wtorek, 27 czerwca 2017

DZIESIĘĆ

Tego nie spodziewałabym się, sama po sobie, żeby tak długo prowadzić projekt, jakim jest ten blog.
Na pewno jest w tym i Wasza zasługa, Drodzy Czytelnicy!
I to głównie do Was wędrują moje myśli, gdy chcę podsumować 10 lat pisania.
O samej przeprowadzce do Toskanii i jej skutkach piszę właściwie nieustannie, nie ma co się rozpisywać. Jest bardzo dobrze :) Chociaż czuję się zobowiązana zaznaczyć, że blog jest kreacją i to nastawioną na pozytywne strony życia w Toskanii.
Wiadomo, bloger pisze też i dla siebie, odnosi z tego mniej lub bardziej wymierne korzyści, ja na pewno porządkuję i zdobywam wiedzę, ale nic nie równa się z ludzkimi relacjami, nawet jeśli bywały bardzo gorzkie.
Zacznijmy jednak od tego, że jestem dumna, że blog przyciąga osoby o bardo różnych światopoglądach, mimo mojego wyraźnego określenia się po jedynie słusznej, dla mnie, stronie :)
Poczytuję to sobie za sukces.
Wasze pochwały, zachwyty, dobre słowa zawsze dodawały mi skrzydeł, a w chwilach przesilenia nie pozwalały zaprzestać pisania.
Wasze trudne słowa, czasami złośliwości, trollowanie też pomagały. Uczyłam się mieć własne zdanie, bronić go, bądź zmieniać, co łatwe nie jest.
Zaryzykowałam nawet poproszenie Was o prezenty i to był doskonały pomysł. Czułam, że włożycie w to kawałeczki swojego serca, Drogie Panie (Panowie jakoś nie podjęli tematu, mimo że znam ich w  kręgu moich Czytelników). Wzruszenie towarzyszyło każdej przesyłce. Jest to niezywkłe, że postanowiłyście uhonorować jakąś blogerkę i widać, jak bardzo uwzględniłyście adresatkę prezentu.
Wybaczcie, kolejność, w jakiej wymienię prezenty, ona nic nie znaczy. Po prostu o jakimś  prezencie trzeba napisać jako pierwszym, a inny będzie na końcu tej listy, jednak gdyby się dało, to wszystkie byłyby pierwsze.
Wspomogę się trochę kolejnością otrzymywania.
Pierwsza dojechała osobiście kapa na łóżko i torba, wykonane przez Kingę. Przykrycie łóżka było kropką nad "i" wystroju mojej ostoi. Przyznacie, że lepszej mieć nie mogłam?

058-IMG_7955

061-IMG_7958 

 Torba natomiast jest ciekawostką, bo została uszyta z ... papieru, który nawet można prać.
067-IMG_7964 

Druga dotarła poduszka ze zdjęciami od Annymarii. Doskonałe podsumowanie naszej znajomości i spotkań. Nie siadam na niej, gdzieżbym śmiała! Bywa, że służy jako podparcie dla pleców.  Najczęściej jest bardzo sentymentalną ozdobą.
040-IMG_7937 

 Bogusia niezawodnie dostarczyła herbaciane akcesoria, następny piękny kubek, który, w przeciwieństwie do makowego, muszę chronić przed zakusami pryncypała, bo mu wielkość odpowiada. 041-IMG_7938

Na szczęście biżuteria jest bezpieczna, tylko moja.
017-IMG_7890

Pani Aleksandra obdarzyła mnie bezcennie swoim kawałkiem duszy, pięknymi życzeniami. wydrukiem własnej akwareli oraz szydełkowymi choinkami. 016-IMG_7889

To zawierzenie jest nie do opisania słowami. Na każde Boże Narodzenie moja myśl powedruje w kierunku Pani Aleksandry.

Sama wiem, jak bardzo trudno jest rozstać się z własną pracą, więc otrzymanie pierwszego w życiu wykonanego własnymi rękami witrażu z brzozą to niezwykle poruszający prezent. Jakież serce ma Lena, że się na to zdobyła!? Podziwiam.
036-IMG_7931 


Pani Małgosia także podzieliła się dziełem swoich rąk, absolutnie profesjonalną ceramiką w postaci kubka i broszki.
  023-IMG_7898
Jest w tym niepojęte piękno, że zwykła roślina z ogrodu, odciśnięta w glinie, przewędrowała wiele kilometrów, by cieszyć moje oczy. Kubek będzie pełnił rolę pojemnika na podstawowe kosmetyki, w ten sposób uniknie zakusów pryncypała, któremu też bardzo się spodobał.

