czwartek, 1 maja 2014

GIGANTYCZNY PROBLEM

Jestem miłośniczką cytryn. Nie powinnam tego pisać, bo właściwie każdy stały czytelnik już to wie, a to grozi zanudzeniem takiej osoby.
W tym roku cytryny z ogrodu obrodziły w takiej ilości, że w końcu mogłam zrobić na nich własną crema al limone.

Kiedyś podałam na blogu przepis na moje sztandarowe cytrynowe produkty.

Żal mi jednak było tego, co pozostało po obraniu skórek, czyli niemal całych owoców. Wzorując się więc na włoskim nocino, przygotowałam swoją nalewkę. Na oko dodałam trochę kory cynamonu i goździków. Po 40 dniach kąpieli spirytusowej (tu, dla odmiany, spróbowałam w ciemności), metodą prób i prób, dodawałam syrop z wody i cukru, by osłabić moc trunku.  Proporcje mniej więcj 1 litr nalewki - 2 litry syropu.
Potem załadowałam butelkę do zamrażarki i ... z dumą mogę Wam polecić cytrynowy likier o głębokim smaku, z leciutką goryczą białych części owocu. Tym bardziej tym, którzy boją się mocno spryskiwanych cytryn.
A że jestem dumna, to trunek nazwałam "Cytroncino Margherita".

Ale gdzie tu problem, i to gigantyczny?

Oto on:
Cedrat, cytron (łac. citrus medica, wł. il cedro) - zazwyczaj waży mniej więcej 0,5 kg.  Do Europy dotarł jako pierwszy cytrus. To jeden z trzech pierwotnych gatunków (razem z pomarańczą olbrzymią i mandarynką). Jego palczasta odmiana to tzw. ręka Buddy, widziana na żywo, gdy byłam 5 lat temu z wizytą u śp. Dziadka Cytrynowego
W Toskanii jest jedno miasteczko - Bibbona - które organizuje Festa del Cedro. Jest to pozostałość po tradycji, gdy narzeczeni ofiarowali owoce cedratu biskupowi miejsca, jako dowód zaangażowania w ich związek. Impreza odbywa się w Poniedziałek Wielkanocny, o czym dowiedziałam się już po tym dniu, muszę ją sobie zapamiętać. Może za rok? Kto wie...
W tym roku podczas kolędowej wizyty Krzysztof zobaczył u parafian okazały krzew cedratu. Zachwycił się pięknymi owocami i polecił pamięci, jeśli zobaczą u sprzedawcy mały krzaczek.
Pewnego dnia byłam sama w domu, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Otwieram, a z samochodu, stojącego nieopodal, pewna para wyjmuje krzew cedratu. To miała być mała roślinka!
Wymaga przycięcia i znalezienia jej stałego miejsca w ogrodzie. Ma dwa olbrzymie owoce.

A żeby tak "lekko" nie było, wczoraj darczyńcy (bo takimi się okazali) przynieśli owoc, który spadł z ich krzewu. Zważyłam go - 1,20 kg!!!

No i co ja mam z nim zrobić?
Przyszło mi na myśl kandyzowanie skórki, bo jak widać, miąższ już jest mocno przejrzały. 
W opisie owocu znalazłam jego główne zastosowanie w produkcji olejków, ale to poza moimi możliwościami.  Zanika jego użycie jako świeżego, jadalnego owocu, a że i olejki są bardzo nietrwałe, wydaje się, że cedrat może skończyć jedynie jako ozdoba ogrodu. Nie grozi to jego odmianie zwanej cydratem żydowskim, który jest owocem towarzyszącym obchodom Święta Namiotów. 
http://newsimg.bbc.co.uk/media/images/44138000/jpg/_44138913_etrogs.jpg
We Włoszech głównym regionem uprawiającym cedrat gładki (wł. liscio) jest Kalabria. Produkowane tam owoce poddawane są kandyzacji. Na Sycylii uprawia się inną odmianę, o wiele mniej kwaśną, więc nadającą się do spożycia na świeżo. 

No, i jaką ja mam odmianę i co mam z nią zrobić?

Trzeba szybko podjąć decyzję. 

18 komentarzy:

  1. Malgosiu, jak ja Ci zazdroszcze tych cytryn z wlasnego ogrodu! Prosze zostaw troche nalewki do przyszlego roku! A ten obrus , cudo!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miluś, to cerata! Zastępuje mi, wraz z drzwiami pod nią, blat kuchenny :) A nalewkę zawsze można zrobić nową, jeśli ta się skończy :)

      Usuń
  2. Rób nalewki-wypijemy w cienistym zakątku ogrodu !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesz nim oko. Ułóż martwa naturę i namaluj. Albo nie maluj, tylko patrz. To, ze wnętrze jest przejrzałe doskonale odpowiada przesłaniu zawartemu w martwych holenderskich - ze wszystko przemija, to, co piękne, dorodne, wkrótce takim nie bedzie. Mozna podumac.

    Serdeczności

    Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A toś podumała :) A ja w końcu zdecydowałam się na kandyzowane skórki :)

      Usuń
  4. Witaj Małgosiu,

    a dzisiaj ( czyli 1 ) maja w Forli odbywa się inna fiesta podczas której sprzedawane są cytrony, jest to wspomnienie liturgiczne poświęcone Pelegrynowi Laziosi ( zmarł w Forli 1maja ) .
    Wspaniała jest ta włoska różnorodność świąt! A bogactwo odmian cytrusów niezwykłe!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiedziałam o tym święcie, ale chciałam się ograniczyć w artykule tylko do Toskanii :)

      Usuń
  5. Oryginalna roślina.
    Nalewka według Twojego przepisu mam i smakuje wyśmienicie - potwierdzam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały ten owoc! Małgosiu, może skórki kandyzowane albo naleweczka właśnie?
    Crema al limone robiłam, z przepisu z Twojego blogu, coś pysznego. Muszę kiedyś spróbować też Twojej autorskiej naleweczki.
    Uściski serdeczne :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, skończyło się na kandyzowaniu. Naleweczkę spróbuj koniecznie, jeśli nie będzie Ci smakować, wymyślę coś na przeprosiny :)

      Usuń
  7. Zostanie coś do sierpnia??????
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj :)
    Niedawno wróciłam z Toskanii, oczarowana :) wszystkim: zabytkami, przyrodą, kuchnią, gościnnością :)
    Dziś kosztujemy z rodzinką, tzn smakujemy, delektujemy się upieczoną przeze mnie babką Panettone i kupionym w Montecarlo- likierem cytrynowym ;)
    Pozdrawiam mile z Alwerni, n. Krakowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okolice Alwerni bardzo mi się kojarzą z Toskanią, więc zawsze to mile opuścić włoską krainę dla równie pięknej, polskiej :)

      Usuń
  9. Też po zrobieniu likieru postanowiłam wykorzystać pozostałe owoce. Wycisnęłam sok i zmieszałam w równych proporcjach 1:1:1 (sok cytrynowy, miód, alkohol 45%) i zostawiłam do maceracji. Jest super. Szczególnie polecam po zmarznięciu. Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń