środa, 11 marca 2009

I TAK I SIAK I OWAK

Tak sobie zasiedziałam, zawiośniłam porządkowo przez te trzy dni, że uzbierało się pisania. Poniedziałek i wtorek, na szczęście, nie obfitowały wielce w treść, bo czyż sprzątanie może być treścią? Do dobrej formy doprowadziłam w końcu pracownię, z rzadka używaną w sezonie zimowym, z powodu zimna. Teraz nawet dogrzewać nie musiałam wiele. Zaczęłam dziergać jakieś świeczki, ale o nich w przyszłości.
Dzisiejszy dzień od rana dwa różne światy. Krzysztof pojechał do chorych, ja na rynek do Pistoi. Gdyby nie to, że „Zapiski wiejskiego proboszcza” to po prostu smutna książka, tak nazwałabym proboszczowskie wizyty.
Zwłaszcza jedna była jak najbardziej wiejska. Rodzina chorej pokazała nawet swój kurnik. Opowiedziała o perypetiach z nim związanych. Parę dni po wprowadzeniu kur, pojawił się u nich tutejszy Sanepid z zapytaniem, czy mają pozwolenie, jak się zabezpieczają przed ptasią grypą itp. Chyba jakiemuś uczynnemu sąsiadowi kością w oku stało gdakanie grzebiących ptaków. Za to wesołe były dary (nie żeby zawsze były), które dostał Krzysztof w tym domu. Oczywiście jaja, mniej oczywista sałata i … kiwi z własnych drzew!
A ja buszowałam pomiędzy kramami. Jestem straszliwą niszczycielką papci i znowu nadeszła pora na następną parę. Wleciałam też w stoiska ciucholandowe, no i znalazłam chociaż trzy opakowania rudej farby do włosów. No z tą rudością to tutaj tragedia! Porządnej marchewki nie uświadczysz, a nie chcę uzależniać się od dostaw z Polski, więc poluję na jedyną "w miarę" farbę. Co się gdzieś pojawi, to znika.
Ale jakoś tak nie umiałam samymi zakupami się zająć. Weszłam więc do katedry i poszukałam jak największej ilości anielskich wizerunków.
Mają być komentarzem do komentarzy z poprzedniego wpisu.Otóż w moim odczuciu „Panis Angelicus” jest najpiękniejsza w tym wykonaniu. Muzykiem nie jestem, mogę więc kierować się własnym bezguściem.To ja wrzucam anioły a Wy zapodajcie sobie podkład.
Swoją drogą pomyślałam, ile może być tych skrzydlatych istot w jednej katedrze? Te poniższe to tylko część z pistojskiej Duomo. Rozejrzyjcie się po Waszych kościołach, ciekawe, ile naliczycie.











3 komentarze:

  1. Z samego rana anieli mi zaśpiewali...I ten jeden przy lampie stojącej (jak go nazwałam sobie roboczo)...A swoją drogą...dobry pomysł z tym liczeniem!Wolę liczyć anioły niż barany hihihi i sobie też policzę! Chociaż w nowoczesnych kościołach aniołów jak na lekarstwo!Pójdę na Stary Rynek-tam ich lata więcej...

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak bo to Anioł śpiewa
    ---------------
    w moim parafialnym zdaje się że same niewidoczne te nasze osobiste Anioły Stróże innych nie spotkałam , niestety !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedyś to wiedzieli dlaczego kobieta nie powinna się odzywać w kościele:):):) a co do bezguścia - przeca każdemu może sie podobać co innego - tu chyba wszyscy mają takie samo zdanie:):):)

    OdpowiedzUsuń