027-IMG_7903 

 Grażynka zamówiła specjalnie na tę okazję klosz na świecę. Wydaje mi się, że zamówiła, bo chyba trudno o taki z liczbą 10? Wyobrażacie sobie to, że macie jedyny taki klosz na świecie?

114-IMG_8018 

 Kasia po cichutku, znienacka, w szalonym swoim zabieganiu przysłała mi delikatną różę - broszkę, która każe nad nią się pochylić i myśleć, na jaką piękną okazję ją przypiąć.
021-IMG_7894 

 Basia dotknęła przepięknych wspomnień, dotknęła i zamknęła je w materię pod postacią książki. To zbiór wspomnień i cudownych zdjęć Basi z naszego babskiego spotkania w Bolonii. Fantastyczny pomysł - taka własna książka.
101

Aż się od razu chce coś samej dalej wydrukować, przecież tych wspomnień nazbierała się dziesięcioletnia góra.
Aldonko, zostałam obsypana przez Ciebie prezentami. Mnogość i różnorodność, a wszystkie trafione. Zawieszka ptak od razu przywodzi na myśl wpis o złodziejach ptakach, które kradną mi czas, także ten czas na bloga. 025-IMG_7901

Książki - no nic dodać, nic ująć, zawsze cudowny prezent, a tym bardziej, gdy się o nich nie ma pojęcia, że istnieją. Wypatrzenie książki  kucharskiej, którą trudno tylko tak nazwać - mistrzostwo. A wiersze Witolda Dabrowskiego aż korcą, by je przetłumaczyć na kaligrafię. Piękne!
072-IMG_7975 074-IMG_7977 

 Dziękuję też za inspiracje florystyczne, doskonale wpisują się w moje zamiłowanie do układania kwiatów. Jest do czego dążyć :) 073-IMG_7976 

Dżemikami podzielę się z zasłużonym dla bloga Krzysztofem, bo to oczywiste, że bez niego tego wszystkiego by nie było. O trunku za chwilę.

044-IMG_7941


Zupełnym rzutem na taśmę na listę obdarowujących wpisałam dotąd mi nieznane Panie Krystynę i Karolinę, mamę z córką. Mam na razie zdjęcia przesłane mailem, bo prezenty w drodze. Przyznam się, że frywolitki są dla mnie absolutnie tajemniczą techniką i nie mogę się ich doczekać.

IMGP5571

IMGP5572

Nie cytowałam życzeń, a te były miodem na serce me. Ciągle nie mogę się nadziwić, że wszystkie, absolutnie wszystkie Panie, czy to już znane mi osobiście, czy tylko przez ekran, nie były wcześniej znanymi mi osobami, ich pojawienie się z prezentami jest wynikiem pisania tego bloga.
Dziękuję za prezenty, za słowa, za to, że dodałyście znowu skrzydeł.

O, nie!
Zapomniałam.
Zawiodłyście mnie, Drogie Panie, w jednej sprawie, prawie w ogóle nie opisałyście swoich marzeń, a ja chciałam spełnić chociaż jedno niespełnione.

