poniedziałek, 7 stycznia 2019

BOŻONARODZENIOWE ŚWIĘTOWANIE

Ochłonęłam po wernisażu, chociaż ciągle spijam słodką śmietankę wspomnień, ludzie dziękują, wycałowują, gratulują. Obrastam w piórka.
Mogę się  nawet pochwalić, że na kilka dni przyleciała do nas z Polski D., specjalnie, żeby zobaczyć wystawę w jej pełnej postaci. Nie wiem, co się zachowa później, bo część sportretowanych naciska na zakup.
Mogę teraz wrócić do Świąt Bożego Narodzenia A.D. 2018.
Ciągle nadziwić się nie mogę, że tak późno załapałam zwyczaj przygotowywania dekoracji na 8 grudnia. Jakież to wygodne!
O kiermaszu już pisałam.
Teraz dom.
Właściwie to niewiele nowego się pojawiło. Wykorzystałam niesprzedaną na kiermaszu resztkę jemioły, czy inne dekoracje. Trwam pod urokiem ciemierników, które i jako kwiaty doniczkowe i jako cięte, królowały w domu.
Udało mi się narobić trochę świec, choć większość poszła na prezenciki, coś zachowałam na stół.
Choinka bez zmian, łącznie z drzewkiem. Mój mały sukces życiowy - w końcu mamy świerk z poprzedniego roku. Przeżył!
Jeden z mieszkańców domu bardzo niecierpliwie poszukiwał prezentów, a drugi był przezadowolony z otrzymanego urządzenia, mało kojarzonego z jego profesją.
Plebania po pasterce pękała w szwach.
Krzysztof w tym roku u nas odprawiał pasterkę jako ostatnią, więc został na składaniu życzeń, pełniąc honory pana domu i z wielką radością obserwując parafian, tych bardziej i mniej znanych :)
Jeśli chodzi o dekorację kościoła, postawiłam na girlandy.
Liście magnolii wielkokwiatowej oraz owoce zostały dostarczone przez parafianki. Dokupiłam tylko trochę gwiazd betlejemskich. Skrzyknęliśmy panów z drabinami i wespół zespół udziergaliśmy satysfakcjonujący efekt końcowy.
Jak co roku, gmina zapewniła nam grających na ulicach muzyków, którzy swoje występy zakończyli na sali, grając w tle mojego wernisażu. Odgłosy wywołane emocjami zwiedzających nie pozwoliłyby na dobre nagranie, na szczęście zrobiłam to przed otwarciem wystawy.



 Nie mam, niestety, zbyt wielu zdjęć Tobbiany, a przybyło w niej 50 kul wiklinowych, panie z Pro Loco przygotowały pieńki zamienione w krasnale, choinki z desek.
Przed barem wykorzystano słup od lampy i zamontowano lampki w kształcie drzewka. Ewidentnie wzrosło zaangażowanie mieszkańców w zdobienie wsi i domów. Sąsiedzi z naprzeciwka uszykowali szopkę plenerową z wielkich jutowych figur.
Na pewno ciekawym i nowym doświadczeniem była wizyta w barze i składanie sobie życzeń w gronie tzw. komunistów pod portretami Che Guevary :)


Na zdjęciach tyle, ile zdołałam w całym szaleństwie świąteczno-wystawowym uwiecznić:

KLIKNIJ, ŻEBY ZOBACZYĆ ALBUM


8 komentarzy:

  1. Pani Małgosiu, piękne dekoracje :) A choinka z drabiny - moja faworytka :)

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ją lubię, ale od klasycznej nie chcę się uwolnić, więc szaleję choinkowo :) Na szczęście, mam gdzie ustawić :)

      Usuń
    2. piękna jest też szopka na drabinie :) Drabiny mają potencjał ;)
      Dorota

      Usuń
    3. Ta mniejsza drabinka ma ukryty sekret, można ją rozłożyć i staje się krzesłem.

      Usuń
    4. Od lat szukam wlasnie takiej "przekładanej" drabinki...
      Moja faworytka - girlanda z mandarynkami!
      Acz calosc - to jedna wielka inspiracja!!!
      czekolada

      Usuń
    5. Drabinka wypatrzona na pchlim targu facebookowym. Cieszę się, że girlanda przypadła do gustu, bo nie tylko, że estetycznie zadowalała, to wiązała się z dobrymi relacjami międzyludzkimi.

      Usuń
  2. Malgosiu,cudowny wystroj swiateczny,czuje sie klimat tego uroczego miejsca.
    Pozdrawiam, irena z Poznania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Irenko, staram się, jak mogę, podkreślić piękno Bożego Narodzenia.

      Usuń