W niedzielę myślałam zrobić następny samodzielny wypad, bo Krzysztof miał jakieś księżowskie obowiązki. Ale chyba już coś mnie zaczynało łamać, wykończywszy mnie dzisiaj, więc zrezygnowałam.
Łatwo nie dałam się i z radością skorzystałam z zaproszenia Ani na kawę. Oczywiście kawy nie piłam, ale herbata i cudowe babskie pogaduchy wprawiły mnie w wyśmienity nastrój, doprawiony szczyptą widoku z tarasu.
Dzisiaj dalej usiłowałam zignorować ból gardła, piękne słońce za oknem i leniwą atmosferę pracowni
Dokończyłam w końcu świece na I Komunię. Oto więc droga od plastikowych form po gotowy produkt. Dobrze, że dzieci jest tylko pięcioro, bo świece mają namalowane imiona i mają potem być zabrane do domów.
A ja tymczasem się poddam i zalegnę.
wpadłam na moment zerknąć raz jeszcze na zieloności a tymczasem chora Czarodziejka z Toskanii przedstawia kolejne cuda !
OdpowiedzUsuńte misterne kwiateńki ,te listeczki !
prześliczne ! cudnie dekorują świece pierwszokomunijne
ich piękno podkreśla wyjątkowość i wagę wydarzenia !!!
szkoda hehe , że dzieci tylko piąteczka :)
--------
Małgosiu szybko zdrowia Ci życzę !
Prześliczne te świece!
OdpowiedzUsuńA psiska przesłodkie.
Kinga z Krakowa
Przepiękne świece!:))
OdpowiedzUsuńMoje dziecię dopiero za dwa lata będzie miało komunię. :)
Małgosiu, zycze zdrówka!:))
Pięknie tu, kocham Toskanię, będę tu zagladać jeśli pozwolisz. :O)
OdpowiedzUsuń