Najwyraźniej wiem, czego chciałaby Aldona, największego marzenia nie dam rady spełnić, ale muszę podziękować za to, że tak dzielnie przebrnęła przez całego bloga od nowa, że dzięki jej komentarzom i ja powróciłam wspomnieniami do tych niezwykłych dni 10 lat mojego mieszkania w Toskanii. Chciałam zaprosić na prywatną wystawę kaligramów, których większość jest w domu oraz  wręczyć katalog z kaligrafowanymi wierszami,  plus niespodziankę. A że taka okazja nadarzy się już w tym roku, zapraszam na schiacciatę (kiedyś akurat wspomniałam tę potrawę rozmawiając na czacie) i inne co nieco do Tobbiany :) Aldono, koniecznie wygospodaruj czas podczas tegorocznego pobytu w Toskanii na wizytę u mnie :) Zapraszam całą ekpię także w imieniu księdza proboszcza.
Pora na urodzinowy tort. Jest w jednym kawałku, myślę, że dość słodki. To wynik losowania. Mam nadzieję, że wylosowana osoba będzie mogła z niego skorzystać. W losowaniu brały udział wszystkie Panie, jeśli pierwsza nie będzie mogła zrealizować mojego prezentu, proszę o poinformowanie, przejdzie on na następną osobę, w zamian zaproponuję coś innego.
Prezentem z okazji 10 lecia jest tygodniowy nocleg dla dwóch osób, w wybranym przez siebie terminie, do zrealizowania w tym, albo w następnym roku. Za sierotkę losującą robił ksiądz proboszcz razem z Druso. Wylosowali Basię. Resztę dopowiem w prywatnym liście.
Basiu zapraszam do Toskanii!
A teraz piję Wasze (Drodzy Czytelnicy) i swoje zdrowie, przepyszną nalewką z czeremchy od Aldony. Toastem obejmuję wszystkich bez wyjątku, także tych zawsze schowanych za ekranem.

119-IMG_8023

Una traduzione breve. Oggi è decimo anniversario del mio blog, dieci anni fa sono venuta in Toscana, con quest’occasione ho ricevuto bellissimi regali dai lettori. Tutti pensieri sono belli e molto toccanti, quindi grazie per tutto. Bevo un brindisi con il delizioso liquore di pado (anche il liquore è un dono fatto a casa di una lettrice).

116-IMG_8020

piątek, 23 czerwca 2017

SALA GIMNASTYCZNA - z cyklu "Galeria jednej fotografii"

Schodzę z Piazzale Michelangelo, idę Via del Monte alle Croci, tyle razy już tędy przechodziłam. Widzę dobrze znany sobie budynek, ale tym razem zatrzymuję wzrok na tabliczce informacyjnej. Wisi na prawym słupie, trudno ją zauważyć, bo zlewa się z tłem. Chwila skupienia i ze zdziwieniem odczytuję "Gmina Florencja. Sala gimnastyczna S. Niccolo".
Nie dziwi mnie, że to gminny budynek, nie dziwi, że San Niccolo, bo jestem w tej dzielnicy. Ale, że sala gimnastyczna? Tylko we Włoszech.


Sto scendendo dal Piazzale Michelangelo, ho preso Via del Monte alle Croci. Molte volte passavo qui. Vedo un edificio ben noto, ma questa volta i miei occhi si fermano su una piastra. Si appende sulla colonna di destra, è difficile da vederla, perché si fonde con lo sfondo. Un momento e con stupore ho letto "Comunità di Firenze. Palestra S. Niccolò.
Non mi sorprende che questo è edificio comunale, non è sorprendente che San Niccolò, perché sono in questo quartiere. Ma la palestra? Solo in Italia.

piątek, 16 czerwca 2017

PIEŚŃ O MADII

Gdybym nie miała kompleksów muzycznych, na pewno nagrałabym takową pieśń z moim osobistym wykonaniem. A tak to musicie się obyć słowami i zdjęciami.

Madia to rodzaj kredensu, pomocnika, no nie wiem, jak to przetłumaczyć. Jedna starsza pani z Polski mówiła mi, że coś podobnego jest w użytku na lubelszczyźnie i to nawet nazwała, a ja, głupia!, zapomniałam.
Spotyka się jej wiele typów. Te toskańskie charakteryzuje rozszerzająca się część otwierana z góry, trochę jak trumna.

 

Mają różne wielkości i są, niestety, w cenie.
Szukałam dzisiaj podobnej do mojej, znalazłam jedną w cenie 1800 euro.
Nie, nie, nie myślcie, że jestem aż tak zakręcona na punkcie madii, by ją kupować za takie pieniądze.
Puściłam wici po znajomych, gadałam jak najęta wszystkim, że zaopiekuję się każdą madią, choćby nie wiem jak przeżartą. I tak parę lat temu Paola wypatrzyła mi zniszczoną pożarowymi przejściami madię w cenie 180 euro. Skądinąd zastanawia mnie fakt, że ten pożar miał miejsce w środku dolnej części, wypalając dziurę w górnej półce. Hmm? Ktoś włożył świeczkę do środka, gorący garnek? Papierosa? Im bardziej się nad tym zastanawiam, tym głupsze rozwiązania przychodzą mi do głowy.
Pewien zbój (właściwie dosłownie, bo siedzi znowu w więzieniu), w interwale między przestępstwami, doskonały i niedrogi restaurator mebli, doprowadził moją pupilkę do stanu używalnego, zostawiając wygląd starego drewna.

   

Nie chciałam by likwidował zwichrowanie wieka, czy szparę w nim.
 

Nie szkodzi , że okruszki idzie sprzątnąć tylko odkurzaczem :)

Póki się nie przeprowadziliśmy, póki kuchnia nie została wyremontowana (ciągle jeszcze jej Wam nie pokażę, bo brakuje w niej pewnego istotnego elementu), w San Pantaleo madia stała w jadalni i nie spełniała swojej funkcji należycie.



Część z Was wie, że moją pasją stało się pieczenie chlebów, a to przekłada się na różne rodzaje mąki w zapasach.


 

Żadna, ale to żadna półka nie zastąpi możliwości zaglądania do sypkich produktów z góry, nabierania mąki prosto z worka. A jeśli jeszcze do tego używamy mebla wypalonego historią ...

Mankament? Druso uważa, że tam nie ma nic ciekawego.




Se non avessi complessi di inferiorità per quanto riguarda la musica, registrerei un inno cantato personalmente che trattarebbe di madia.
Invece devo farlo con le parole e immagini.
Agli Italiani non devo spiegare cosa è madia.



Oggi ho trovato sull’internet una simile alla mia, al prezzo di € 1800.
No, no, non credete che sono così pazza di comprare la madia al prezzo di questo livello.
Dicevo a tutti ciò che prendessi anche più distrutta possibile. Pochi anni fa mia amica Paola l’a trovata al prezzo di 180 euro. Madia era bruciata dopo l’incendio.
Strano, questo incendio si è verificato nella parte inferiore bruciando un buco.
Hmm? Qualcuno ha messo una candela all'interno? Piatto caldo? Sigaretta? Più ci penso dei motivi, più soluzioni sciocche mi vengono in mente.

Un restauratore ha rinnovato la madia con pochi soldi, l’ha portata a uno stato utilizzabile. Non volevo averla tutta come nuova. Ho chiesto di lasciare coperchio storto e le crepa sopra. Non importa che le briciole posso pulire solo con un’aspirapolvere :)
A San Pantaleo la madia si trovava nella sala da pranzo e non svolgeva la sua funzione in modo corretto.
Alcuni di voi sanno che mi piace tantissimo di preparare pane, e questo si traduce a diversi tipi di farina, specialmente la farina di segale, quale usiamo in Polonia.
Sono sicura che nessuna mensola può sostituire la possibilità di prendere i prodotti sfusi direttamente dal sacchetto.
L'unica mancanza? Druso pensa che non ci sia nulla d’interessante.

środa, 14 czerwca 2017

SZKOLENIE

Według otrzymanych informacji (dopiero po napisaniu tego artykułu) Biblioteka spełniła moje żądania. 
Cieszę się bardzo, że pracownicy przeszli szkolenie, o czym mnie zapewniono mailowo, obiecano mi, że dostanę nagranie z tego szkolenia.
Załączam zrzut ekranowy przeprosin:




Długo się zbierałam do napisania artykułu o moich prawach autorskich i własnościowych.
Nigdy nie umieściłam na blogu uwagi o tym, że moje jest moje, bo to jest tak oczywiste, a nieznajomość prawa nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności.
Dlaczego akurat dopiero teraz poruszam ten temat?
Ciągle pokazuję tu swoje obrazy, inne prace. Ostatnio zostałam oszukana na dużym świecowym zamówieniu. Jest we mnie pewien rodzaj rozgoryczenia, a zarazem bojowe nastawienie, wykorzystuję więc wyciągnięte pazurki.

