piątek, 7 listopada 2008

MGLIŚCIE ASCETYCZNY PIĄTEK

Rankiem wśród mgieł wyruszyłam do... sklepu. Trochę rzeczy powychodziło, no i miałam ambicję zakupić świeżą rybę na obiad. Skusiłam się na promocję łososia, i tu mgłą zasnuł mi się żołądek. Fakt, najlepszą kucharką to ja nie jestem, ale nie mam pojęcia, co było nie tak, że ryba rosła i puchła w przełyku, trudno było ją przełknąć.  A tydzień temu ta sama ryba, mrożona, pieczona u siostry sama wskakiwała do gęby. Pozostaliśmy więc przy sałacie. Wyszedł więc nieźle ascetyczny piątek. 

W ciągu osttanich dni pogoda się na tyle poprawiła, że okiliczni właściciele drzew oliwnych przystąpili do zbiorów. Rozciągane siatki to znany sposób, barwnie opisany w książce "Extra virgin". Podpatrzyłam jeszcze dwa bardziej kamaerlane sposoby. Jeden to strząsanie oliwek do prześcieradła,a  drugi do... rozłożonych parasoli. Wyglądało to bajkowo!

W końcu zrobiłam zdjęcia ostatnio wydzierganym swieczkom.

Popołudnie było "arcyciekawe", spędziłam je na sprzątaniu, wieszaniu prania i walce z mulistym żołądkiem. Trochę otrząsnęłam się wizytą w dużym sklepie meblowym, dokąd udaliśmy się na przeszpiegi. Do remontu daleka droga, ale trzeba zbierać pomysły. 

Acha! Mgły się rozsnuły i dzień był dość przyjemny.

1 komentarz: