niedziela, 7 listopada 2010

ZIELEŃ ORNATOWA

Jest taka?
Otóż okazało się, że tak.
W sobotę odbyła się parafialna kolacja, na którą zaproszono wszystkie osoby, które pomagały przy organizacji październikowej festy. Z przydziału obowiązków mnie przypadło strojenie stołów. Ufff! Dobrze, że nie gotowanie. Problemem były naczynia jednorazowe, nie znoszę ich. Ale skoro już mają być, to czemu nie kolorowe? A jakie barwy? I co żywego położyć na stołach? Listopad to sezon na oliwki oraz kaki. To drugie drzwo w tym roku słabo obrodziło, więc pomarańczowe kule odpadły. Zostały oliwki. w ogrodzie mamy jedno owocujące drzewo. A że nie będziemy z niego wyciskać oliwy, może trochę zaprawię w słoiki, więc spokojnie naścinaliśmy gałęzi.
Po jednorazowce pojechał Krzysztof. stanął w sklepie i nie wiedział, co wybrać, więc ucięliśmy sobie konferencję telefoniczną. Obrus najpierw miał byc pomarańczowy, ale nie było ponoć ciekawych talerzy.
- No to może zielony obrus?
- Jest.
Pytam:
- Jaki odcień, czego najbliższy?
- No, mojego ornatu - odpowiada Krzysztof.
I tak oto po całym popołudniu spędzonym w circolo wymodziłam papierowymi serwetkami, oliwkami w przezroczystych kubkach sześć stołów na 60 osób. Obawiałam się, czy nie zostanę wyklęta za użycie skarbu Toskanii jako elementu wystroju. Okazało się, że bardzo ich tym chwyciłam za serca.
Kolacja była wspaniała i w przemiłej atmosferze. Uśmiałam się jak łysa norka.
Najpierw (jeszcze przed posiłkiem) długa rozmowa z 80 letnim Dino. Między innymi zeszło na miasta w Polsce, gdzieś po drodze pojawiła się Częstochowa. Gdy opowiedziałam memu rozmówcy o pieszych pielgrzymkach z Gorzowa czy też z Warszawy (w których oczywiście uczestniczyłam), to wytrzeszczył na mnie oczy i się zapytał, czy w Polsce żyją atleci?
Podczas kolacji usiadłam przy Pauli - autorce płaszcza dla Madonny. Bardzo się lubimy. Paula poszła w zawody z pysznym menu: crostini różnego rodzaju, finocchiona, polenta z ostrym sosem, zuppa di pane , mięso ze szpinakiem i oszałamiające słodkości, takie jak tiramisu mocno kawowe, amaretii z mascarpone obtoczone wiórkami kokosowymi, ptysiowe ciasto z bitą śmietaną,, biszkopt z jagodami, murzynek z orzechami - ech! Nie myślcie, że dałam radę wszystkiemu, jak zawsze wyszłam z żalem, że nie mogłam spróbować wszystkiego, ale pojemność mojego żołądka wieczorem nie jest przystosowana do jakichkolwiek posiłków. A tutaj dodatkowo mam olbrzymią słodycz w sercu. Otóż wspomniałam, że Paula poszła w zawody z menu, gdyż złożyła mi propozycję nie do odrzucenia. Otóż chce mi coś uszyć. Cokolwiek zechcę. Zabierze mnie też do dobrego sklepu z tkaninami. No i mam zagwozdkę! Co ja mam chcieć?
Na koniec kolacji kilka kobiet prosiło mnie o nauczenie składania serwetek, co z chęcią uczyniłam, a one zaczęły się podmawiać, żebym im jakiś kurs strojenia zrobiła. Kto wie? Może kiedyś?
Tymczasem zapraszam do circolo na chwilę prze kolacją. Sama lecę myśleć nad fatałaszkiem - taka baba ze mnie :)

5 komentarzy:

  1. Jaki sympatyczny ,klorowy stół!
    A tak przy okazji -wspaniała jest sama idea wspólnych spotkań przy stole ,zacieśniania więzi niewielkich ,parafialnych społeczności... Jak szkoda ,że u nas tylko sporadycznie odbywają się np ,,Wigilie''dla takiej czy innej grupy ... Ech, przydałyby się takie spotkania naszym rozdyskutowanym rodakom...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pracy i sprzątania dużo, ale zgadzam się takie spotkania tworzą powtarzalny rytuał i ciągłość. Efektem może być jak widać znajomość z "krawcową", kroi się więc jakiś kostiumik czy garsonka. Spontaniczne i miłe. Wystrój uroczysty, a plastik okropny ale dla tylu osób...Nie starczyło by wody do mycia i rąk do wycierania. Gratuluję, bo dekoracja uświetniła spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajna kompozycja stołu, i nawet zielny kolor miło wypadł. ale delicje którymi na tej kolacji było Wam dane się delektować - wyborne.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No to niezla atletka ze mnie ;) za czasow licealno studenckich tez chadzalam wielokrotnie na pielgrzymki na Jasna Gore - z Gdyni. 18 dni wspanialych rekolekcji i nauki pokory. Ja i wyjatkowa szkola zycia.
    Pozdrawiam serdecznie!
    P.S.
    A naczynia jednorazowe nie takie zle...przynajmniej nie trzeba zmywac hihihi ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I tylko mnie tam nie bylo:(
    Caluje
    Joanna z kaffelatte

    OdpowiedzUsuń