Diabeł był bardzo zazdrosny o ten personalny sukces Świętego i chciał się zemścić na ściśniętym pomiędzy murami tłumie. Przywdział postać potężnego czarnego konia i zaczął wściekle galopować w kierunku ludzi, którzy najpierw chcieli uchylić się przed niebezpieczeństwem a potem zaczęli uciekać, by uniknąć stratowania.
Stojący na ambonie kaznodzieja zorientował się, jakie niebezpieczeństwo grozi wiernym, podniósł więc ramię i zaczął wykonywać znak krzyża w kierunku oszalałego konia i ten mimo galopu natychmiast się zatrzymał.
Ochłonąwszy ze strachu i uniknąwszy niebezpieczeństwa, wierzący zwrócili się do zakonnika z wdzięcznością. Szybko zorientowali się, że po koniu nie zostało ani śladu, w magiczny sposób rozpłynął się w powietrzu.
Okrzyknięto cud i w całej Florencji odbyło się wielkie jego świętowanie.
Kilka wieków później w celu upamiętnienia tego wydarzenia Bernardo Vecchietti podczas stawiania swojego nowego domu zamówił u Giambologny kutego diabła. Artysta wykonał uchwyt na flagę właśnie w takiej formie. Dzieło umieszczono dokładnie w miejscu cudownego wstrzymania i natychmiastowego zniknięcia konia, na narożniku kamienicy.
To wydarzenie zostało też uwiecznione w Loggi del Bigallo (tej małej, od południowej strony baptysterium).
fot. wikipedia |
fot. wikipedia |
Niestety nie mogę znaleźć zdjęć, więc pomogłam sobie wikipedią..
Forma rzeźby Giambologny musiała stać się popularna, skoro spotkałam kilka takich diabłów na jednej z kamienic stojących przy Via de'Bardi.
Widziałam także tego samego stwora bodajże w Sienie, ale nie jestem pewna.
Rozglądajcie się, może go spotkacie podczas wojaży?
Bedę ! Bede sie rozgladac,moze i we Wrocławiu znajdę jakiego. Za ciekawie piszesz! Znow się zaczytałam a praca stygnie :) lecę,ale wrócę !
OdpowiedzUsuńFlorencja... dziękuję!!! :-)
OdpowiedzUsuńO, ciekawe! :)) Lubię takie ciekawostki. Jak kiedyś będę we Florencji znowu to się porozglądam:)
OdpowiedzUsuńZnowu ciekawostka - dzięki Pani Małgosiu!
OdpowiedzUsuńNa pewno rozejrzę się już wkrótce w Toskanii. Jeśli zobaczę diabełka - zrobię mu niechybnie fotkę jakąś, choćby jedną. Obiecuję!
Cieszynianka
Fajna opowieść. I fajne diablisko.
OdpowiedzUsuńJa tam jednak wolę fotografować anioły.
Kinga z Krakowa
Przecudnej urody diabliska:-)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie szkardne strasznie te diabły, ale opowiastka ciekawa. Małgosiu jesteś mistrzynią szczegółów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAz ciarki poczułam,brrrrrr
OdpowiedzUsuńciekawie ..
dziekuję
Małgosiu Twoje panforte też na pewno zrobię:) Zastanawiałyśmy się który wziąć przepis, wybrałyśmy tamten, ale ponieważ juz wiem co i jak to zrobię na pewno kolejne:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło z zasypanego sniegiem Gdańska.
Ja mam juz dość zimy.
Nowe zdjęcie, jesteś taka zamyślona, ładne. A za Tobą drzewa? Chciałby się zapytać o czym myślisz, ale to Twoja tajemnica, do twarzy Ci z tym nerwem zamyślenia!
OdpowiedzUsuńŁadna fryzura i ta zaduma.....
OdpowiedzUsuńPani Małgosiu!Jednym tchem przeczytałam Pani książkę i jestem zachwycona Pani stylem-takim niewymuszonym, jakbym z Panią rozmawiała.Bardzo lubię czytać tego typu rzeczy-mój związek z Włochami jest taki tylko, ze siostra moja od 12 lat jest tam pielęgniarką, najpierw jak to bywa, musiała zostawić wszystko i jechać zarobić na życie po restrukturyzacji szpitala, a mieszkamy w małym mieście,gdzie o pracę trudno.Najpierw na czarno,opieka nad starszymi ludźmi, a potem legalnie w szpitalu i w klinice.Wyjechała mając prawie 50 lat,tez było jej bardzo ciężko, czasami brak pracy,ale trafiła w końcu na rodzinę pod Mediolanem,która do chorej mamy ją zatrudniła, nawiązała się przyjaźń, która trwa do dziś nawet po śmierci starszej pani.Ale nie o tym miało być.Teraz na bieżąco będę czytała Pani wpisy,przenoszą mnie jak w rzeczywistości w tamten świat, nie to, że mój jest gorszy, ale chętnie podróżuję wirtualnie,bo cierpię na straszną przypadłość pogłębiającą się z wiekiem(a mam już 55 lat)-boję się panicznie podróży, do autobusu, samolotu nie wsiądę za nic na świecie, nawet pociąg to trauma dalej niż 50 km, o samochodzie nawet nie wspomnę.Ale to nic,nie to miało być tematem.Jeszcze raz pozdrawiam Panią serdecznie, życzę wszystkiego najlepszego Pani i Księdzu Krzysztofowi oraz psom oczywiście.Proszę pisać,i dostarczać nam tutaj toskańskich wzruszeń.Tylko wczesnej wiosny zazdroszczę.Z mroźnej Ostródy -Grażyna
OdpowiedzUsuńczarny galopujących koni
OdpowiedzUsuńrzeczy koszmarów
klaczy noc
hence: the devil?
