piątek, 21 listopada 2008

OWOCNIE

Owocnie spędzony czas i owocnie się zrobiło na stole. Zawitały na nim egzotyczne ciągle dla mnie oliwki, od "naszego" producenta oliwy.

Nie mogę uwierzyć, że z tak ciemnogranatowych (ups! na zdjęciu kolor mniej czytelny) „kapsułek” powstaje przecudnie zielona oliwa.

Dla porównania na zdjęciu w drugim pojemniczku jest ocet balsamiczny, który jak by wydawał się być bardziej pochodnym barwy oliwek.

Samych oliwek nadal nie jadam, ale oliwę jak najbardziej używam. Dzisiaj zlałam resztki ze zbiornika, w którym ją przechowujemy, by zrobić miejsce na tegoroczną oliwę. Drugim jeszcze bardziej niezwykłym owocem jest chróścina jagodna.

Co za nazwa! Chodzi o owoce poziomkowca. Nazwa, jak widać na zdjęciu, jest ukłonem w kierunku poziomki, tylko takiej gigantycznej, rosnącej na drzewie. Dzisiaj rano Krzysztof przywiózł roślinny dar od parafian. Jednym z nich było drzewo poziomkowe. Nie ma owoców, ale na zachętę dostaliśmy ich miseczkę. Można je jeść na surowo.

W ogrodzie też mieliśmy dziś zbiory kaki. Nasze nie są tak dorodne, jak otrzymane niedawno od znajomego. Drzewo nie było wiele lat przycinane no i mamy psianki-kaki.


Poza tym dzisiaj ciągle jakieś robótki, jak nie domowe, to parafialne. Trzeba było zrobić projekt gwiazdy betlejemskiej, żeby kowal mógł wykonać ją w oryginalnym rozmiarze (ok. 3m) jako stelaż pod lampki na budynek kościoła. A to zakupy kilkudziesięciu metrów kolorowej włókniny, żeby zamaskować sprzęt w Circolo, co by nie straszył na obiedzie dobroczynnym w niedzielę. Zakupu dokonaliśmy w sklepie z wszystkim na imprezy, wystrojem na urodziny, chrzty, wszelkiego rodzaju święta. Potem jeszcze została nam betka, czyli zmontować z tego jakąś sensowną kurtynę. Coś tam wydziergaliśmy. Nieużywane na razie sprzęty kuchenne nie straszą. Czekają na generalny remont, wtedy nie trzeba będzie robić j pokręconych kurtynek. Przeleciałam dzisiaj wszystkie podłogi, łącznie ze schodami do domu i na strych. I basta! Koniec, tego na dzisiaj. Zdałoby się film jakowyś obejrzeć.

Aaa! Zapomniałabym podziękować wszystkim, tu na blogu i w innych postaciach komunikacji inernetowej dodających mi otuchy w trudnych dniach po ścięciu włosów. Jeszcze szukam tamtych ręką, ale już dostrzegam plusy posiadania takiej czupryny na głowie. To akurat coś dla leniwców, co to im się nie chce poświęcać czasu na misterne układanie włosów. Chyba zostanę wyznawczynią krótkich fryzurek.

1 komentarz:

  1. Cudne te owoce i jedne i drugie. Oliwki bardzo lubię, ale poziomkowca nigdy nie próbowałam. Jak smakuje?
    Dziś pozdrawiam z przymrożonych lekko Mazur. Eh a Wy tam owoce zbieracie.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń