środa, 19 września 2007

KTO DA WIĘCEJ?

Rano wycinałam szablon do salonu. Krzysztof z Fabio porządkowali pomieszczenia na dole, w których będzie katechizm. Potem dokończyliśmy malowanie ścian. Szybki obiad niewłoski - racuchy z jabłkami. Krótkie odwiedziny kolegi - Tomka, będącego tu na rocznym urlopie, a zarazem poprzednika z tej parafii. No i pojechaliśmy na aukcję. Cóż za impreza. Przystojny i miły sędzia, paru pomocników prezentujących licytowane przedmioty, pani spisująca tych, co wygrywali licytacje oraz tłumek ludzi w  ciasnym pomieszczeniu.
Arcyciekawy zestaw, imigranci, handlarze, samotni, "spółki cywilne" i trochę małżeństw. Bida z nędzą oraz nobliwe panie obwieszone złotą biżuterią, cwaniaczki i takie łapcie jak my. Jednego pana z przodu sędzia ciągle nazywał doktorem, hmmm
Mieliśmy wielką chrapkę na cudowny sekretarzyk, ale cena wywoławcza powaliła wszystkich - 3000€ ! Ups! Myśmy myśleli licytować do 300€ - hi hi hi. Ale i tak nabyliśmy parę rzeczy wypatrzonych wczoraj na ekspozycji. Mamy więc: śmieszny fotel, (do przyszłej łazienki), stojaki metalowe do dzbana i miednicy. Jeden wykorzystamy zgodnie z przeznaczeniem, pozostałe pójdą pod moje wyploty z wiklilny. Udanym nabytkiem są też ramy do obrazów w liczbie sześć, każda innego kształtu. Mam nadzieję wpisać w nie przyszłe obrazki. I już zupełnym drobiazgiem był stojak do butelki na stół. Gdy już wylicytowaliśmy, albo wylicytowano upatrzone wcześniej przez nas obiekty, poszliśmy do baru. Czekając na skończenie aukcji Krzysztof odebrał telefon od właściela naszego przyszłego autka. Pojechaliśmy jeszcze więc po jeden brakujacy do ubezpieczenia papier i jutro... C3  Potem wróciliśmy idealnie w czas, by zapłacić za wylicytowane przedmioty.  Byliśmy ostatnimi wychodzącymi. Nie musieliśmy gnieść się w kolejce płacących. Potem, chyba z wrażenia, rozbolała mnie głowa i fatalnie się poczułam, więc wlazłam do wyrka i zapisuję co powyżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz