poniedziałek, 3 sierpnia 2009

WIECZORNE SCHŁADZANIE

Dzisiaj lekko się ochłodziło, ale to pierwszy dzień taki. Do tego czasu ograniczaliśmy aktywność pozadomową do wieczornych wyjść. W sobotę wraz z lodami, ale bez aparatu fotograficznego, pojechaliśmy do Giaccherino. Pogadaliśmy sobie z Marzenką, posiedzieliśmy zachwycając się spokojem miejsca.

Niedziela nadal upalna, więc popołudniu zaszyłam się w pracowni, z dwóch stron schładzana kilmatyzatorem. A wieczorem pojechaliśmy we troje wraz z Flipem i Flapem na lody i zachód słońca do ... Florencji.

Pomysł sam w sobie przedni i ciągle budzący we mnie zdumienie, że tak można, że to tylko pół godziny. Dodatkowo mieliśmy szczęście i znaleźliśmy wolne miejsce na Piazzale Michelangelo, bo wszak tam najlepiej podziwiać widoki.

Zaczęliśmy od lodów, potem przez chwilę przyjrzeliśmy się młodej parze obfotografowywanej przy obstrzale wzroku wielu turystów.

Parę minut czekaliśmy na wolne miejsce w barze VIP.

Zachodzenie słońca trochę trwa, więc dobrze usiąść przy czymś słodkim i jakimś napitku. Większość zajęła miejsca na schodach.

Jednak Tata powinien być uhonorowany normalnym krzesłem, by spokojnie podziwiać panoramę stolicy Toskanii:

Bogusiowi chyba jednak się nie spodobało, bo popiskiwał, więc przeszłam się z psami po placu wyszukując miejsca mniej zaludnione, a i tak zostałam zaczepiona przez dwie Amerykanki, właścicielki mopsów. Jedna z nich mówiła po włosku, więc na początku nie załapałam z jaką nacją mam do czynienia, za to ona od razu "posądziła" mnie o Europę Wschodnią, a dokładniej o Rosję. Druga miała mało rozumną minę, więc gdy się przyznałam, że możemy porozmawiać po angielsku, zobaczyłam rozanieloną twarz tej drugiej.

Poczekaliśmy na nocne oświetlenie Florencji. Budowle wydobyte z ciemności zyskują na uroku. Ale czy mogą jeszcze więcej?

Latarnie zapalone nad Arno przypominają mi gwiazdy nanizane na sznurek.

Niezła strojnisia z tej rzeki, nieprawdaż? Skuszeni teatralnością oświetleń podeszliśmy na chwilę pod kościół San Miniato al Monte. Czarne niebo za świątynią i frontalne ujęcie zabrały bryle przestrzeń tworząc dwuwymiarową dekorację, piękną dekorację!

Bogu dziękuję za tyle piękna.

8 komentarzy:

  1. Tak pięknie, aż zapiera dech:-)
    Chyba chciałabym zobaczyć zachód słońca we Florencji;-)
    Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. jest za co dziękować, to prawda...pięknie i tyle!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dziękuję Tobie Małgosiu - za ten blog i za to co właśnie mam przed oczami - te piękne zdjęcia Florencji.
    Są niesamowite!
    Sciskam:***

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień przywitałam zachodem słońca we Florencji.To dzięki Tobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachód słońca ...we Florencji ehhhh. Pomarzyć...
    Dziękuję za te przyjemności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jak sobie poczytam i pooglądam na noc to może mi się przyśni...

    OdpowiedzUsuń
  7. ... aż nie wiem co powiedzieć ...

    OdpowiedzUsuń
  8. No i trzeba sie tam wybrac...
    Piekne zdjecia, zachecilas ale i tym opisem takze :)

    OdpowiedzUsuń