piątek, 11 kwietnia 2008

~ PORZĄDKOWE MILCZENIE

Wiem, wiem - milczę, ale dom na tym korzysta. Porobiłam zaległe prania, umyłam te okna, którym nie zdążyłam nadać blasku przed Świętami. Poczyściłam meble. Podziubałam w ogrodzie. Walczyłam z korowódką, tym razem bez śladów na własnej skórze. Jutro kurs włoskiego, prasowanie i może znowu ogród, jeśli pogoda będzie łaskawa nie tylko w temperaturę (20 stopni), ale i w promienie słoneczne, a co najmniej brak deszczu. Choć przyznam, że bardzo mnie dzisiejszy deszcz ucieszył; moje pierwsze wysiewy zaczynają kiełkować, przyjął mi się korzeń chrzanu przywieziony z Polski. Wszystko bucha witalnością.


A na zdjęciu magnolia u sąsiadów w ogrodzie, trzecia w kolejności kwitnienia krzewów magnoliowych, niestety też już przekwitła, to zdjęcie sprzed 10 dni. Ale nigdzie go jeszcze nie umieściłam.

Jeszcze tylko zanotuję najprostszy z dotąd wypróbowanych przeze mnie sposobów na karczochy, podpatrzony na obiedzie u Pauli i Mauro. Otóż spreparowane, jak zwykle karczochy pokroić na ćwiartki, podgotować w wodzie, obtoczyć przyprawionym solą ciastem naleśnikowym i usmażyć na patelni. No przepychotka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz