sobota, 4 października 2014

PROWANSALSKIE WYCIECZKI CZ. 1

Zgodnie z zaleceniem braci wybrałyśmy się z Aneczką na dwie dłuższe wycieczki. Wykorzystałyśmy dni bez warsztatów, czyli sobotę i niedzielę.
Zaczęłyśmy od wioski kamiennych domów, zbudowanych bez zaprawy.
Trzeba zjechać z drogi wiodącej do Gordes i ufnie jechać, jechać i jechać.
Bardzo podobny rodzaj konstrukcji można spotkać i we Włoszech (trulli), w Alberobello, ale tam może innym razem zawędruję? Te prowansalskie nie są mocno wiekowe, w pobliżu Gordes znalezione 400 kamiennych domów, w całaje Prowansji jest ich około 6000. Zaczęto je budować w epoce brązu, ale te nie sięgają tych czasów, wzorując się na starym budownictwie, wybudowano je w XVIII wieku.

Część włoskich trulli jest zamieszkała, utworzono w nich hotele, restauracje, te prowansalskie, odnowione w XX wieku, są skansenem.


Pomyszkowałyśmy po domach i wyruszyłyśmy dalej.
Ominę część wycieczki, gdyż poświęcę jej osobny artykuł.
Obiadową porą dotarłyśmy do Apt. Jego wielką atrakcją był cosobotni targ, ale nas przycisnął głód. Trafiłyśmy na sympatyczną restaurację, dobrze zjadłyśmy zamawiając na czuja. Może nie były to bardzo porywające potrawy, ale grzechem byłoby napisać, że były niedobre.

Chyba się rozbestwiłam na włoskiej kuchni?
W czasie posiłku targ zakończył swoją działalność, prędkość z jaką się zwinął, nad wyraz nas zadziwił. Plus dla Francuzów! Trudno było nawet o papierki leżące na ziemi. Służby miejskie były błyskawiczne!
Myślałyśmy, że nie znajdziemy auta, bez kramów, miasto wyglądało dość smętnie.
Zajrzałyśmy do kościoła św. Anny - intrugujące, bo wszędzie spotykałyśmy jej kult, ciekawe dlaczego? Poszperałam po powrocie i wyjaśnienie zdaje się leżeć w legendzie o Łazarzu, którego zniosło do Marsylii. Tylko, czy legenda obejmuje zabranie babci Jezusa?
Nie wiem, czy to wiedza o rewolucyjnej czystce, czy też faktycznie pogłębiło się we mnie wrażenie bylejakości, zaniedbania. Trudno było mi zobaczyć romanizm, o którym wspomina się w opisach,  skrywał się pod warstwami czasu.

Jeśli dobrze zrozumiałam informację, organy są w naprawie, ale i tak przejął mnie widok obudowy bez piszczałek. Gdy podeszłam do nich bliżej i podniosłam głowę do góry, zobaczyłam wyraźny ślad początków świątyni sięgających XI wieku.

Także krypta dosłownie głęboko sięga w przeszłość - wielka rzadkość - ma dwa poziomy.

Usiłowałam wyszukać interesujące miejskie detale, łatwo nie było.

Jadąc z Apt zatrzymałyśmy się przy Pont Julien.

Jego nazwa pochodzi od miasta - chociaż brzmienie na to nie wskazuje. Kiedyś nazywało się Apta Julia, było rzymską kolonią założoną przez Gajusza Juliusza Cezara.
Obecnie most wygląda dziwnie. To znaczy, sam w sobie, jest piękny, ale w 2005 wyrwano go z drogi, o czym świadczy jeszcze asfalt, jakim jest pokryty. Obok postawiono nowy most, a ten służy jako atrakcja turystyczna i tło fotograficzne, chociażby dla pana w wieńcu z winorośli. Bachus?

Do ostatniego punktu na mapie wycieczki prowadziła droga, z  której zobaczyłyśmy ciekawie zapowiadające się miasteczko Goult.
Zaczęłyśmy od wnętrza kościoła św. Sebastiana, w którym zafascynował nas drewniany ołtarz. Rzadko kiedy spotyka się je niepozłocone. Dobrze, że ten akurat tego uniknął - piękne drewno.
Właściwie to sama rama zdała mi się ciekawsza od obrazu.
W prostym wnętrzu zachowało się niewiele zdobień, obrazów, czy rzeźb, chociaż wygląda na to, że jest nadal używany.

A potem nic prostszego - pospacerować. Wiele czasu to nam nie zajęło, bo mieścina niewielka, ale kilka miejsc wybitnie nadaje się na pocztówki z Prowansji.








Ostatnia miejscowość chyba nie należy do top listy Prowansji, chociaż XII wieczny kościół wyglądał cudownie w zachodzącym słońcu.
Rozglądałam się po cichej osadzie, patrzyłam na winnicę, na maluśki cmentarz i myślałam: "Jakże odmienne od mojego San Pantaleo. Czy też by się tu dobrze mieszkało?"

Aaaaaa - nie wyjaśniłam? Zobaczcie, dokąd zajechałyśmy na koniec wycieczki.

6 komentarzy:

  1. Czyli zawsze można znaleźć drogę do domu..
    Piękne zdjęcia. Zdjęcia ze skansenu jak gotowe obrazy, takie malarskie ! Wspaniała wycieczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To miłe uczucie kojarzyć nazwę San Pantaleo z domem :)

      Usuń
  2. Wszystkie drogi prowadzą do San Pantaleo :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosiu, popatrzyłam Twoimi oczami na prowansalskie widoki i muszę stwierdzić, że bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez moich oczu też piękne, ale cieszę się, że ufasz moim :)

      Usuń