poniedziałek, 3 listopada 2008

NOWE NIENOWE

No już nie można spokojnie się pobyczyć po powrocie! Dobrze, już piszę! Choć przyznam, że po tak długiej przerwie nie wiem, za co się zabrać, czy najpierw zaległość, czy bieżące dni?

To może jednak chronologicznie:

W dniu mojego wyjazdu do Polski pojawił się u nas murarz, żeby poprawić ściany po zlikwidowaniu drzwi grodzących zakrystię oraz w celu sprawdzenia co się dzieje pod zagrzybionym tynkiem w małym pomieszczeniu na wprost wejścia do budynku. Ślady po drzwiach szybko zostały wypełnione. Po czym murarz zabrał się za skuwanie tynku. Okazało się, że pod spodem kryły się zupełnie zdrowe mury, co mnie bardzo ucieszyło. Okazało się też, że zapleśniały tynk chował większe tajemnice. Nagle z pomieszczenia rozległo się wołanie, żeby Krzysztof szybko przyszedł. Podczas skuwania tuż przy podłodze ukazał się otwór prowadzący do starej piwnicy! Zdjęcie zrobione już z piwnicy pokazuje różnice poziomów:

Pusta była, ale sama w sobie skarb. Akurat na wino i inne cudowności. Piękne sklepienie kolebkowe, zero stęchlizny.

Widać ślady po usuniętej trzcinie.

Murarz zachwycony odkryciem wyjaśnił, że takie formy budowano poprzez ułożenie kształtu z mokrego piachu i  pokrycie trzciną. Dopiero potem układano na tym strop. Jeszcze nie ochłonęliśmy z wrażenia a tu znowu wołanie. Tym razem, w drugim kącie, podczas skuwania tynku, pokazał się nietypowy dla ściany układ cegieł. Już zaraz na początku specjalista z 50 letnim stażem powiedział, że to piec chlebowy. I faktycznie dalsze prace wprowadziły nas w część wnętrza wielkiego pieca chlebowego, na ponoć co najmniej 20 bochnów chleba.

Ta ślady po dymie! Już prawie czuję zapach pieczywa. Zapewne też niesolonego. Ciekawi nas, czy okno, przez które wkładano ciasto prowadziło na zewnątrz budynku?

Obecnie frontalną część pieca pochłonęła ściana wewnętrzna, ale jej grubość wskazuje na dobudowanie pomieszczeń z tyłu plebanii i kościoła. Ciekawe, kto piekł te chleby? Krzysztof gdzieś przeczytał, że nasz kościół był w rękach prywatnych dwóch rodzin. Hmm?

Gdy opowiadałam o tym mojej cioci, ta od razu skojarzyła nasze odkrycia z tymi opisanymi przez F. Mayes. Pamiętam, jak podczas lektury zazdrościłam autorce tajemniczych, zapomnianych pomieszczeń. Okazało się, że sami ciągle dreptaliśmy nad takim. Czy to już koniec? Czy ten dom jeszcze nam szykuje jakieś niespodzianki? Dom chyba mocno strzeże swoich zamurowanych zakamarków, gdyż podczas pisania nagle, bez powodu urwała się dostawa prądu i straciłam część zapisanego tekstu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz