Goście pojechali. Najbardziej niebywałe dla mnie, że przyjechali specjalnie, by ominąć upały a tu trafili na pełnię lata. Na szczęście dzielnie przetrwali wysokie temperatury i wrócili zadowoleni, nienasyceni Toskanią, do Polski. A ja snuję się i "odstawiam domowości", pranie, sprzątanie, komputer, itp.
Za to wczorajszym wieczorem pojechałam rowerem do Pistoi na następne babskie spotkanie przy pizzy. Ta akurat mnie nie zachwyciła, za to rozmowa jak zwykle przemiła i już się przymierzamy do ponowngo spotkania świecowego.
Przyznam też, że sama jazda rowerem sprawiła mi wielką przyjemność, bo wieczorem było "akuratnie".
Dzisiaj zrobiłam recykling kwiatowy, czyli odzyskałam część z dekoracji komunijnej i zrobiłam mniejsze kompozycje. Takie sobie spokojne dni.
Piękne, toskańskie, gorące, spokojnie dni! Ach, jakże ja Ci zazdroszczę Małgosiu . Chciałabym mieć Toskanie na codzień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło z burzowego Gdanska.
co takiego jest w tej Toskanii? Patrzę i nie wiem dlaczego chce się wrócić, poczuć ,posmakować , zobaczyć ,i patrzeć , patrzeć patrzeć. wnikać , gubić się wąskich uliczkach , plątać się po targowiskach ...Czy mogę sobie zmówić kilka fotek z dnia targowego . Nic mnie tak nie zdumiewało jak oliwkowa rozmaitość tak i siak w guście naszych ogórków kiszonych , konserwowych czy piklowanych:)
OdpowiedzUsuń