wtorek, 17 czerwca 2008

~ KONTRASTOWY PONIEDZIAŁEK

No kontrastów to w nim było co niemiara.
Zaczęliśmy od wyjazdu do ks.Ryszarda w góry, na północy Toskanii. Tata omal nie zatrudnił się jako kościelny, w ostatniej chwili zauważył, że jednak nie mógłby mieszkać poza Polską. Ale miejsce bardzo go zauroczyło. Przelotne deszcze nie pozwoliły na żaden spacer. Posiedzieliśmy sympatycznie na plebanii. Wróciliśmy mniej uczęszczaną drogą do Pistoi, przez rezerwat. Spotkaliśmy więc wprowadzone w to środowisko daniele. Jeden udawał, że wielce go nie interesujemy, za to drugi wyraźnie był zniesmaczony, że mu nic do jedzenia nie przywieźliśmy.



Po powrocie chwila odpoczynku i pojechaliśmy z Krzysiem na Mszę do kościoła należącego do Misericordii, czyli przedsiębiorstwa zajmującego się opieką nad chorymi oraz pochówkiem. To pistojskie ma 500 lat! Przy okazji zobaczyłam sobie ładne freski.







A potem wyszliśmy bocznymi drzwiami, wzdłuż ciągu kaplic, w których wystawieni są umarli mający być pochowani następnego dnia. Nie dotyczy to wszystkich zmarłych, tylko tych, którzy nie mają pogrzebu w swojej parafii. Rodziny, przyjaciele przychodzą tam pomodlić się, pożegnać zmarłego, a i często spotkać swoich znajomych.
Potem znowu chwila odpoczynku i zabraliśmy Tatę na wyprawę-niespodziankę. Sami nie wiedzieliśmy, co mu zaprezentujemy, bo informację o imprezie znalazłam w internecie, a odbywa się ona raz do roku z okazji Święta Patrona Pizy - San Ranieri. Są to Luminara, na których jeszcze żadne z nas nie było. Festa polega na oświetleniu domów wzdłuż Arno samymi świeczkami (właściwie takimi bardziej zniczami) umieszczonymi na drewnianych stelażach. Część światełek płynie rzeką. Najpierw przeszliśmy przez niemal wyludniony Plac Cudów z Krzywą Wieżą.


Po dojściu na nadbrzeże przeżyliśmy duży szok. Tłumy ludzi. Gwar. Faktycznie mnóstwo światełek. Większość elektrycznych źródeł światła wyłączona, bądź przygaszona. Tym bardziej widowiskowo wyglądały budynki. Jedna wielka dekoracja teatralna.









Ponoć zużywa się na nią około 70 tys. świeczek.
Nawet malutki kościół Spina nad rzeką wykorzystywała swoja biel, by świecić w ciemnościach.


W ciemnościach królowała tandeciarnia w postaci świetlistych mieczy, migoczących okularów. Wszystko, co miało własne źródło światła, cieszyło się popularnością, nie tylko wśród dzieci.


Wracaliśmy przez rynek z kramami, na których rozłożyli się obcokrajowcy z produkcją rzemieślniczo-suwenirową.

Dziwne, święto wybitnie związane z miejscem, a nie uwidzisz włoskich akcentów. Honor podtrzymywały budy z prażonymi orzechami.



Tak nam z wrażenia zaschło w gardle, że uraczyliśmy się pysznymi lodami, włoskimi!


Doszliśmy na parking,( znowu przez Plac Cudów) około 23.10 żegnani przez pokaz sztucznych ogni. Jeszcze daleko na autostradzie widzieliśmy na niebie kaskady wybuchających fajerwerków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz