Królewska, bo świętująca Trzech Króli.
Najpierw w niedzielę wybrałam się na niezwykle uroczystą Mszę św., odprawianą przez arcybiskupa Florencji w medycejskim kościele San Lorenzo. Głównie to chciałam doświadczyć Mszy św. w połączeniu z muzyką specjalnie dla liturgii napisaną. Nazwisko wielkie, muzyka wielka - Jan Sebastian Bach - Msza h-moll. Ja jednak mam mieszane odczucia. Może dlatego, że to dwie i pół godziny męczącego dla mojego kręgosłupa stania? Może dlatego, że meloman ze mnie średni? Może dlatego, że muzyka jest oszałamiająca, bardzo rozbudowana i właściwie dominuje nad liturgią.
jeden fragmentów umieszczony na youtube przez Stowarzyszenie
Doświadczenie ciekawe, oprawa piękna, przebywanie w Chiesa di San Lorenzo bezcenne, ale nie chciałabym tego powtórzyć w tym zestawie.
Specjalnie nie brałam aparatu, mam tylko kilka telefonicznych zdjęć poglądowych zrobionych dla Krzysztofa, który zapewnie o wiele bardziej doceniłby uczestnictwo w takim wydarzeniu, nie znalazł jednak zastępstwa na nasze parafialne nabożeństwa.
Zdjęcia dobrej jakości znalazłam na stronie corrierefiorentino.
Przyznam się, że byłam tak zmęczona, niedziela była brzydka, deszczowa, iż odechciało mi się jazdy do Florencji następnego dnia.
Jednak …
Wstał piękny ranek, słońce, tak rzadkie tu na Trzech Króli, skutecznie wyleczyło mnie z niedzielnego zniechęcenia.
Zaraz po Mszy św. wsiedliśmy do auta i pomknęliśmy ku Florencji, która przekładała świętowanie Trzech Króli nad Befanę.
Mknęliśmy, żeby zdążyć jeszcze coś obiadowo przekąsić, zanim zacznie się impreza.
Zajechaliśmy od strony Porta San Frediano i tam też szukaliśmy jakiegoś lokalu. Trafiliśmy na Vico del Carmine, miejsce przedziwne, surowe, w betonie, żywcem przeniesione z lat 50 w Neapolu. Kuchnia też w nim neapolitańska, dominują stworzenia pływające, no i pizza.
Zdjęć nie mam, bo … obowiązuje tam zakaz ich wykonywania. Od razu przychodzi na myśl jakaś nasiadówka mafiozów, nieprawdaż?
Osteria do tanich nie należy, najprostsza pizza to koszt około 7 euro (plus coperto i coś do popicia), ale margherita z mozzarellą z bawołu pozostanie na długo w pamięci moich kubków smakowych. Świeżutka, z pieca opalanego drewnem.
Dobra baza do smakowania dnia.
Głównym celem w tej wycieczce był Orszak Trzech Króli.
Wymyśliłam sobie, że nie chcę oglądać pokazów żonglerów flagami, ani innych okolicznych atrakcji. Od razu poszłam na Ponte Vecchio, przez który musiała przejść parada z Palazzo Pitti pod Duomo. Chciałam przyjrzeć się strojom, portretom, a wąska gardziej mostu, odpowiednio wcześniej przeze mnie obstawiona, gwarantowała realizację zamiarów.
Czekając rozglądałam się trochę z aparatem, patrzyłam na turystów i spokojnie grzałam w styczniowym słońcu.
Parada przechodziła bardzo długo, na jej początku, zaraz za trzema królami, szli przedstawiciele różnych egzotycznych narodowości, a potem ugrupowania pielęgnujące historyczne tradycje, w odpowiednich strojach.
W pewnym momencie, gdy już utrwaliłam któryś tam portret, zapomniałam, że jestem w XXI wieku, poczułam się, jakby mnie wehikuł czasu przeniósł bezpośrednio do dawnych epok. Dobrze tylko, że nie roznosił się wokoł smród, który kiedyś musiał panować na moście. Garbarze i handlarze rybami, czy mięsem, raczej zwiewnych perfum nie sprzedawali.
Ale samych doboszy, czy żonglerów nie może i zabraknąć w tym wpisie.
I na tym koniec. Zadzwoniłam po Krzysztofa, który zniknął w przestrzeniach jakiegoś baru i razem poszliśmy zobaczyć
Nie, nie, zdanie się nie urwało.
O tym w najbliższym artykule.
piękne Święto w cudnym miejscu od razu jest też piękne.
OdpowiedzUsuńTak trochę nie na temat dodam, że mój mąż właśnie przeczytał kolejną książkę Dana Browna której akcja osadzona jest we Florencji właśnie i uznał, że potraktowaliśmy w.w po macoszemu i musimy tam wrócić dokładniej się wszystkiemu przyjrzeć zatem wracamy do Toskanii tym razem w lipcu :)
Polly, to podsuń mężowi jeszcze "Kod Leonarda da Vinci" i "Anioły i demony" tegoż samego autora, a wtedy może wybierzecie sie nie tylko do Florencji, ale też do Rzymu, Mediolanu czy też przepieknej kaplicy Rosslyn w Szkocji? :-)
UsuńMuszę w końcu przeczytać to "Inferno", mimo niechęci do Browna :) Florencja zobowiązuje :) Gratuluję planów powrotnych :)
UsuńAnonimowy - czytaliśmy wszystkie części a w Rzymie byliśmy dwa razy :D
UsuńMałgosiu - ja nawet lubię, bo akcja wartka i jak się pominie niektóre wątki albo potraktuje jak fikcję literacką to nawet nieźle się czyta :) tak ... tak ... wpadliśmy do Toskanii 3 lata temu i teraz nie możemy przestać wpadać ... w tym roku będzie po raz 4-ty !! ;D
Jesteśmy ABSOLUTNIE UZALEŻNIENI ;D
A ja powiem szczerze, uważam, że "Inferno" nie jest najlepsze.... Zdecydowanie lepiej czytało mi się "Zaginiony symbol" czy najlepszą według mnie książkę Browna "Anioły i demony". Ale być może juz po prostu "przejadł" mi sie styl Browna. Właściwie każda ksiażka napisana jest według tego samego schematu: Langdon, jakaś pomagająca mu dziewczyna, tajemnica, trochę faktów na granicy kultury popularnej i naukowości... Niemniej jako czytadło "do poduszki" w sumie może być.
