No i w końcu zakupiłam lody do domu. No więc? Lato?
Ciepła temperatura wzmaga zapachy atakujące nos Zewsząd wołają o podziw róże, ogrody się prześcigają w gatunkach i odmianach. Swoistą reprezentację z dostaliśmy do przystrojenia kościoła, musiałam jakoś je połączyć w całość. Na szczęście już ozdrowiałam :)
A co do zapachów, to jeden nazwałabym raczej odorem, nie mogę zdefiniować źródła. Mam jedną podejrzaną, palmę, co w pełni rozkwitła. Niestety nie sięgnę tam ze swoim nosem, by sprawdzić swoje przypuszczenia. Dzisiaj już mniej czuć słodkomdląco, to może jednak nie ona?
Skoro wyszłam do ogrodu z aparatem, to się porozglądałam co słychać w doniczkach. Niby nawet roże są, ale to wstyd je tak nazywać wobec tego, co się dzieje w okolicy.
I niewiele więcej, mimo niedzieli się dzieje, bo czekam na gości z Polski. Krzysztof poszedł z krótką dwugodzinną pielgrzymką do Krzyża Pięknego Widoku (tak sobie go dosłownie nazwałam - Croce di Belvedere). Tam będzie Msza Św. Odwiozłam proboszcza na miejsce zbiórki. Po drodze przejeżdżałam koło baru, w którym na dzisiaj zapowiedziano Sagra di Bomboloni. Ech! Święto Pączków! Na wszelki wypadek jedna z parafianek obiecała nam wziąć parę, jeśli osobiście nie dotrzemy. Wszystko zależy od stopnia zmęczenia gości. Wszak jadą z noclegiem po drodze.
Posta piszę etapami, wróciłam z "odbioru" gości i wkleiłam powyższe zdjęcia.
Przy okazji utrwaliłam sobie jeszcze inne doznania zapachowe. Otóż góry, w których położona jest Montagnana (miejsce noclegu naszych gości) przybrały obecnie barwy rozbielonej zieleni, bo wszędzie kwitną akacje. Kwitną to jeszcze nic, ale pachną! Obłędnie!
Goście się rozpakowują, odświeżają, a ja czekam na ich w domu ze świeżymi pączkami (obiecanymi). Czas umilam sobie przeglądaniem książek, które wraz z gośćmi przyjechały, by wpaść w moje oczy. To będzie uczta, mam nadzieję. Tym razem nic o Toskanii (poza jednym DVD). Próbuję zagłębić się w literaturę włoską, stąd większość to włoscy autorzy.
I znowu trochę czasu minęło. Wieczorne pogaduchy z naszymi gośćmi. Jako atrakcja spektakl światło i ... dźwięku nie było, było samo światło, a raczej światełka, bo znowu ogród opanowały świetliki. Ta ulotność ich błysków jest ciekawym momentem, by zauważyć, że nie wszystko da się utrwalić wizualnie. Tylko patrzeć, patrzeć, patrzeć, łapać chwile, to tu, to tam.
Druso teraz się weźmie zębami za ten stosik książek by czasu Gosi starczyło i na jego pieskie życie hihihi.
OdpowiedzUsuńPani to nas w nastroje wprowadza !!!
OdpowiedzUsuńmnie już ogarnęła nostalgia i tęsknota za toskańskim słońcem , kolorami , zapachami ...latem , wakacjami
Kurcze znów pracować nie mogę !!!!
I jeszcze taka sterta książek chętnie bym je przewertowała , bez Jedwabiu bo już mam i znam
miłego czytania
Jak u Was cieplutko i jak pieknie!:)))
OdpowiedzUsuńAch!:)))
Potwór z Florencji... usadowił się za całym tym czytelniczym dobrobytem.
OdpowiedzUsuńKinga z Krakowa
A ja się nasłuchałam z wielką przyjemnością w niedzielę jezyka włoskiego :) Bylismy na włosko-polskim przyjęciu komunijnym. Było super :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i o zdrówko pytam?
Majana
W moim ogrodzie nic nie kwitnie - bez już się skończył, a resztę, schowaną pomiędzy wybujałą "trawiatą" wraz z nią wczoraj skosiłem:):):) nie wiedziałem, że koszenie trawy, to takie wyczerpujące zajęcie:/
OdpowiedzUsuńAh u Pani już lato a tu u mniw Irlandii przeżywam kolejny etap jesieni. Dobrze, że można choc na chwile uciec w cieplejsze rejony.
OdpowiedzUsuńA to co Pani rośnie w ogrodzie ta dziwna palma to Yucca po polsku juka. Wszyscy ja znamy jako kwiatek doniczkowy a to okazuje sie byc sporym drzewem. W Dublinie widziałam jukę, która w obwodzie ma aż 2 metry. Tak sie spasła na tym irlandzkim deszczyku. Zresztą jest to bardzo popularna roślina na zielonej wyspie. Ale niewiem czy pachnie, będę musiała sprawdzić przy najbliższej byności w parku. Pozdrawiam Gosia