Wiele razy proszono mnie o jakieś zdjęcie, o możliwość posłużenia się którąś z moich prac. Zależnie od tego, kto i dlaczego mnie prosił, dawałam pozwolenie, często bez żadnej gratyfikacji.
Liczyłam i liczę na to, że ktoś uzna moje zdjęcie, akwarelę, obraz, kaligrafię, świecę, tekst za efekty finalny pracy, a za pracę należy się zapłata, chyba, że sama z tego nie skorzystam.
Nie chodzi tu o to, żeby tak strasznie od kropki do kropki czegoś pilnować, ale zwykła ludzka uczciwość wymaga podpisania chociażby źródła. Cytaty wszak są dozwolone, itp.
Już wiele razy spotkałam się z naruszeniem moich praw autorskich, a to jakieś radio wzięło sobie ilustrację na stronę internetową, a to jakaś fundacja, a to gazeta lokalna zrobiła zdjęcie mojej dekoracji, wyjęła ją z kontekstu, zmieniła proporcje i nie myślała o żadnych przeprosinach, nawet po liście napisanym przez prawnika z ZAIKSu. Niektóre sprawy to dawne czasy.
Blogowo też już mnie to dotknęło.
Niedawno Pani Aldona pytała o to, gdzie się podziała lista filmów i książek związanych z Toskanią. Wyrzuciłam spis, bo zajmował dużo miejsca, bo chcę ograniczyć liczbę elementów na blogu do minimum. Pytanie przypomniało mi jednak, że trafiłam kiedyś w sieci na swoją listę, żywcem zerżniętą, bez żenady autora, któremu na to zwróciłam uwagę.
Od dawna już nie przeglądam stron polskojęzycznych o Toskanii, jako taka znajomość włoskiego pozwala mi na korzystanie z bogatych źródeł w tubylczym języku. Ale, nie łudźmy się, środowisko piszących o Toskanii, czy nawet o Włoszech, jest tak małe, że ciągle się gdzieś natykam na innych piszących o tym regionie. Poza tym wielu czytelników jest fanami wielu autorów, a to przekłada się na (chociażby) facebookowe udostępnienia, więc tym sposobem i tak widzę, co piszą inni autorzy.

Do brzegu Małgorzato!

Wszystko zaczęło się mniej więcej rok temu. Ze zdumieniem wielkim zobaczyłam relację ze spotkania autorskiego w jednej z wypożyczalni Miejskiej Biblioteki im. Rumla w Warszawie, której tłem była gazetka w stylu najgorszych gazetek szkolnych, ale jej elementami były ... moje kaligramy!



Od razu zaznaczę, że od jednego z uczestników tego wydarzenia wiem, że autorka zapytała, czy ja się zgodziłam na użycie moich prac. Odpowiedź pań z biblioteki zachwyconych moimi pracami nie przeszkodziła potem w przeprowadzeniu całego spotkania z moimi pracami w tle.
Dodam jeszcze niechętnie, że nie jestem wielką entuzjastką pisania bohaterki wydarzenia, więc tym bardziej nie życzę sobie "upiększać" jej występów.

Clou tego wszystkiego jest świadomość bibliotekarzy.
Zanim ruszyłam z oficjalnym pismem do dyrektorki Biblioteki, zrobiłam wywiad pomiędzy zaprzyjaźnionymi i znajomymi bibliotekarzami, a mam ich sporo i wśród przyjaciół i wśród czytelników.
Świadomość prawa autorskiego była porażająco blada. Tylko jedna pani, ze szkolnej biblioteki, przeszła szkolenie i wiedziała że złamano prawo. A już osłabił mnie tekst pewnej dyrektorki biblioteki publicznej, która rozbrajająco powiedziała, że ona to się na tym nie zna.
Dodam, że złamano prawo autorskie Moniki Zawadzkiej (jako poetki) i moje (interpretacja jej wierszy). Złamano też prawo własności, wszystkie prace użyte do zrobienia gazetki, są w moim posiadaniu. Złamano tez prawo do reprodukcji, które też należy do mnie, ja je wykonałam.
Wspaniała młoda prawniczka z Warszawy napisała mi list wzywający do zapłaty za naruszenie praw autorskich. Należało się spodziewać, że dyrektorka Biblioteki nie będzie skłonna do spełnienia moich żadań. Nie zaprzeczyła, że naruszono prawo, ale ... spotkanie było bardzo kameralne, przyszło mało czytelników, nie mają pieniędzy na zapłatę za karę, zrobią mi wystawę w Warszawie (Tak? A skąd na to wezmą pieniądze?), pracownica młoda, niedoświadczona, itp.
Przyznam, że ta pracownica to był dobry chwyt. O tym za chwilę.
Długo się zastanawiałam, aż po kilku miesiącach napisałam, że zrezygnuję z roszczeń, jeśli przeproszą mnie na swojej stronie oraz przeprowadzą szkolenie dla wszystkich pracowników na temat prawa autorskiego, z użyciem opisu sytuacji zaistniałej z moimi pracami.
Przeprosin na stronie nie zobaczyłam.
O szkoleniach nic mi nie napisano, nie przysłano na razie żadnej dokumentacji, dałam rok na ich realizację, ale że nie spełniono już pierwszego warunku, powinnam wrócić do wersji z żądaniem zadośćuczynienia.
Nie zrobię tego.
Z tego samego powodu, dla którego zmieniłam wcześniej roszczenia.
Po prostu strasznie się boję, że wynikiem przegranej Biblioteki, a to dosyć pewne, że przegrałaby, pracę straciłaby owa młoda bibliotekarka. Nie wyobrażam sobie mieć jej na sumieniu. No nie mogłam. Sama napisałam na początku artykułu, że nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, ale, czym jest zrobienie gazetki z moich prac wobec pracy młodego człowieka? Straty nieporównywalne.

Zwrócę się teraz bezpośrednio do władz Biblioteki im. Rumla:
Szanowna Pani Dyrektor. Miała Pani wyczucie, jak oddalić groźbę obciążenia finasowego swojej placówki, ale zlekceważenie moich zmienionych roszczeń świadczy już nie o możliwościach Biblioteki, ale o Pani samej. 
Zrobię więc szkolenie za Panią. Jedyne czego nie mogę zrobić, to przeprosić mnie publicznie. A może tak?

Drodzy Bibliotekarze! I nie tylko :)
Na co dzień dysponujecie dziełami wielu, wielu autorów. Być może zatraciliście poczucie, że za każdym napisanym słowem, za każdą ilustracją w książce, za każdym filmem, obrazem stoi człowiek, bardzo konkretny, ze swoimi emocjami, który włożył kawałek swojego życia w powstanie tego, czym potem się posługujecie. Włożył w to pracę. Wy studiowaliście, by móc zająć się tym, co robicie. Był to czas, który zaowocował potem pensją. Dokładnie tak samo było z autorami, przygotowali się wcześniej, by potem móc zarabiać na swoich dziełach.
A jak to ma się w świecie prawa?

O samym prawie autorskim nie muszę wiele pisać. Wiadomo, autor jest autorem i to on ma pełne prawo decydować o tym, co się dzieje z jego pracą.

Oto wyciąg z ustawy:
Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i niepodlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem, a w szczególności prawo do:
1) autorstwa utworu;
2) oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo;
3) nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania;
4) decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności;
5) nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.


Biblioteki są specyficznym środowiskiem, korzystającym z pewnego poważnego wyjątku - dozwolonego użytku publicznego.
Czy takim było zrobienie gazetki z moich prac?

1. Powielanie prac przez bibliotekę może zachodzić tylko w ramach zbioru będącego w jej posiadaniu, bądź po zawarciu umowy z autorem.

2. Biblioteki nie obejmuje wyraźnie prawo do użytku na cel edukacyjny. Nie są taką placówką, jak szkoły. Czy można je traktować jako placówki oświatowe? Niektóre jej działania na pewno są edukacyjne, wtedy można rozważyć możliwość użycia pracy. Trzeba jednak wiedzieć, że edukacyjnymi są warsztaty, nauczanie, ale nie spotkanie autorskie. Jest ono wydarzeniem dochodowym - nie dla biblioteki, ale dla autora. To raczej typ promocji, prezentacji. Biblioteki płacą zupełnie dobre pieniądze za spotkania autorskie. Jest to wydarzenie komercyjne i nie może być tak, że jedna autorka dostaje wynagrodzenie za swoje pojawienie się i poświęcenie czasu na rozmowę z czytelnikami, a druga autorka (a nawet i trzecia) nawet nie wie, że posłużono się jej pracami.

3. Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła pochodzenia utworu. Na zdjęciach z relacji tego nie widać, ponoć było tam moje nazwisko, ale już Moniki Zawadzkiej chyba nie.
Na pewno nikt się nie zająknął o tym w swoich relacjach, ani Biblioteka ani autorka na swoich stronach internetowych.

4. Wolno korzystać z reprodukcji obrazu w ramach promocji wystawy, na której będzie można go zobaczyć. To nie ten przypadek.

5. Użycie moich prac nie służyło jakiejkolwiek edukacji. Dodatkowo, zmieniono ich wydźwięk poprzez takie a nie inne zestawienie. Punkt piąty z przytoczonego tu wyciągu mówi o tym, że autor ma prawo decydowania o sposobie użycia jego prac. Mnie wręcz rozjuszyło zrobienie z nich okropnej gazetki.

Drodzy Bibliotekarze!
Zastanówcie się więc, gdy spodobają się Wam czyjeś prace.

Więcej nie będę się rozpisywać. Przypomnę, że prace powstały wynikiem projektu artystycznego dwóch przyjaciółek. Doczekały się też włoskojęzycznej wersji.
Tutaj, cały projekt.


Monika zawierzyła mi swoje wiersze, a ja, z wielkim pietyzmem do tekstu, wieloma godzinami poszukiwań jak najlepszej formy zaprezentowałam je publiczności. Tylko ja mam prawo decydować o tym, co się stanie z pracami, a nawet ich reprodukcjami.

Edytowane:
Jest mi teraz to dopiero bardzo trudno. Aż mnie zatkało! 
Okazuje się, że nie mogłam użyć zdjęcia, więc je wycofałam. Reakcja M. w komentarzu pod artykułem zdumiała mnie bardzo. Nakrzyczała na mnie? Przepraszam, jeśli coś źle zrozumiałam, może mam problem z czytaniem ze zrozumieniem, bo podczas marcowej rozmowy, dotyczącej zdjęcia padły słowa "rób, jak uważasz".
Pisząc ten artykuł nie chciałam się koncentrować na osobie autorki, co chyba zostało zauważone przez Czytelników? Zaznaczyłam wcześniej, że wiem, że autorka nawet zapytała się, czy ja wiem o użyciu moich prac. Nie chciałam używać jej nazwiska, bo nie o to w tej sprawie chodzi. 
Jeśli jednak nie mogę posłużyć się zdjęciem M., to odsyłam Was do publicznej relacji autorki na jej blogu: http://aleksandraseghi.com/2016/07/06/spotkanie-autorskie-na-majdanskiej/
Póki jeszcze wisi, bo Biblioteka już usunęła zdjęcia z moimi pracami w tle. Ale chyba nie wie, że istnieje coś takiego, jak zrzuty ekranowe. Na szczęście je zrobiłam. 

Non ho scritto in italiano, perché la cosa tratta della legge polacca sul copyright. L’hanno violata un anno fa, con riproduzioni delle mie opere.

poniedziałek, 12 czerwca 2017

"CULINARIA" - PICCOLA MOSTRA

Niewielkie obrazy akrylowe, 20x20 cm, z  pomalowanymi bokami, by można je powiesić bez ram. 
Piccoli quadri in acrilico, 20x29 cm, con i lati dipinti, per poter sospenderli senza i cornici.







czwartek, 8 czerwca 2017

ARMA CHRISTI

W ostatnim artykule głównym motywem był krzyż procesyjny. Okazało się nawet, dzięki Czytelnikom, że w Polsce te dni procesyjne nazywano Dniami Krzyżowymi.
W Parafii Michała Archanioła w Tobbianie jest kilka krzyży. Mnie ucieszyła bardzo obecność innego, niż tego niesionego podczas Rogazioni, myślę o krzyżu z narzędziami Męki Pańskiej, używanym podczas Drogi Krzyżowej zwanym też Arma Christi (Oręż Chrystusa).

Niestety, był bardzo zniszczony, cały przeżarty przez szkodniki, miał wyszczerbione końce, niektóre narzędzia były wybrakowane. Wszystko pokryte warstwą brudu prawie uniemożliwiającego odczytanie barw. Rozmontowałam kompozycję, wymyłam, zdrapałam farbę z samego krzyża, wytrułam kołatka, uzupełniłam kitem większe ubytki, potem nasączyłam żywicą konsolidującą drewno.
Masą papierową posłużyłam się przy dorobieniu rękawków w tunice i kapitela kolumny. Na nowo położyłam czarną farbę, opierając się pokusie zostawienia drewna. Skoro wszędzie widziałam czarne, i ten będzie czarny. Podczas prac okazało się, że krzyż już ktoś odnawiał, nie przejmując się śladami farby z krzyża na narzędziach, i odwrotnie.


Często tak bywa, że jakaś praca, odnawianie, obrazy na zamówienie, prowokują mnie do poszukiwań ikonograficznych. Byłam bardzo ciekawa, skąd się wzięły takie krzyże? Czy są spotykane w Polsce?
We Włoszech ich wspólnym mianownikiem jest brak Chrystusa, ale na tych w Polsce widziałam sylwetki Zbawiciela i czasami zaskakujące rozwiązania skrzynkowe. Widziałam, że są też w innych krajach, ale skupmy się tylko na tych mi bardziej znanych.

ITALIA:
http://www.statoquotidiano.it

http://commons.cathopedia.org/w/images/commons/8/8a/Croc_penitenziale.jpg

http://www.cadepuio.it/images/p041_1_01.jpg

https://associazione9cento.files.wordpress.com
https://i0.wp.com/associazione9cento.files.wordpress.com
http://notizie.comuni-italiani.it/wp-content/uploads/2016/03/62.jpg

POLSKA:
http://encyklopedia.warmia.mazury.pl/
http://images.polskaniezwykla.pl
http://www.muzeum-radom.pl
https://danielpaczkowski.blogspot.it/

Nie spotyka się tych krzyży wśród wybitnych dzieł sztuki,  powstały na użytek liturgiczny. Otwierano nimi procesję Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek. Są przetworzoną dużo wcześniejszą tradycją rozpowszechnioną w gotyku, gdy narzędzia i wszelkie przedmioty związane z Męką Pańską pojawiły się, by w ekspresyjny sposób opowiadać o niej. Gdzieś znalazłam informację, że umieszczono je na krzyżu w XIX wieku. Ale to nic pewnego, nie znalazłam żadnych wiarygodnych źródeł  w znanych mi językach.

Nel recente articolo, la croce processionale era un elemento principale. Nella Parrocchia di San Michele Arcangelo in Tobbiana ho trovato diverse croci. Una di quelle mi ha rallegrato molto. Si tratta della croce con gli strumenti della Passione di Cristo, utilizzata qui durante la Via Crucis.

Purtroppo era guasta, tutta mangiata da parassiti, alcuni strumenti sono stati molto danneggiati. Tutto ricoperto da uno strato di sporcizia che impedisce la lettura dei colori. Ho smontato tutta la composizione, ho trattato legno contro i tarli, poi ho tappato i buchi con il stucco e alla fine ho messo la resina consolidante.
Ho usato la carta pesta per completare le maniche di tunica e capitello di colonna. Ho tinteggiato colore al nero, resistendo alla tentazione di lasciare il colore di legno. Tutte le croci che ho visto erano nere, e questa sarà nera. Durante i lavori ho scoperto che qualcuno aveva già rinnovato la croce, senza preoccuparsi delle tracce di tinta sulla croce sugli strumenti, e viceversa.

Spesso accade così che un certo lavoro, rinnovamento, quadri su commissione provocano mia ricerca iconografica.
Ero molto curiosa, dove è origine di queste croci? Si trovano in Polonia? Altri paesi?
In Italia ho trovato l'assenza di Cristo, ma nelle croci polacche si trova la figura del Salvatore, e anche la scatola, come soluzione sorprendente. Ho visto che ci sono le croci in altri paesi, ma concentriamoci solo su quelli più familiari per me.
Non troverete queste croci tra le eccezionali opere d'arte, erano create solo per l'uso liturgico, per la processione della Via Crucis di Venerdì Santo.
Sono un risultato elaborato della vecchia tradizione diffusa nel medioevo, quando gli strumenti e tutti gli elementi legati alla Passione del Signore parlavano in modo molto espressivo. Da qualche parte ho trovato informazioni che gli strumenti erano posti alla croce nel XIX secolo. Non sono convinta, non ho trovato nessun fonte attendibile in lingue che conosco.
Salva