UsuńBardzo jestem ciekawa, co powie po przeczytaniu Małgosia!
ja też jeszcze nie przeczytałam :) na razie tylko mąż ;O
UsuńCudna galeria portretów,Iwonka
OdpowiedzUsuńChciałoby się dużo więcej. Uwielbiam patrzeć na ludzkie twarze.
UsuńTaki orszak w tak fantastycznym miejscu jak Florencja jest na pewno niesamowitym przeżyciem.
OdpowiedzUsuńZdjęcia tylko to potwierdzają.
Tak, dlatego jednak ciągnęłam do Florencji, jak myszy do sera :)
UsuńNiesamowite.Smaczki i klimaty-całaaaaaa Małgorzata-estetka !
OdpowiedzUsuńTy to umiesz dogodzić komentarzem :)
UsuńCudowne przebrania, piękna parada!
OdpowiedzUsuńW dodatku skrząca w promieniach słońca :)
UsuńMałgosiu, to była królewska uczta! Galeria portretów i ... nakryć głowy - imponująca. Niesamowite - jak zwykle u Ciebie - detale strojów. Podziwiam. Ciekawi mnie tylko, czy ci ludzie paradują tak w strojach własnoręcznie wykonanych? Czy jest to bardziej, lub mniej zorganizowana produkcja rękodzielnicza? Czy zgoła przemysł? A może pamiątki po prababkach i pradziadkach ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewa z Legnicy
A wiesz, że muszę zrobić na ten temat dochodzenie. Dobry pomysł :)
UsuńI za to też lubię Włochów. że im się chce - czy to w chłodzie, czy w upale, młodym, starym - podtrzymywać tradycje. Piękne te stroje.
OdpowiedzUsuńA ta muzyka!
Kinga
Właśnie, właśnie!
UsuńAle zrobiłasz mi pryzjemność. Joh. Seb. Bach, mój ulubiony!... i twój post z pięknymi zdjęciami i tekstami! Jestem skrzypaczką, gram na barokowych skrzypcach, więc to jest moja muzyka :-).
OdpowiedzUsuńI ta twoja Toskania...
Herzlichst
Angelika
Angeliko! Ile Ty masz talentów? Poczynając od biegłego języka polskiego, poprzez Twoje gipsowe prace, skończywszy na muzyce. Podziwiam! Wracając do muzyki, która na filmie jest w o wiele lepszym wykonaniu, bo … nagrana z mikrofonów stojących w odpowiednim miejscu. Chór i orkiestrę umiejscowiono w nawie poprzecznej, więc do mnie dźwięk dobiegał mocno zubożony. Dodaj do tego straszliwe bóle związane z tak długim staniem. Na szczęście Mszy św. wartości to nie odjęło, a wręcz miałam czas na kontemplację, która w zabieganym życiu do częstch nie należy. Cieplutko i serdecznie również pozdrawiam.
UsuńCieszę się, że w Polsce tez odbywają się Pochody Trzech Króli (ciekawe, że mówi sie "Króli", a nie "Królów", co byłoby poprawniejszą formą gramatyczną), choć są one oczywiście dużo skromniejsze i bez historycznego entourage. Wyżej ciekawa wymiana zdań na temat strojów - ja myślę, że one są szyte, przynajmniej niektóre. Kiedyś trafiłam na taką pracownię w Lucignano – w przyziemiu starego palazzo, wyżej niezamieszkanego, w dużym pomieszczeniu zawalonym belami materiału, pośród przeróżnych wstążek, listew, koronek i innych dodatków, siedziała pani nad maszyną do szycia i uśmiechem zachęciła do wejścia. Opowiadała, że szyje stroje na doroczną fiestę Memorie del passato. Pani pokazywała nam zdjęcia, na podstawie których szyje stroje, i mówiła, że mieszkańcy pozują w nich tak, jak na zdjęciach pozowali ich antenaci na przełomie wieków, np. na schodach kolegiaty.
OdpowiedzUsuńKról w koronie z niebieskim otokiem przypomina mi najmłodszego monarchę z fresku Benozza Gozzoli…
pozdrawiam najserdeczniej,
Iwona
Ja się też cieszę, że we Florencji jest orszak, a nie zjeżdżająca z jakiejś wieży starucha na miotle. Tym bardziej, że ponoć w jakiejś miejscowości lina się urwała i facet na oczach wszystkich dzieciaków roztrzaskał się o kampanilę. A nazwa "Trzech Króli" też mnie konfunduje :) O właśnie, o takim znalezieniu szyjących stroje myślałam. Jest trop!
UsuńA co do podobieństwa, to idealnie trafiłaś, bo wręcz w programie odnoszą się do fresku Gozzoli :)