piątek, 25 kwietnia 2008

~ BELLA STAGIONE

Tak powiedzieli w radio i tej opcji należy się trzymać, w końcu najwyższy czas, by nastała piękna pora roku. Uczciłam słońce, jedyną słuszną w tej opcji, sjestą na hamaku. Podrzemałam, poczytałam i poobserwowałam dudka, co to zamieszkał w naszym ogrodzie. Śmieszne dźwięki wydaje z siebie.
A tak w ogóle to dzień był pełen zajęć. Od rana najpierw pomagaliśmy France w sprzątaniu kościoła. Ciągle walczę z białą podłogą po wymianie drzwi. Trudno domyć cotto. Ale już jutro chyba osiągnę sukces. Tymczasem, jeszcze niedomyte drzwi i okiennice na nich, ale oto one (przed wymianą i po):

Jeśli komuś żal starych drzwi, to powiem, że z bliska, ani z daleka, według mnie, nic ciekawego (nie mówiąc o małej funkcjonalności); a stolarz, co odnawiał odrzwia kościelne, ani na nie nie spojrzał, gdy Krzysztof chciał mu je oddać. Jedynie ładne były klamki i te mamy pomysł spożytkować gdzieś jako element ozdobny.
I jeszcze zdjęcie wymienionych drzwi na ogród, szyba na początku mnie myliła, dziwiłam się psom, że nie wychodzą, "przecież drzwi otwarte" a one biedne czekały, aż im otworzę. Nowe specjalnie pokazuję od wewnątrz, żeby było widać zamysł widoku i oświetlenia dla pomieszczenia, które nie posiada okna.

Na obiad krem z zielonych szparagów (nie ja wymyśliłam przepis, więc mogę pochwalić, że pyszny) oraz spaghetti z sosem krewetkowym. Potem odpoczynek na dworze i z kolei aż do późnego wieczora pracownia. Wymyśliłam sobie pracochłonną świecę, a inne, które skończyłam, przez tę jedną nie zostały jeszcze sfotografowane. Jutro? Kto wie?
Jeszcze tylko muszę sobie zanotować wczorajsze wieczorne oglądanie filmu pt. "Syndrom Stendhala". Krzysiu skuszony już wiedzą o tym zjawisku wypożyczył, jak się okazało, straszny film. Straszny, mimo pięknych miejsc Italii, w których się dzieje (Florencja, Rzym, podejrzewam wodospad w Terni)), ale to piękno absolutnie nie może się wydobyć na wierzch, bo ponura treść skutecznie je przesłania. Zresztą przesłonięty jest też syndrom, bo na siłę zastosowana nazwa, wcale nie ma tu takiego znaczenia, z jakim dotychczas się wszędzie spotykałam. A już się ucieszyłam, że powiększę listę filmów z kolumny obok. Jednak chyba pozostanę tylko przy tej notatce.
Na koniec, żeby otrząsnąć się z ponurych pozostałości po filmie, moja cytrynka. Jej układ z góry, kwiaty, owoce w różnym stadium dojrzewania.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz