czwartek, 19 marca 2009

FIOLETOWE ŻNIWA

Śladem Pani Kingi z Krakowa mogłabym zakrzyknąć: No i co Pani narobiła? Pani Joanno!
Tak mnie Pani zakręciła tymi fiołkami w cukrze, że nie mogam odpuścić tematu.
Odpuściłam drzwi.
Na fiołki w cukrze się nie zdecydowałam, bo gdy zaczęłam szperać w necie, znalazłam przepis na nalewkę fiołkową. A ponieważ częściej spożywam, niż piekę, wybrałam tę formę zatrzymania fiołków ze sobą. Najpierw długo szukałam, jak ze spirytusu otrzymać roztwór wódkowy (dobrze, że moja pani od chemii tego nie czyta), po czym rankiem pojechałam do sklepu i ... zakupiłam naszą "Wyborową".
Potem zaczęłam zbierać fiołki. Czułam się jak skrzyżowanie Ani z Zielonego Wzgórza z bohterkami Jane Austin. Oszalałe pszczoły próbowały odwlec mnie od niecnego czynu. Po dwóch godzinach wyzbierałam lwią część fioletu pachnącego w ogrodzie.
Okazało się, że było to tylko 23 dag, a wedug przepisu powinnam przygotować 0,5 kg!!!
Potem szybko zabrałam się za dalszy ciąg obiadu. Część na szczęście miałam ugotowaną dzień wcześniej i tak na obiedzie z dodatkowymi dwoma polskimi księżmi mogłam podać barszcz ukraiński, placki ziemniaczane i sernik. Nie myślcie, że taka bohaterka ze mnie, ja nawet ziemniaków nie obieram, a co dopiero mówić o ucieraniu. Wszystko robi za mnie robot. Dla tych, co nie lubią placków na słodko, polecam coś w rodzaju nadzienia: podsmażona cebula ze słodką papryką, do niej tuńczk z puszki oraz parmezan, może też być żółty ser.
A potem to dopiero zaczęła się moja gehenna fiołkowa.
Otóz według przepisu należało poobrywać same płatki. Siedziałam do późna wieczór (do 22.00!) i skubiąc zastanawiałam się, która macocha i z jakiej bajki wymyśliła ten przepis. W końcu przy 15 dag odpuściłam i zalałam pozyskane płatki proporcjonalną ilością, według przepisu. Zastanawiałam, czy ktoś, kto ten przepis podał, wie, że się nie da 0,25 dag fiołków zalać 0,25 litra wódki. Płyn zniknął we fioletowych ostępach i tyle go widzieli, a wszak płatków i tak było mniej. Rano więc dolałam jeszcze alkoholu i będę postępować podobnie jak w przypadku limoncello.
Eksperymentalnie nieoskubane fiołki też zalałam alkoholem, jeśli smak będzie do wypicia, to w następnym roku nie skubię, a jeśli będzie to paskudztwo to pozostaną mi fiołkiw cukrze:
No to wracam do odnawiania drzwi.

7 komentarzy:

  1. Kinga z Krakowa
    Och! Jak wiosennie. Nawet widok chwasta-mleczyka budzi moje nieutulone tęsknoty za wiosną. Zwłaszcza ze to co mam za oknem przypomina te dziwaczne szklane kule napełnione wodą i pływającą w niej zawartością udającą śnieg. Brakuje tylko gibającego się na boki św. Mikołaja.
    Bardzo jestem ciekawa co wyjdzie z fiołkowo-nalewkowych eksperymentów.

    OdpowiedzUsuń
  2. fioletowy zawrót głowy :)))
    nigdy fiołki nie wydawały mi się aż tak piękne :)te w koszu na białej serwetce !!! arcydzieło
    a te biedne upite , tych mi szkoda , na pewno wolałyby wrócić na zieloną łączkę
    zamiast fiołków można było w wyborowej utopić te obok kwitnące mlecze !!! też na pewno jest taki smakowity przepis

    OdpowiedzUsuń
  3. Kopciuszek wysiada:):):):):):):):):) ciekaw jestem jak długo będziecie się delektować tą nalewką?! zarejestruj to!!! potem przelicz ilość godzin pracy, pomnóż razy średnią włoską stawkę za godzinę, dodaj koszty składników. Na koniec czas spożywania podziel przez całkowity koszt i wyjdzie jak cenna była każda sekunda obcowania z tym boskim nektarem:):):) no jestem bardzo ciekaw:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Małgosiu, czeka u mnie na Ciebie coś :)
    Obiecałam też napisać skład tej przyprawy "Sałatka Włoska" firmy Kotanyi, a więc:
    -pomidrory granulowane
    -czosnek
    -skrobia ziemniaczana
    -bazylia
    -cebula
    -oliwki czarne
    -oregano
    -olej roślinny
    -pietruszka
    -szczypior
    -koper

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Monika ze Starołęki, umówmy się MzS :)
    We wszystkich nalewkowych przepisach, jak odlewa sie płyn, to moszcz można wykorzystac, a co z fiołkami?
    Moze mozna się nimi potem nacierac, niby to fiołkowymi perfumami? :)
    Ostatecznie psiunie będą miały ucztę, będzie im się odbijało fiołem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rety,co ja narobiłam...Bedę czekać z nie cierpliwoscią na efekt.A tymczasem pozwolę sobie dołączyć wierszyk na temat kwiatów też ładnych.
    Przepis na wino z chabrów:
    Na lato pojedż do Gawrych-Rudy..
    Popatrz jak pasą się chabry wsród kłosów rudych...
    Wez nożyk i płatki ścinaj pierzaste jak piórka ptasie...
    Gdy chcesz mieć kwartę wina-nazbieraj ile da się.
    A potem,w domu,dręcz je,na mękach męcz je w cukrze i czekaj sierpień,wrzesień,aż przyjdzie zima w futrze.

    P.S.
    Pic będziesz z Katarzyną gdzieś w lutym/trzynastego/
    rózowozłote wino z błękitu chabrowego.
    A dla mnie-jeden chaber pozostaw pośród prosa...
    Niech życie ma jaskrawe i niech zadziera nosa!
    A.Osiecka /Imionnik z kwiatem/.

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety! Co za widok! Umarłam prawie z wrażenia. Co ja bym dała za taką ilość fiołków! Marzy mi się konfitura...
    Pozdrawiam serdecznie
    Gosia z Krakowa

    OdpowiedzUsuń