sobota, 2 maja 2009

KWIATY, JEDZENIE I RÓŻANIEC

Auto wróciło, niestety klimatyzacja na razie nie chce działać. Mimo pięknej pogody, na szczęście to nie lato, da się jeździć.

A pojechało się, na obiad.

Ale zanim ..., to rankiem do ogrodniczego zakupić kwiaty. Tym razem okazja bardziej okazała. Rano mamy chrzest w kościele. Ciekawostką jest to, że rodzice trafili do naszej parafii przez tego bloga. Polska mama znalazła moje internetowe zapiski i przyjechała zapytać, czy mogłaby tutaj ochrzcić córeczkę. Zależało jej, żeby ksiądz choć parę słów po polsku powiedział, bo część gości z Polski ma przyjechać. I tak oto wynikiem mojego pisania Krzysztof ochrzci dzieciątko. A ja wynikiem tego układałam kwiaty.

Na widok moich działań ksiądz proboszcz uznał, że placki ziemniaczane mogą poczekać a my pojedziemy do "La Perla" w Stazione Masotti na "ryby", czyli stworzenia pływające. Ech! Ależ pyszne to było. Przystawki "Toscana" (crostini, salami i prosciutto), obok w koszyczku niesolony chleb toskański oraz ciepła schiacciata. Na pierwsze spaghetti z "robalami" upomidorowanymi, lekko pikantne. I tu mogłabym skończyć, ale nieopatrznie zamówiliśmy drugie, smażone krewetki i głowonogi. Nie sprostaliśmy zadaniu, całej porcji nie udało się zjeść. Kelner chciał nam resztę zapakować "na wynos".

Krzysztof dzielnie jeszcze zamówił na deser panna cotta z wiśniami, tylko dla siebie. Ja marzyłam o drzemce. I to uskuteczniłam. Dzięki czemu największe męczarnie trawienia przespałam.

A potem dokończyłam układać kwiaty, chwila w pracowni i poszłam do Circolo, gdzie Asia wyprawiała swojej córeczce urodziny. Malowałam znowu buźki. Już mam zamówienie na jakąś imprezę, no zobaczymy. Ale ja chciałam zadziwić się nad jednym faktem związanym z tymi urodzinami. Otóż Asia zaprosiła nań między innymi kobiety, które poznała w szpitalu rodząc córeczkę trzy lata temu. Bardzo mi się to spodobało, że przez trzy lata ta grupa trwa, spotyka się ze sobą, wcale nie tylko z okazji urodzin dzieci.
Po powrocie chwilę popracowałam nad świeczkami i poszłam na Różaniec, bo majowego niestety tu się nie usłyszy, chyba że sama zaśpiewam, albo lepiej namówię Krzysztofa, bo to jemu w uszy poszło.

1 komentarz:

  1. niby szara codzienność a ile w
    niej święta ,blasku i kolorów
    kwiaty , jedzenie i różaniec same namiętności

    małej chrześcijance życzę wiary i pięknego życia !!! WITAJ maleńka
    a tak przy okazji ciekawa jestem czy ksiądz Krzysztof udziela jeszcze jakiś innych sakramentów zaprzyjaźnionym Polakom czytającym tego bloga , coś mi chodzi po głowie

    OdpowiedzUsuń