy. Chociaż i tak w przypadku obydwóch gatunków trafia się i dużo dłuższe dojrzewanie. Bądź tu mądry i pisz wiersze!
Tak zupełnie na deser zaserwuję Wam kocie salami, czyli Salame Felino, które widziałam na jednym stoisku, zupełnie wyleciało mi z głowy zrobienie zdjęcia. Nazwa trochę budzi niepokój, ale że co? Z kota zrobili? Ależ nie, po prostu w powiecie parmeńskim jest miejscowość Felino, w której produkuje się zastrzeżoną salami.
Malgosiu, bardzo cenie Twoje wpisy i jestem za nie wdzieczna.
OdpowiedzUsuńDzisiejsza wiadomosc skierowala moje mysli w Twoja strone:
https://www.bbc.com/news/entertainment-arts-47726017
Pozdrawiam
A
Na włoskich stronach jest też potwierdzenie tego odkrycia. Nie dziwi, gdy się chociaż trochę wie, jak funkcjonował dawny warsztat malarski. Często powstawało w nim kilka podobnych obrazów, bo mistrz dawał kartony uczniom, według których malowali obrazy, często też ostateczne dotknięcia pędzlem należały do nauczyciela. Ciekawe jest, że nikt na to wcześniej nie wpadł, by zbadać obraz od tej strony, przecież wielkie tuzy historii sztuki na pewno o tym wiedzą. Wszyscy ulegli sugestii, że mają do czynienia tylko z kopią?
Usuń