Ostatnio Asia napisała o
persymonowym sadzie. Bez zdjęć myślałabym, że to będzie jakaś antyczna opowieść, tak mi jakoś starożytnością zaleciało. Na zdjęciach pięknie pomarańczowiły się owoce nazywane tutaj kaki lub loti. Ho, ho! Nie miałam pojęcia, że po polsku zwane są persymoną, hurmą, hebankiem, szaronem.
W parafialnym ogrodzie nie mamy sadu, tylko jedno drzewo. Nie znajduję na nie pomysłu, ostatnio gdzieś natknęłam się na propozycję suszenia ich. Muszę spróbować.
Tylko, czy zdążę coś zebrać z drzewa?
W Polsce też kaki! Bardzo smaczne!
OdpowiedzUsuńTylko, że nazwa persymona brzmi jakoś tak dostojniej, nieprawdaż? Nie wspominając o dużej zbieżności nazwy owocu kaki z włoskim słowem oznaczającym efekt pewnej czynności fizjologicznej :)
Usuńa jakaż to czynnośc bo nie wiem...?
UsuńA persymony pod każda nazwą uwielbiam szczerze. Najbardziej podoba mi sie nazwa w liczbie mnogiej-kako :)
Jeżeli dojrzały owoc kaki spadnie na twardą ziemię, to jest po prostu "kaka". Polecam jednak zerwane owoce i wyśmienitą marmeladę
UsuńEwa, już Ty się tak nie dopytuj, sama to rozkminisz lingwistycznie :) Anonimie, Ty rzekłeś. Faktycznie, widok po upadku nieciekawy. Spróbuję z tą marmoladą, myślę, czy by jej nie "złamać" pomarańczami?
UsuńPyszny jest dżem.
OdpowiedzUsuńPokombinuję.
UsuńZdążyć przed szpakami :)
OdpowiedzUsuńI inspirować się Twoimi wpisami :)
UsuńUwielbiam te owoce.Mają wyjątkowy smak.Pierwszy raz skojarzył mi się ze smakiem naszej gruszki i jeszcze coś,czego do dziś nie potrafię określić.Na polskim rynku są w sprzedaży już dość długo.Mój pierwszy raz miał jednak miejsce we Włoszech.Dziwię się tylko sobie,że nie pokusiłam się zamknąć tego smaku w słoiku.Pozdrawiam cieplutko Roksana.
OdpowiedzUsuńHmm, chyba muszę popracować nad moim podejściem do smaku. Oliwki po latach zaczynam jeść, kawę piję od dwóch lat, więc jest nadzieja :)
UsuńOch Małgosiu,wszystko się zmienia,nasze smaki również.Jest nadzieja,jest.Roksana
UsuńTak jest! Nadzieja trzyma w pionie :)
UsuńPani Małgosiu,
OdpowiedzUsuńw kwestii suszenia hurmy warto zajrzeć na gruzińskie fora lub portale - albo na przykład na stronę www.obliczagruzji.monomit.pl, gdzie autorzy podają przepis na "cziri", czyli girlandy z suszonych owoców hurmy. Ja, będąc zazwyczaj w Gruzji w okresie, kiedy dojrzałych owoców jeszcze nie ma, zajadam się właśnie suszonymi cziri. Pozdrawiam. Ula
Muszę się tym koniecznie zainteresować. Dziękuję bardzo za namiary, bo ja zupełnie nie znam tamtych stron, ani blogów o nich.
UsuńTe zdjęcia są tak niesamowicie soczyste że aż by się chciało z nich jeść jak z talerza. Wiem że się powtarzam, ale fantastyczny blog. Pozdrawiam Autorkę serdecznie.
OdpowiedzUsuńhttp://kasinyswiat.blogspot.com/
Dziękuję bardzo. Chciałabym tak łatwo zatopić zeby w te owoce, ale ciągle mam jakiś wsteczny bieg na ich widok. Będę nad tym pracować. Dziękuję za dobre słowa o blogu.
Usuń