niedziela, 26 października 2014

KWIETNE ŚWIĘTOWANIE

Rzecz z punktu widzenia "obsługi". No, nie wiem, jak to inaczej nazwać.

Ten rok był pierwszym obfitym w śluby Polaków, co oznacza, że działalność Joanny z VisiToscana zaczyna mocno się rozszerzać. Pokazałam już tutaj dwa, więc potem czekałam z relacją, aż do niedzieli sprzed tygodnia, by uzbierać pewien reprezentacyjny materiał. Reprezentacyjny dla mnie, gdyż chcę pokazać, w czym ja się przyczyniłam do przebiegu uroczystości.
Zostałam kwiaciarką :) A może florystką? Bo kwiaciarka, to chyba oznacza osobę sprzedającą kwiaty?

Pierwszy ślub miał miejsce w Vinci, w tym samym kościele, w którym ochrzczono Leonarda.
Określono mi rodzaj i barwę kwiatów, oraz mniej więcej, co ma być ustrojone, łącznie z wypożyczonym starym cinquecento. W skład dekoracji wchodziły: eustoma, róża, zioła, a nawet grubosz (chyba nazywa się eszeweria)

Po ślubie pomagałam jeszcze Asi przygotować miejsce na posiłek dla młodych, w pięknie położonej wieży pewnej restauracji.

Następne dekoracje robiłam do naszego kościoła. Życzeniem Panny Młodej było pojawienie się gipsofilii i wianków, reszta według mojego uznania. Dodałam jeszcze oliwkowe gałązki oraz zioła, co spowodowało piękny zapach roznoszący się po wnętrzu. Jedynym barwnym akcentem był bukiecik, który przywiozła ze sobą Panna Młoda.

Trzecie zadanie ograniczało się do bukietu, nie tyle ślubnego, ale z okazji 25 rocznicy ślubu. Wybór kwiatów mój, czyli eustoma, werbena, lawenda i zioła.
O tej uroczystości znajdziecie wpis na blogu Joanny - visitoscana.blogspot.it.

Ostatnie zlecenie było zupełnie niekomercyjne, za to najbardziej nasycone emocjami, bo były to kwiaty dla samej Joanny. Tu przyczyniłam się do przekonania jej do cantedeskii, zwanej kalią holenderską. Właściwie do układania wiele nie miałam, co widać do zdjęciach. No, może trochę trzeba było przyłożyć się do samego uchwytu.
A że zdjęcia robiłam jako oficjalny fotograf, więc mam bogaty materiał, którego tylko niewielki wycinek prezentuję tutaj.

Dodatkowo poukładałam niezobowiązujące małe bukieciki na weselne stoły - w składzie: cantedeskia, gipsofilia, cyklameny, eszeweria, zioła.

Wszystkim nowożeńcom i świętującym rocznicę życzę jak najpiękniejszych wspólnych dalszych chwil, mając nadzieję, że przyczyniłam się trochę do podkreślenia wyjątkowości dnia.

14 komentarzy:

  1. Pięknie! Tego mi dziś było trzeba! Kwiaty i ślubowanie miłości, piękne... Jeśli kiedyś będę coś świętować, już wiem do kogo się zwrócę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham układać kwiaty, więc polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  2. przecudne ułożenia i wiązanki aż dziw, że nie po florystycznym kursie :)

    Widuję u nas czasem dekoracje profesjonalistów którą są opłakane a tu proszę !! wszystkie cudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj! Dziękuję, może przydaje się sam mój zawód? Bo to jednak jest komponowanie, kreowanie pewnych układów.

      Usuń
  3. Cudnie! Milosc, piekne kwiatowe aranzacje, toskanskie klimaty, cudne zdjecia, grono przyjaciol, to szczescie!!! Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne kompozycje kwiatów : )Zapraszam również do odwiedzenia mojego bloga...Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Na blog zajrzałam, ale nie mam na razie czasu dłużej się zatrzymać, ani pisać. Życzę powodzenia w dekupażowaniu :)

      Usuń
  5. Kwiaty są tak ważne, że jesteś mistrzynią ceremoni do spraw ozdób naturalnych, oryginalnych i niepowtarzalnych! A resztą to czas pokaże...:) To niesamowity wkład w ceremonię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mistrzynią ceremonii to jest Joanna. Czuwała nad każdym szczegółem. Ja miałam tylko niewieli wkład w przebieg, a raczej w oprawę uroczystości. Dziękuję za dobre słowa.

      Usuń
  6. czytam i oglądam już piąty raz:)
    ach!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie kwiaty ułożone przez Małgosię załugują na owacje ! Mój bukiet niby nic wielkiego, ale z samym wyborem było zamieszanie. Uparłam się na peonie, których oczywiście o tej porze roku nie ma. Później przesiadłam się na róże vuvuzela, ale nie było sposobu żeby je dostać w Pistoi. Stanęło na cantedeskii. Skromne i eleganckie. Bez dodatków. Ufałam Małgosi przy wyborze kwiatków do dekoracji stołów i nie zawiodłam się. Postaram się być naprawdę bardzo obiektywna, Małgosia jest nie tylko bardzo pomysłowa, ale i bardzo konkurencyjna jeśli chodzi o ceny. Poza tym zadna z kwiaciarnii w Pistoi lub okolicach nie jest tak puntualna i słowna. Dziękuję za mój ślub i wszystkie inne. Na pewno będę Ciebie jeszcze wykorzystywać !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że sama opowiedziałaś historię ze swoim bukietem. Asiu, współpraca z Tobą jest czystą przyjemnością, jako i przyglądanie się Twojej pracy. To, jak spełniałaś wszelkie życzenia kientów, jak stawałaś na rzęsach, jak chowałaś swoją dumę i pokornie dążyłaś do tego, by główni bohaterowie nie musieli się o nic martwić. W życiu bym tak nie potrafiła!

      Usuń