niedziela, 14 kwietnia 2013

TYLKO DLA WIERZĄCYCH

Mój Tata na początku marca obchodzi i urodziny i imieniny. W tym roku nie wysłałam mu prezentu, lecz jedynie przekazałam telefonicznie, że prezent będzie do osobistego odbioru po Wielkanocy.
A że okazja podwójna, to i prezent podwójny, lecz pod jednym hasłem: pielgrzymki - wycieczki.
Zaraz po Świętach, we wtorek, ruszyliśmy do położonego niemal pięć godzin od nas Manoppello.
To miejsce, które przyciąga chyba jedynie osoby wierzące. Dodałabym podwójnie wierzące, bo jedna sprawa to wiara w Boga, a druga to wiara w to, że obiekt przyciągający pielgrzymów jest tym, czym jest.
Do Manoppello droga wiedzie przez wysokie góry Apeninu Centralnego, wysokie i czasami sprawiające bardzo surowe wrażenie, tym bardziej, że siny i intensywny deszcz chciał dorównać potędze szczytów.
O dziwo, gdy zajechaliśmy do Sanktuarium Boskiego Oblicza (Santuario del Volto Santo), deszcz wystraszył się parasoli. Te byłyby potrzebne, tylko na krótką chwilę dojścia do wnętrza, bo kościół był jedynym miejscem widzianym przez nas w Manoppello.
Sanktuarium prowadzone przez kapucynów położone jest na uboczu niewielkiej miejscowości. Nawet w ten mało przyjazny do podróżowania dzień stały przed nim dwa autobusy.
Weszliśmy, gdy w świątyni jakiś chór uczestniczył we Mszy św. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że to chór, ale nad wyraz podejrzanie dobrze śpiewali, co nawet ja usłyszałam moim drewnianym uchem. Gdy po zakończeniu liturgii ksiądz zszedł do nich i zaczął dyrygować śpiewem, nie było już wątpliwości.

Wtedy też dopiero można było podejść do prezbiterium, z którego obydwóch stron niewielkie schody wiodą ku relikwiarzowi.
A co jest w relikwiarzu?
Kawałek tkaniny z wizerunkiem Chrystusa.
Potocznie zwie się go chustą Weroniki, choć przecież tak naprawdę Weronika jako postać nie istniała, imię powstało ze zlepku dwóch słów. Co ciekawe, rzeczywiste słowa źródłowe to phero (nieść) i nike (zwycięstwo), lecz średniowiecze nadało imieniu nowe znaczenie ze słów vera (prawda) i eikon (obraz).
Jeśli już, to jest to całun kładziony na samą twarz, jedna z tkanin, w którą owinięto Chrystusa przed złożeniem do grobu.  Coś podobnego do chusty, którą okryto twarz zmarłego bł. Jana Pawła II.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam Oblicze z Manoppello, pomyślałam, że taki brzydki, taki nieatrakcyjny jest tu Chrystus. Inny nawet niż pozytyw wywołany z całunu turyńskiego. Choć okazuje się, że nie taki inny. Gdy się nakłada zdjęcia jedno na drugie, zgodność położenia charakterystycznych punktów jest pełna.
Co więc myśleć?
Tak jak wizerunek całunowy wydaje się być fotografią, tak ten z Manoppelo od razu sprawia wrażenie malowanego, choć zadziwiające jest to, że pod niektórym kątem i światłem padającym na tkaninę obraz  zupełnie znika, a z kolei z bardzo bliska nie widać śladu narzędzia. A co jeszcze dziwniejszego, tkaniną jest bisior zwany morskim jedwabiem, nieprzyjmujący barwników, tak jak zwykły jedwab. Im bardziej wnika się w widoczne aspekty relikwii, pojawia się tym więcej niezwykłości, jak chociażby inaczej widziany kosmyk włosów.
Nie będę rozpisywać się na ten temat, gdyż po polsku jest świetnie opracowana strona manoppello.eu, do której odwiedzenia zapraszam.  Tam dowiecie się o historii relikwii i jej ponownym odkryciu dla świata.
I tak, jak po wizycie w Turynie napisałam, kto chce wierzyć, niechaj wierzy.
Dodam, że wizerunek uważany jest za powstały w momencie zmartwychwstania, oktawa Wielkiej Nocy była więc dobrym czasem na zobaczenie chusty.
A my wyruszamy zrealizować drugą część prezentu. Wracamy w góry, które znowu zalewa deszcz i tak będzie już do końca dnia. Ale o tym w następnym wpisie.

23 komentarze:

  1. Byłam w Manopello 2 lata temu, w srodku lata. Byliśmy z meżem jedynymi zwiedzającymi. Pusty kościół, zaraz po sieście, straszny upał, niesympatyczna pani w sklepiku z pamiątkami. Kupiłam pocztówkę i aniołka "na szczęście" z którym mam bardzo smutne wspomnienia. Zawsze, gdy myslę o Volto Santo, przypomina mi się ten nieszczęsny aniołek i historia z nim związana. Może kiedys zrozumiem dlaczego akurat tak?

    Udanej wyprawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UUU, niedobrze, z aniołami powinny się kojarzyć same dobre rzeczy.

      Usuń
  2. Liczą się emocje i wiara w wiarę. Miejsce niesamowite a relikwie zawsze stanowią dla mnie pretekst do zadumy. Niesamowite wnętrze i cudowne relikwie, biorę ten fakt jaki jest, bo może chcę tak mocno wierzyć? Myślę, że prezent się spodobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna pielgrzymka ;)
    Bardzo chciałabym wybrać się w takie miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Polski jeździ tam chyba dużo pielgrzymek, bo oprócz włoskiego i niemieckiego trzecim językiem wszelkich wydawnictw w sklepiku jest właśnie nasz ojczysty.

      Usuń
  4. Manoppello to jedno z tych miejsc, do których chciałabym jeszcze pojechać przy następnej podróży do Włoch. Mam nadzieję, że się uda. A oblicze utrwalone na chuście też wydaje mi się niezbyt piękne, biorąc pod uwagę nasze kanony.Ale te oczy?!. Mówił mi znajomy ksiądz, że "guru" od chusty jest siostra Blandyna, która mieszka w pobliżu sanktuarium.
    Dzięki za wirtualną pielgrzymkę w ten wielkanocny jeszcze czas.
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie tylko ja mam taki odbiór wizerunku. Z drugiej strony raczej nie mamy możliwości dowiedzieć się, jak wygląda twarz ludzka podczas zmartwychwstania, nieprawdaż?

      Usuń
    2. proszę wziąć pod uwagę fakt, że jest to twarz skatowanego Jezusa z opuchniętym prawdopodobnie złamanym nosem.

      Usuń
  5. Nie miałam pojecia ,że wizerunek Jezusa jest taki wyraźny. Myślałam ,że bardziej trzeba się domyślać ,że tam jest. Wiele jeszcze przede mną. Dzięki Małgosiu za drogowskaz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po lekturze książki też zachowałam takie wyobrażenie.

      Usuń
  6. A ja ciągle się do Manopello wybieram, mam w planie... Czytałam książkę Paula Badde "Boskie Oblicze". Dziękuję, Małgosiu, za opowieść i zdjęcia - też nie przypuszczałam, że wizerunek jest tak dobrze widoczny! Annamaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, jesteśmy po lekturze tej samej książki. Miałam to szczęście w końcu ją unaocznić :)

      Usuń
  7. Bardzo ciekawe i Tata pewnie bardzo zadowolony z prezentu.
    No i te śpiewy!
    Pozdrawiam przedwystawowo!
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed wystawą nie zdążyłąm podziękować, dziękuję więc w trakcie za pozdrowienia.

      Usuń
  8. Pani Małgosiu,
    Zaglądam do Pani prawie codziennie,w "milczeniu "- czerpię ze skarbca...
    Teraz OBLICZE JEZUSA .... Piękny prezęt - zobaczyć oblicze -. PANI blog jest ciągle obficie pełny - inspirujący!!! Dziękję że mogę czerpać.
    Sandra

    OdpowiedzUsuń
  9. Te zaruzowienia.....jak po natarciu recznikiem po kapieli albo saunie.Czlowiek wracajacy do zycia...obysmy wrocili do zycia na wiosne Pani Malgosiu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za wycieczkę do Manoppello! To jeden z ważnych punktów mojej kolejnej wyprawy do Włoch - jeśli się uda...Czytałam o,,Boskim obliczu",oglądałam filmy ,ale oczywiście to nie to samo...
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Gdynianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trafiłam w zapotrzebowanie nie tylko własne i mojego Taty :)

      Usuń
  11. Z przyjemnością wspomniałam to miejsce, też tam byłam i też pisałam o nim na blogu :)

    OdpowiedzUsuń