wtorek, 9 lutego 2016

WIECZERNIK POD SPECJALNYM NADZOREM

Gdybym nie natrafiła na prezentacje filmowe z poprzedniego artykułu, zapomniałabym, że miałam opisać jedno miejsce ominięte we wpisie o ogrodach i dziedzińcach florenckich pałaców.
Owo miejsce zupełnie nie przystawało do całej propozycji, ale wstydem byłoby nie skorzystać.
Zobaczyliśmy fragment poklasztornego zespołu budynków, obecnie siedzibę szkoły dla przyszłych oficerów Carabinieri. Dlatego na przybywających gości czekali przystojni mężczyźni w mundurach, roztaczając atmosferę opiekuńczości. 
Poprzez bramę i  podwórko, wąskim korytarzem dotarliśmy do zaskakująco dobrze utrzymanego kościoła Santa Maria di Candeli. Kto by się spodziewał takiego wnętrza? Rzadki we Florencji lekki barok. Smaczek, gonił smaczek. Niewielka świątynia należała do Sióstr Augustynek, których klasztor skasowano w  epoce napoleońskiej, w 1808 roku.  Ślad po klauzurze widać w prezbiterium - to gęsta krata, przez którą mniszki zaglądały do wnętrza podczas Mszy św.

Przyznam, że nawet tak zagorzali miłośnicy sztuki romańskiej, jak ja, zupełnie dobrze tu się mogą odnaleźć. Może tajemnica tkwi w przejrzystości, wręcz świetlistości, czy braku przeładowania formą? Trudno też nie podziwiać ścian i sklepienia pomalowanych iluzjonistycznie.

A to dopiero wstęp.
Wszak to przyklasztorna świątynia, a jeśli klasztor, to i refektarz musiał być, a jeśli refektarz, i to we Florencji, gdzie narodziła się tradycja takiego ozdabiania, to na pewno z Ostatnią Wieczerzą.
Słowem o freskach nie zająknął się Vasari, nie znajdziecie wzmianek o tych dziełach w żadnych starych źródłach. Póki nie skasowano zakonu, nikt nie wiedział, że mniszki miały tak piękny refektarz.
Zaskakujące jest położenie głównego malowidła. Zazwyczaj temat przewodni umieszczano na krótszej ścianie, tak by całą ją wypełnić - od narożnika do narożnika.
A tutaj najpierw widzi się inne sceny. Wystarczy jednak rozejrzeć się wokoło, w czym pomoże zdjęcie sferyczne, by zobaczyć, że obecnie wchodzi się przez arkadowe przejście, wyraźnie będące kiedyś ścianą czołową, z której zdjęto "Ostatnią Wieczerzę".

Mniszki wchodząc na posiłki widziały więc najpierw trzynastu mężczyzn siedzących przy stole. Wszyscy niemal siedzą teatralnie, przodem, ewentualnie bokiem, do widza. Tylko Judasza malarz posadził po drugiej stronie.  Zdrajca za chwilę wstanie i odejdzie.

Są tutaj dwie dziwne niejasności. Czyżby malarz przekombinował? 
Kto pierwszy napisze, co się nie zgadza, ten otrzyma ode mnie zakładkę do książki z wytłoczonym imieniem i jakimś prostym elementem graficznym. 
Pod spodem jest odpowiedź, ponieważ nie wszyscy czytają komentarze pogratuluję tutaj Panu Adrianowi i napiszę, co się pomieszało artyście:
1. Dał Judaszowi aureolę.
2. Do rąk włożył mu mieszek ze srebrnikami, a wyraźnie Ewangelia św. Jana mówi, że po spożyciu kawałka chleba w Judasza wszedł szatan i poszedł zdradzić Jezusa. Oczywiście możemy się przyczepić, że to nie jest woreczek ze srebrnikami, lecz ten trzos z pieniędzmi, nad którymi pieczę sprawował Judasz, o czym właśnie pomyśleli apostołowie. Jednak w sztuce atrybutem Judasza są srebrniki, często właśnie w zawiniątku.  

Kilka razy przeszłam się wzdłuż malowidła. Śledziłam każdy detal, fałdy na obrusie, potrawy, delikatne szkło butelek, ciekawie niskie szklaneczki na wino. Fantastyczne!

Niby jest poruszenie, ale dostojne, bez szalonej dynamiki najsłynniejszej "Wieczerzy" Leonarda da Vinci (o ironio, namalowanej nie we Florencji)
Kim był autor tego i pozostałych malowideł?
Giovanni Antonio Sogliani tworzył w piwerwszej połowie XVI wieku. Ceniono go bardzo za zrozumienie ducha kontrreformacji. Przez ponad 25 lat pracował w warsztacie mistrza Lorenzo di Credi, wzorującego się na Leonardo da Vinci czy Fra Bartolomeo. Zadziwiające, że Vasari nic nie napisał o Wieczerniku, o czym już wspomniałam, a znał dobrze artystę. Pisał o nim, że to człowiek uczciwy i bardzo pobożny. Niestety, o charakterze melancholijnym, co powodowało, że pracował tak długo, iż zamawiający albo nie dożywali ukończenia dzieła, albo tracili cierpliwość, przekazując zlecenie innym, w tym samemu Vasariemu.
Sztandarowym dziełem Soglianiego jest bardzo podobna w układzie wieczerza św. Dominika z klasztoru San Marco. Przyznam się, że albo jest niedostępna, albo jej nie pamiętam, przypuszczam, że to drugie jest bliższe prawdy :) Fresk mieści się w refektarzu dużym.
https://upload.wikimedia.org
Wielkość sali jest dodawana w opisie, by odróżnić ją od refektarza małego, gdzie pyszni się inna "Ostatnia Wieczerza" autorstwa Domenico Ghirlandaio. Tę pamiętam za to bardzo dobrze, bo pomieszczenie pełni funkcję sklepiku z książkami i pamiątkami.

Wróćmy do Wieczrnika di Candeli.
Trochę odwróciłam Wasz wzrok, bo obecnie jako pierwsze widzi się inne sceny.
Od lewej:
Zwiastowanie
Św. Tomasza i Św.Antoniego pod krzyżem
Św. Augustyna w swoim studio
Św. Mikołaja ze św. Moniką (na ścianie obok)

Bardzo lubię sceny Zwiastowania. Są pięknym wyrazem bezsilności wobec transcendencji. Nie da rady wyobrazić sobie, jak mogło wyglądać anielskie posłannictwo, więc często zaglądamy do realnych pomieszczeń, wierzymy malarzom, że Madonna była na tyle wykształcona, by w swojej sypialni mieć pulpit do czytania książki. Że miała olbrzymie i wysokie łóżko.
Jak poradzić sobie z mistyką? Trudne zadanie. Anioła więc namalujmy najpiękniejszego, jak to jest możliwe. Ale gdzie umieścić Posyłającego? Może niech zaglądnie przez okienko?
Ciekawie położony jest wazon z kwiatami. Zastanawiam się, czy to rzeczywisty wycinek domu z czasów malarza? Właśnie jestem na etapie czytania książki o historii domu i jego urządzeń, dlatego brak stołu, czy stolika w pokoju wcale mnie nie dziwi. O wiele bardziej nie pasuje mi wygodne łoże z   kotarą. No, chyba, że Sogliani traktował Madonnę po królewsku? Wszak "Królową" do dzisiaj się Ją tytułuje.

Powoli wzrok przechodzi na scenę pod krzyżem. Ale gdzie jest Chrystus? Może był rzeźbą przyczepioną do ściany, z malarskim tłem - częsty zwyczaj.

Dalej przepiękny w detalach fresk ze św. Augustynem. Z chęcią przeprowadzam inwentaryzację zgromadzonych w studio przedmiotów. I znajomy widok - Trójca św. jako trzy jednakowe głowy - już taką Wam pokazywałam, przy okazji innego wieczernika (San Salvi).

I już ostatnia scena - św. Mikołaj i św. Monika. Hmm. Monika rozumiem - matka św. Augustyna patrona mniszek. A Mikołaj? Ha! Bo to nie biskup rozdający prezenty, tylko XIII wieczny święty urodzony we Włoszech, w Tolentino, augustianin. Bardziej pasowałby tutaj z innym atrybutem - koszykiem z bułkami, ale akurat malarz włożył mu do rąk księgę i lilię.

Z chęcią bym usiadła sobie pod oknami refektarza i smakowała pociągnięcia pędzla, nie potrzebowałam jadła, by ucztować. 

11 komentarzy:

  1. Mi w pierwszej kolejności w oczy rzucają się noże. Wszyscy ich używają. Ewangelia mówi wziął chleb łamał (a nie kroił). kolejna nieścisłośc to to że Judasz przedstawiony jest z aureolą. Tak mi się wydaje że o te dwie rzeczy chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blisko, blisko, Co do noży, to leżą na stole, ale nie wiemy, czy były użyte do odkrojenia chleba. Nikt tego tam nie robi. Chociaż kształt odkrojonych kawałków może na to wskazywać. Aureola się zgadza - nie mogło jej być nad głową zdrajcy i samobójcy. Ta druga rzecz też dotyczy samego Judasza. Może Pan zgadnie?

      Usuń
  2. Aaa. Ta druga rzecz to że Judasz trzyma trzosik ze srebrnikami już w trakcie wieczerzy a przecież zdradził po tym jak wstał i odszedł od stołu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bravissimo! Panie Adrianie, poproszę o namiary pocztowe, bym mogła wysłać zakładkę. Gratuluję z całego serca!

      Usuń
    2. Te namiary proszę podesłać, oczywiście, mailem :)

      Usuń
  3. Gratulacje! :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bym wytłumaczyła oba powyższe fakty: sam zamiar zdrady,póki nie zrealizowany, nie jest jeszcze faktem, grzechem - więc w tamtej chwili Judasz jeszcze był święty, jeszcze na aureolę zasługiwał; co do sakiewki - ponoć zajmował się opieką nad biednymi, czy był swego rodzaju "skarbnikiem", więc obecność w ręce sakiewki może być symboliczna. Ale rzeczywiście nigdy nie widziałam takiego przedstawienia! Serdeczności! Annamaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Podoba mi się, że aktywnie czytacie artykuł. I na blogu i na Facbooku tłumaczyłam, że to kwestia pewnych schematów, jakimi się posługiwano w sztuce, w tych schematach są atrybuty, czyli przedmioty charakteryzujące postać. O Judaszu w tej samej Ewangelii, w rozdziale 12 jest wyraźnie powiedziane: "Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano". Należy więc domniewywać, że jeśli w takim kontekście namalowany byłby woreczek, to tym bardziej nie powinno być aureoli. Jedno wyklucza drugie. Z woreczkiem nie idę w zaparte, sama napisałam, że to możliwe, tylko moje przyzwyczajenia w okreslaniu postaci na obrazach każą mi się doszukiwać pomyłki.

      Usuń
    2. No, i, oczywiście, też ślę serdeczności :)

      Usuń