Na kilka dni przed Wigilią wybrałam się do Pistoi, raz do spowiedzi, drugi raz na prezentację pewnej książki (o czym w przyszłości).
W katedrze udało mi się trafić na niewielkie obłożenie zarówno konfesjonału, jak i szopki.
O spowiedzi to raczej pomilczę, ale do szopki Was zapraszam, gdyż szczególnie mnie zauroczyła w tym roku. Pan Melani (pomysłodawca i wykonawca) od lat ma sposób na presepe (toskańska forma presepio - żłóbka) - obiera sobie jedną materię i z niej buduje całą kompozycję. Czasami bywa śmietnikowato, zwłaszcza gdy w ruch idą jakieś odpady, typu papierowe rolki, czasami widać że trudno nagiąć materię - bywała to kukurydza, sznurek. W tym roku jednak mistrz szopek stanął chyba na szczycie swoich możliwości. Nie napstrzył, nie udziwnił, a zastosował tak charakterystyczny dla Toskanii biały marmur, a raczej jego drobne kawałeczki, z których zbudował spójną wizualnie scenę. Biel marmuru przywiodła mnie też do wspomnień zaśnieżonych Świąt, stąd może moje oczarowanie. Do tego dodajcie zmieniające się oświetlenie i jedyny ruchomy element - przesuwająca się w tle kometa. Zaskakujące jest to, że jedna figurka nie powstała z marmuru - czyżby brak odwagi? Szacunek? Chyba nie muszę pisać, która?
Zaraz po wyjściu z Duomo pod dzwonnicą stoi ta sama, jak kazdego roku prosta konstrukcja szopkopodobna.
Wystarczy zajrzeć do Baptysterium, by na chwilę zatrzymać się przed pięknie rzeźbionym presepe z Senegalu.
Wystawiona na dziedzińcu Sądu szopka była ... już zamknięta. Dzięki temu zobaczyłam, że na olbrzymich drzwiach do Palazzo Tribunale jest gwiazdka z ogonem. Przy możliwościach aparatu nie do sfotografowania, bo albo widać gwiazdkę, a reszta tonie w ciemnościach, albo z kolei widać resztę, a gwiazda rozlewa się w jedną świetlistą plamę.
Spacer po Pistoi wyjątkowo dobrze mnie nastroił przed Bożym Narodzeniem. Delikatnie odczuwalne zabieganie za prezentami.
Ciągle widać, że wśród podarków duży udział mają produkty żywnościowe.
Z takim też głównie przychodzą parafianie do proboszcza. Do sklepów właściwie nie zaglądałam, co najwyżej w witryny :)
Kilka ulic rzęsiście oświetlają dekoracje, ale w zaułkach jest zwyczajnie, czasami poświata ze sklepu i rower oparty o mur wystarczą, by się zatrzymać.
Wydawać by się mogło - dziwny kolor.
Ale ...
Przekonała mnie instalacja w podcieniach Palazzo Publico.
Obejrzałam je pod każdym kątem, z daleka, z bliska, z boku, z wewnątrz Palazzo. Jeszcze, gdy było jasno, potem, gdy już w tle niebo ciemne i jasne fragmenty budowli konkurowały z czerwienią o moją uwagę. W pewnym momencie zapomina się, że sklepienie wypełnia czerwień, to niebo, choć nie niebieskie :)
Piękne dekoracje, szczególnie te w podcieniach. Włosi zdecydowanie mają gust i talent jeśli chodzi o tworzenie dekoracji świetlnych. I piękny zwyczaj szopkowy - u nas królują plastikowe lalki pokryte warstewką - obawiam się wieloletniego - kurzu :(
OdpowiedzUsuńSądząc po wielu zdjęciach z Polski, też już się to zmienia :) Niektóre dekoracje są imponujące.
UsuńJak pięknie, świetliście, kolorowo. Bardzo mi się podoba tak przystrojone miasteczko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgosiu :*
Też jestem pod urokiem takiego oświetlenia :)
UsuńZawsze mowilam, ze Pistoia jest cudna, ale w strojnych szatkach - jeszcze piekniejsza!
OdpowiedzUsuńKinga
Ty to wiesz!
UsuńSzopka urocza, jak co roku niesamowita, zaskakująca i już myślę z czego za rok?
OdpowiedzUsuńLubię dekoracje świąteczne, choć w warszawie mam wrażenie, że ludzie nie chodzą oglądać szopki jak my kiedyś w pierwszy dzień świat a idą zobaczy iluminacje Traktu Królewskiego...
Dekoracje ładne i takie wpisane w tradycję, mury, choć pewnie wieczorem wszystko wygląda piękniej. Byłam we Włoszech w okolicach Wielkanocy i marzy mi się Boże Narodzenie..ot takie marzenie. Dziękuję za blog :)
Spełnienia marzeń w nadchodzącym 2016 roku.
Nie wszystkie szopki tego autora mi się podobają, ale sam zwyczaj jest zacny. I Tobie wszystkiego co najlepsze w 2016 :)
UsuńPrzepięknie!
OdpowiedzUsuńBardzo :)
Usuń