że co????
OdpowiedzUsuńKinga z Krakowa
P.S. Do Grażyny: nie spróbowałabyś czegoś zrobić z tą fobią? tyle pięknych rzeczy oglądasz niejako przez szybkę, a świat ma tyle pokus...
Do Małgosi: fajna fota!
Hi hi, no to psikus ze zdjęciem się udał, Kingo nie rozpoznałaś zdjęcia własnego autorstwa - to na krakowskim spotkaniu autorskim.
OdpowiedzUsuńDałam je,bo głupio trochę, żeby na blogu toskańskim było moje zdjęcie z Rzymu, to niemal zdrada:)
Ten komentarz przed Tobą brzmi mniej więcej jak para tłumaczenie google'a, he he. Bądź mądry i pisz wiersze :)
Pani Grażyno mi też się zrobiło smutno, że tak Panią lęki zamknęły w domu. Zdaję sobie sprawę z tego, że to niełatwe je pokonać, ale faktycznie są specjaliści, którzy umieją pomóc, ja bym nie odpuściła! Niech Pani walczy. Wiem, co piszę.
No proszę, jaka zdolna jestem!
OdpowiedzUsuńTo ja może zacznę pisać też wiersze :)
Tymczasem jednak trzymajcie tu za mnie jutro kciuki, najlepiej tak od 19-ej, bo wyżywam się w jeszcze innej dziedzinie artystycznej :))))
Kinga z Krakowa
I jeszcze do Grażyny: ja też wiem co mówię, jeśli doradzam Ci poszukiwanie jakiejś dobrej pomocy w sprawie fobii.
OdpowiedzUsuńK. z K.
zniewolenie często nas dopada,czasem jest to coś więcej.Wtedy trzeba szukać speca od ducha .Przynajmniej jeden na diecezję jest mianowany/reszta to urzędnicy?..boją się?mamona nie pozwala?/.Samemu też można ..ale trzeba :przebaczyć ,podjąć post,sakramenty,odciąć się od horoskopi,bioenergi,itp..WIEM O CZYM PISZĘ I UDZIELAM PORADY.Spokojnej nocy !
OdpowiedzUsuńże znowu zapytam: że co????
OdpowiedzUsuńKto tu pisał o jakiejś bioenergii czy innych horoskopach?
Anonimowy mój poprzedniku, brzmisz jak Savonarola... Wiesz, jak on skończył?:)
A może to Tobie jest potrzebna taka pomoc, o jakiej piszesz? Wiesz, trzeba przebaczyć, podjąć post, przyjąć sakramenty...By być w zgodzie z sobą, z innymi i z Bogiem.
Ale: każdy szuka pomocy i rady - i znajduje na swój sposób, więc zdaję sobie sprawę, że jednemu potrzebny jest ksiądz (tekst o mamonie i "urzędnikach" jakoś mi tu zupełnie nie pasują, a wyglądają raczej na zaczepki frustrata) a drugiemu dobry psycholog. A czasem wystarczy zwykła rozmowa z mądrym życzliwym człowiekiem
Kinga z Krakowa
No proszę, takie komentarze akurat pd wpisem o diable :)
OdpowiedzUsuńBywa, że człowiek potrzebuje speca od ducha, nawet egzorcysty, ale fobia nie od razu oznacza jakieś głębsze problemy duchowe, mogą być "tylko" natury psychologicznej, wtedy dobry egzorcysta odeśle po prostu do psychologa. Dobrze by było, żeby dobry psycholog umiał, w razie potrzeby, odesłać do egzorcysty. Każdy w swoim zakresie kompetencji.
Savonarola ..wiesz jak skończył?-skończył jak wielu męczenników Kościoła Katolickiego.Za przyczyną Papieża Aleksandra/Rodrigo Borgia/ Szkoda że historię tak po "łepkach" Pani Kingo.
OdpowiedzUsuńChciałam nieśmiało nadmienić,że Savonarola nie został oficjalnie uznany męczennikiem Kościoła Katolickiego.
OdpowiedzUsuńTylko ze względu na Autorkę tego bloga nie podejmuję dalszej dyskusji i nie odnoszę się do skierowanych do mnie osobiście uwag. Bo wiem, co się dzieje dalej, gdy taka dyskusja tu rozgorzeje. Zwłaszcza z osobami, które wydają się... hmmm.. nieco fanatyczne :). To nie kwestia małej wiedzy historycznej, chociaż nie mam wielkich aspiracji w tej dziedzinie (ale od czego w takich sytuacjach jest literatura fachowa?) tylko chęć zachowania spokoju na tym blogu.
OdpowiedzUsuńAnonimowego interlokutora pozdrawiam serdecznie - i obiecuję więcej nie komentować Jego wpisów na ten temat,
Kinga z Krakowa
A kazanie było przeciw waldensom? Czy to już na nich za późno?
OdpowiedzUsuńJan - z zaśnieżonej mroźnej Dębogóry!:P
Pasjonująca nitka mi się wysnuła z tego kłębka: św Piotr Męczennik został zamordowany przez najemnego zabójcę, też Piotra, zwanego Carino (Przystojny) - w wyniku spisku, bo chciano pozbyć się inkwizytora. Morderca zasztyletował też towarzyszącego Piotrowi brata Dominika. Pojmany i uwięziony, Carino uciekł z więzienia. Wstąpił do klasztoru, został dominikaninem, całe życie pokutował - i zmarł jako błogosławiony, omal nie beatyfikowany - jest pochowany w katedrze w Forli...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Aldona
Pani Aldono, każda opowieść , choćby najkrótszy wpis, zawsze jest dla mnie wyborem.
Usuń