Ratunku! Jeden dzień gdzieś mi się w pamięci schował. Co to było z tym poniedziałkiem, oprócz tego, że niewielu go lubi? Na pewno pamiętam walkę z pomidorami. Pokonałam je i poległy zmiażdżone na pomarolę - znaczy się ugotowałam sos. Pomidory i tak się pchają drzwiami i oknami. Pobliscy mieszkańcy hodują je w ogródkach i hojnie obdarzają swojego proboszcza Za radą Ewy chyba zacznę je suszyć.
Na razie niewiele więcej pamiętam, poza już nudnym do wspominania prasowaniem (tak to jest, gdy się prasuje tylko po parę rzeczy dziennie).
No i w końcu coś się ruszyło w sprawie pozostawionego dobytku w Polsce. Jak dobrze pójdzie za tydzień będzie na miejscu.
No i w końcu coś się ruszyło w sprawie pozostawionego dobytku w Polsce. Jak dobrze pójdzie za tydzień będzie na miejscu.
Dzisiaj intensywny dzień. Zaczął się od wizyty u lekarki. Musiałam w końcu udać się po pomoc ze swędzącym łbem. Prawdopodobnie farbowanie chną mi nie służy. Przerwa w rudości na 2 miesiące. Za to nie ma przeciwskazań na loczki, więc jutro rankiem fryzjer. Potem pojechaliśmy porozglądać się po sklepach z artykułami wyposażenia wnętrz - szkoda słów. Połowę bym wykupiła. Ograniczyliśmy się do ładnego pojemnika na serwetki. Ciekawe, zawsze myślałam, że to musi być w pionie, a tu zupełnie inne rozwiązanie:
W domu pasta pesto i .. winko - tak, tak Asiu, ale naprawdę z wodą
Popołudniem wizyta u Marzeny w Giaccherino. Zawsze zachwycam się tym miejscem. Klasztor sprzedany w prywatne ręce, odnawiany wielkim wysiłkiem, w walce z robotnikami, konserwatorami zabytków i właścicielami. Pozostawione specjalne jakieś fragmenty szpachli, żeby nie za nowe wszystko było. Odłupana nasączona jakąś substancją, żeby dalej nie pracowała, kolumna wykonana w kamieniu zwanym pietra serena. Doprowadzony do lśnienia św. Franciszek (a może lśniący świętością?). Opuszczona mnisza biblioteka i gdzieś jeszcze w innym pomieszczeniu meble katalogowe. Malunek iluzjonistyczny w wielkiej logii na piętrze. I krzewy cytryn na dziedzińcu. Do tego cisza wzgórza. Żadnych samochodów. Dodawszy jeszcze pyszne tiramisu, wykonane przez Marzenę, robi się ciepło na duszy. Tym razem nie zjarzałam na wewnętrzny dziedziniec cmentarny, więc zdjęć brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz