Właściwie zrobiliśmy taki objazd okolicy, zajrzenie tam, gdzie jeszcze nas nie było.
Pierwszy przystanek to plac, przez który często przejeżdżamy. Właściwie nie sam plac, a kościół w Monsummano Terme. Zawsze zachwycał mnie ciekawą bryłą, której lekkości dodają arkady portyku. Jest to budowla wykonana na polecenie Wielkiego Księcia Toskanii na początku XVII wieku. Niektóre źródła twierdzą, że wykonany jest w późnym manieryzmie, inne że mamy przed sobą barok toskański. Trudno mi samej określić, z czym mam do czynienia, gdyż barok w Toskanii nie ma tak "rozpasanych" przedstawicieli, jak Rzym, czy Neapol. Tak, czy siak, widać wyrafinowany gust Ferdynanda I i jego nadwornego architekta.
To nie tylko kościół parafialny, ale głównie Sanktuarium Matki Bożej od Nowego Źródła. Już w nazwie można domyślić się, że świątynię postawiono w miejscu słynącym z uzdrawiającego źródła. Pewnie to nie jest dziwne w miejscowości, która ma swoje termy i do dziś posiada uzdrowisko.
Monsummano jest położone na równinie, kiedyś bardzo bagnistej. W dawnych czasach nie było zamieszkane, leżało u stóp zamku, którego ruiny wynoszące się nad okolicę widać z autostrady Florencja-Piza, a które opisałam tutaj.
Legenda głosi, że młoda pastereczka, słodkiej i delikatnej urody, przyklęknęła, by się pomodlić przed wizerunkiem Madonny namalowanym na murze. Niestety, w tym czasie zniknęło jej stado. Zrozpaczonej dziewczynce ukazała się Maryja i wskazała miejsce, gdzie znajdzie zwierzęta. Oprócz tego nakazała pójść do księdza z kościoła będącego na terenie zamku i zasugerować mu budowę świątyni w miejscu ukazania się NMP. Od tego momentu wzrasta kult maryjny. Wybudowano kapliczkę pod wezwaniem Maryi Dziewicy na Równinie. Decyzja o budowie Sanktuarium zapada po następnym ważnym wydarzeniu. W 1602 po długotrwałej suszy, podczas celebracji Mszy św. wypływa ze źródła woda, zjawisko okoliczna ludność przypisuje wstawiennictwu Madonny i już nie nazywa ją Maryją Dziewicą na Równinie, a Matką Bożą od Nowego Źródła (Madonna della Fontenova). Eksplozja maryjnej pobożności wywołuje specyficzny rodzaj interwencji władcy - Fryderyka I Medyceusza, który już w tym samym roku, w grudniu położył pierwszy kamień pod budowę świątyni.
Ciekawostką architektoniczną jest postawienie zaraz obok oratorium, które miało poniekąd odciążać główny kościół w funkcjach, gdyż napływało tu wielu pielgrzymów.
Na bocznej ścianie oratorium San Carlo wypatruję olbrzymi krzyż, tak często w Toskanii spotykany - cały "ozdobiony" narzędziami i przedmiotami związanymi z Męką Pańską.
Ten jest największym dotąd przeze mnie widzianym. Lubię tę ich ludowość, prostą informację o wszystkim, co spotkało Jezusa Chrystusa. Poszperałam wśród swoich fotografii i znalazłam, tak naprędce, jeszcze cztery.
Drugim planowanym miejscem było Cerreto Guidi, które ma bajkowy wygląd z góry, ale już z poziomu pieszego wędrowca przedstawia się mniej atrakcyjnie, prawie wszystkie budynki to dość współczesne, zwyczajne kamienice.
http://volituristici.altervista.org/index.php?mod=01_luoghi/Cerreto_Guidi |
Jak się zapewne domyślacie, Paolo sam od siebie nie wymagał wierności.
My byliśmy pod willą, gdy wokół panowała cisza, lekki chłód, mieszczące się wewnątrz muzeum było zamknięte. W sam raz atmosfera dla morderczych opowieści.
Na koniec wyprawy była niespodzianka dla proboszcza. W tajemnicy wpisałam w mapach jeszcze jeden cel, nie tak daleki od Cerreto Guidi. Krzysztof bardzo się ucieszył, że mógł zobaczyć kościół pod wezwaniem San Pantaleo, położony 2 km od Vinci. To ten, do którego czasami zajeżdżają moi czytelnicy, wyprowadzeni niemal dosłownie w pole przez GPS.
I to już na pewno koniec. Słońce zaszło, psy kręciły się niespokojnie, czy aby na czas posiłku wrócimy do domu :)
Dobre chociaż to, bo na Poniedziałek Wielkanocny zapowiadano deszcze.
Gosiu!
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie tak po imieniu, jestem stałym podczytywaczem ale nigdy nie piszę, bo tak jakoś...
Bardzo cieszą mnie Twoje"Zapiski..."
Czytam każdy wpis i dają mi one ogromną wiedzę na moim poziomie małpy na temat sztuki i zabytków Włoch. Pozdrawiam i ślę opolskie promyki słońca, jedne z niewielu od dłuższego czasu.
Asia D.
Pokornie dziękuję za słowa uznania :) Wiosennie pozdrawiam :)
UsuńPięknie! Dla mnie świąteczny spacer pozostał marzeniem - padało, wiał i śnieg po kolana. Dlatego z ogromną przyjemnością "wybrałam się" z Tobą na ten Świąteczny spacer z sympatycznym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńZawsze mam opory, gdy różnica pogodowa jest w takiej dysproporcji. Pisać, nie pisać?
UsuńZapiski spełnionych marzeń czyli spacerkiem po Toskanii! Tak to się powinno nazywać :) Niby mała, zwyczajna mieścina, a ile kryje w sobie ciekawych i pięknych rzeczy! Buziaki
OdpowiedzUsuńDwie mieściny, w właściwie do dwie i pół :) Ale faktycznie, gdzie się nie obejrzysz, tam skarb :)
UsuńPieknie. Jescze jeden ciekawy spacer. Kanada ciagle czeka na wiosne. Tak, to drugie San Pantaleo mielismy szanse zobaczyc, szukajac Ciebie!!!!Pozdrowienia Malgosiu!!!!
OdpowiedzUsuńLiczyłam na to, że się odezwie jedna z zagubionych w San Pantaleo owieczek :) Pozdrowionka :)
UsuńZnowu ciekawie! Zainteresowała mnie zwłaszcza willa, bo doczytałam w moim przewodniku, że wewnątrz można obejrzeć między innymi portrety Medyceuszy. Z pewnością nie są to portrety Bronzina, bo byłoby o nich głośno. Tym lepiej, bo może nie sa tak znane i cos ciekawego, innego, nowego da sie wypatrzyć, bo ja wizerunkami Medicich bardzo zainteresowana jestem. Zatem wpisuje do obejrzenia w dniach i godzinach otwarcia. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
iwona
No widzisz, ja Tobie, Ty mnie - i znowu mam po co wracać do Cerreto Guidi :)
UsuńSpacerkiem t ja bym tego nie nazwała lecz wyprawą. Zwał jak zwał. Chętnie bym się wyprawiła w tamte okolice. No i już wiem ,czego mam nie wpisywać w GPSa , chociaż po tej ostatniej jeździe od Ciebie to już nic mi nie jest straszne:-)
OdpowiedzUsuńBo to taki spacer z łącznikami samochodowymi :) Jadąc do mnie, należy unikać Vinci :) Choć Ty ze swoim lokum, to raczej byłaś bez szans, więc pełen podziw, że trafiłaś i takie fajne miejsce parkingowe jeszcze sobie znalazłaś w Pistoi :)
Usuń